CLJ-ka od środka: „Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać”

Siarka Tarnobrzeg wraca do piłkarskich łask? W poprzednim sezonie zarówno drużyna seniorów, jak i trampkarzy awansowały na poziom centralny. W przypadku młodzieży jest to historyczny sukces. Nigdy wcześniej nie oglądaliśmy ich w CLJ-kach. Pojedynczy wyskok? Trafił się jeden mocny rocznik? Rozmawiamy z Łukaszem Wilkiem, szkoleniowcem zespołu U-15. 

CLJ-ka od środka: „Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać”

Jesteście po swoim debiucie w CLJ-ce, jakie pierwsze wrażenia wam towarzyszą?

– Na pewno towarzyszyły nam niesamowite emocje. Dlatego, że awans do CLJ-ki i występowanie na tym poziomie to jest spełnienie marzeń dla tych chłopców i trenera. Wszyscy cieszymy się z tego, że 3,5 roku pracy, konsekwencji i budowania świadomości doprowadziło do tego, że osiągnęliśmy spory sukces sportowy. Z małej miejscowości, w której nigdy nie było CLJ-ek, udało nam się wejść do CLJ U-15. Pod względem emocjonalnym pierwszy mecz był dla nas bardzo ważny. Dodatkowo, ten mecz rozegraliśmy na głównej płycie stadionu Siarki Tarnobrzeg, na który przyszło sporo kibiców. Pojawiła się na tym spotkaniu lokalna telewizja i radio. Ten mecz urósł do rangi wielkiego wydarzenia i to też nam się udzieliło. Proszę zwrócić uwagę na radość moich zawodników po strzelonych golach. To jest coś niesamowitego! To, co jest fajne w tym zespole, że nie mówimy tu o zlepku indywidualności. Nie mamy takich możliwości, żeby ściągać do siebie najlepszych zawodników z regionu. Trzy lata temu postawiłem sobie taki cel, że chcę stworzyć zespół – taki, w którym jeden chłopak pójdzie za drugim w ogień. Patrząc po miejscu, w którym są teraz, udało się to zrobić.

Jak wyglądał ten wasz pierwszy mecz w CLJ-ce z Górnikiem Łęczna (2:0)? Czy cała otoczka wokół tego spotkania przytłoczyła pański zespół? Odczuwali stres, tremę?

– To był mecz walki. Nie ukrywam, że przeważaliśmy w tym spotkaniu. Nie spodobało mi się podsumowanie tego starcia w wykonaniu trenera Górnika Łęczna, który powiedział, że spotkały się ze sobą dwa najsłabsze zespoły w tej lidze. Pod względem szkoleniowym nie wygląda to dobrze, patrząc na jego drużynę, że on tak to ocenia. W moim odczucie ten mecz wyglądał nieźle pod względem zaangażowania, stworzonych sytuacji bramkowych i organizacji zespołu. Życzylibyśmy sobie tego, żeby wyglądało to jeszcze lepiej, ale to był pierwszy mecz w nowej lidze, któremu towarzyszyła otoczka wielkiego wydarzenia. Wszyscy wiemy, że w tym wieku to głowa jest najważniejsza, a ona nie zawsze tym młodym ludziom dojeżdża podczas takich spotkań. Jednak muszę przyznać, że po moich zawodnikach nie było widać tego, żeby nie udźwignęli presji meczu. Oni mają w swoim DNA chęć wygrywania, który się u nich ukształtował przez lata rozwoju. Wcześniej pojawiały się porażki, ale one zawsze mają charakter konstruktywny, a nie destrukcyjny. Każdy, kto przyszedł na ten mecz, to na pewno nie żałuje, bo było to fajne widowisko, w którym padały bramki, a wynik końcowy był satysfakcjonujący dla kibiców. W skali od 1-10 oceniam to spotkanie na „6” w wykonaniu mojej drużyny.

Czym dla was jest Centralna Liga Juniorów?

– W pierwszej kolejności jest dla nas nagrodą za pozytywną, ciężką pracę. Za nami ponad trzy lata walki, zaangażowania na meczach i treningach, wsparcia rodziców i klubu – to wszystko złożyło się na zrealizowanie celu, jaki sobie założyliśmy. CLJ-ka jest dla nas przygodą, która dużo nas uczy. Od momentu awansu Siarki na poziom centralny, często słyszę jedno pytanie: „czy waszym celem jest utrzymanie w lidze?”. Praktycznie każda drużyna, która wchodzi do CLJ-ki mówi o tym, że chce się utrzymać. My chcemy w każdym meczu walczyć o zwycięstwo. Wiadomo, różnie z tym bywa, nie zawsze się wygrywa. Jednak nie traktujemy tej ligi w taki sposób, że musimy się w niej utrzymać za wszelką cenę. My sumiennie przygotowujemy się do każdego kolejnego meczu, rywalizując z najlepszymi drużynami w południowo-wschodniej Polsce. Dla nas jest to coś niesamowitego, że możemy konkurować z Wisłą Kraków, Cracovią, Hutnikiem, Górnikiem Łęczna, Koroną Kielce, Stalą Rzeszów i Sandecją Nowy Sącz.

Czy myślcie o tym, żeby na dłużej zadomowić się na poziomie centralnym? Czy macie takie możliwości, żeby mieć więcej drużyn w CLJ-kach? Czy po prostu trafił się wam jeden mocny rocznik i trudno oczekiwać kolejnych sukcesów?

– Chcemy znaleźć się w pierwszej szóstce CLJ U-15. Chcemy w rundzie wiosennej występować na tym poziomie. Jeśli chodzi o inne drużyny w klubie, to mamy też mocny rocznik juniora starszego, który grał w Lidze Makroregionalnej U-19. Roczniki 2009 i 2010 również wyglądają obiecująco, dają nadzieję na pozytywną przyszłość. Dużo zmienił Program Certyfikacji Szkółek PZPN, mamy ujednolicone treningi, przyszli do nas nowi, świadomi trenerzy. Poszliśmy do przodu. Pojawiło się światełko w tunelu, że szkolenie będzie u nas dobrze wyglądało. Odpowiadając na ostatnie pytanie, to nie jest tak, że w Siarce Tarnobrzeg funkcjonuje dobrze tylko rocznik 2008, bo on wywalczył awans do CLJ-ki. To jest efekt kilkuletniej pracy, innej niż w pozostałych zespołach. Gdy przyszedłem do tej drużyny, to wprowadziłem konkretne zasady dla zawodników, kierownika i rodziców, których musimy się trzymać, żeby dobrze funkcjonował całokształt.

Na początku wiele osób się nie zgadzało z tymi zasadami. Ale cel uświęca środki, może to brzydko zabrzmi, ale wynik mnie obronił. Ktoś mi zarzuci, że w tym zespole jest rygor, to ja mu odpowiadam, że jak zapytam zawodników, czy chcą przyjść na kolejny trening, oni wręcz nie mogą się doczekać kolejnej jednostki. Panuje w moim zespole surowa dyscyplina. Miałem wcześniej okazję pracować w drugoligowej Stali Stalowa Wola i Siarce Tarnobrzeg. Dzięki temu doświadczeniu widzę, czego brakuje młodym zawodnikom, którzy aspirują do bycia profesjonalnym piłkarzem, i jestem w stanie odpowiednio zareagować, żeby rozwijać danego chłopaka.

Na czym polega wspomniany rygor i dyscyplina? Jakie to były zasady i dlaczego na początku wzbudziły poruszenie?

– Zauważyłem, że dużo jest przeciwności w rozwoju młodego zawodnika. Często pojawiają się czynniki pozasportowe, które zaburzają jego dalszy postęp i nieraz jest tak, że chłopak, który ma talent do piłki, w pewnym momencie z niej rezygnuje. Widząc to, postanowiłem zgłębić swoją wiedzę na ten temat. To, czego się nauczyłem, sprawiło, że inaczej zacząłem spoglądać na młodych zawodników. Zrozumiałem, że jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać. Pomyślałem, co zrobić, żeby w tych chłopcach wzbudzić to marzenie, żeby chcieli za mną pójść i uwierzyli, że jest światełko w tunelu i mogą je spełnić. Trener zawsze buduje świadomość zawodnika i jego zadaniem jest zadawanie takich pytań: „po co tu przyszedłeś?”, „co robisz na boisku?”, „jaki jest twój cel?”, „jak do tego celu dojść?”, „co sprawi, że osiągniesz ten sukces?”, „jakie czynniki wpływają na to, że tego sukcesu nie odniesiesz?”. Te czynniki tworzą zasady – przede wszystkim szanujemy siebie nawzajem, pomagamy i wspieramy w każdej sytuacji. Kolejna rzecz, może zabrzmi trochę głupio, ale zakaz przeklinania. Na co dzień nie przeklinam, a często spotykałem się z tym, że w szatniach piłkarskich padają niecenzuralne słowa. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie.

Użycie przekleństwa = brak argumentu. Dlatego wprowadziłem taką zasadę – ja nie przeklinam, to wy też nie przeklinacie. Kolejna rzecz – wyniki w nauce są bardzo ważne. Bo, gdy zawodnik nie radzi sobie w szkole, to głowa mu nie dojeżdża na treningach i meczach. U mnie jest tak, jeśli masz słabe wyniki w nauce lub sprawiasz problemy wychowawcze, to jesteś odsunięty lub wydalony z zespołu i nieważne, czy jesteś liderem, kapitanem itp. Gdy zostawisz takiego chłopaka w drużynie, to będzie miał negatywny wpływ na resztę. Nie można przymykać oczu na złe zachowania swoich podopiecznych. Po to są te zasady. Nie trzymasz się ich, odsuwam cię na bok, ale to nie oznacza, że przekreślam cię na zawsze, bo staram się rozmawiać z takim chłopakiem i dotrzeć do niego. Każdy trening i każda rozmowa z zawodnikiem jest dla mnie nową nauką. Kiedyś, gdy skończyłem kurs trenerski na UEFA A, to oceniłem swój stan wiedzy w skali 1-10 na „6”. Jednak w momencie, gdy zacząłem jeździć na kursy, szkolenia, odbyłem staż za granicą, oraz uzyskałem licencję UEFA Elite Youth A, wtedy oceniłem swój stan wiedzy na „1”.

Dlaczego tak nisko?

– To jest mocne „1”. Moja wiedza powiększa się, w momencie, gdy pracuje z zawodnikami. Każdy trening, który mam, jest dla mnie niesamowitą wiedzą i informacją, którą przekazuję zawodnikom. Oni mnie słuchają. Przez te lata uczyłem zawodników słuchać. Często młodzi chłopcy słyszą, a nie słuchają, a ja im to pokazuję lub często patrzą, a tego nie widzą. W procesie szkolenia na poziomie 13-15 lat najważniejsze jest dotarcie do głowy zawodnika. To jest wiek, w którym często młodzież rezygnuje z piłki, żeby w niej zostali, trzeba do nich dotrzeć, co jest bardzo trudne. Rozwój emocjonalny musi być równoznaczny z rozwojem motorycznym, taktycznym i technicznym. Jeśli będzie zawodnik, który te ostatnie trzy elementy będzie miał na wysokim poziomie, a głowa mu nie dojedzie, to na pewnym poziomie, nie wystarczy mu to do osiągnięcia sukcesu. Jeśli w procesie szkolenia zapomnimy o budowaniu świadomości, dotarciu do ich głowy i kształtowaniu pewności siebie, gdzie pewność siebie to: „wiem co mam zrobić, i potrafię to dokonać”, stracimy utalentowanych zawodników. Nigdy chłopak, który wychodzi na boisko, nie boi się przeciwnika. Ewentualny strach wynika z tego, że nie wie, co ma robić na placu gry, a nie dlatego, ze przyjechała Legia Warszawa czy Wisła Kraków. I tego ich uczę – dyscypliny.

Znalazłem taki komentarz pod artykułem, w którym była informacja, że awansowaliście do CLJ-ki, chciałabym, żeby się trener do niego odniósł: „sukces jednego rocznika nie przykrywa tragedii innych roczników”.

– Uważam, że nie jest źle. Zawsze porównujemy się najlepszych. Skoro w poprzednich latach nie było CLJ-ek, a teraz pierwszy raz w historii udało nam się tam awansować, to pojawiają się komentarze, że wcześniej była tragedia i w innych też jest, bo nie ma wyników. Z kolei my przez 3,5 roku pokazaliśmy, jak powinien funkcjonować zespół. Fajne jest to, że większość trenerów i zarząd klubu zauważyli naszą drogę i też chcą ją podążać. Źródłem napędowym każdej drużyny są szkoleniowcy. Gdy zaczynałem pracę z tym rocznikiem, to muszę przyznać, że wyłamałem się ze schematu, w jakim działały inne zespoły w klubie. Pojawiały się takie głosy, że: „Wilk zrobił swój prywatny rocznik”. Działaliśmy inaczej, ale dumnie reprezentowaliśmy herb Siarki Tarnobrzeg na piersi. Zacisnęliśmy zęby i podążaliśmy inną drogą, wierząc, że przyniesie sukces. Na tej drodze spotkaliśmy wiele przeciwności losu. Były takie sytuacje, które mogłyby sprawić, że się poddamy. Odchodzili od nas zawodnicy, przychodzili nowi, a do tego problemy sprzętowe, wyjazdowe, braki w kadrze itd. Mnóstwo problemów, z którymi mierzy się większość małych klubów. Przetrwaliśmy to i pokazaliśmy innym rocznikom w akademii, że jeśli będziesz konsekwentny i wierzył w to, co robisz, to osiągniesz sukces – mniejszy lub większy. Najważniejsze jest to, żeby młodzież robiła progres. Nie mówię, że jest idealnie, ale widzę postęp – inne roczniki Siarki Tarnobrzeg idą w dobrym kierunku i to jest pocieszające.

Co jest największą siłą waszej drużyny?

– Zespół, organizacja taktyczna, zakodowane w naszym DNA chęć zwycięstwa i wiara w to, że nawet jak nam nie idzie, możemy wygrać. Nie bronimy się, próbujemy atakować. Mamy określone zadania, które chcemy realizować. Nie zawsze nam to wychodzi. Piłka nożna to gra błędów – kto wykona ich mniej ten wygrywa. W piłce młodzieżowej oglądamy ich więcej niż w seniorach, ale ciągle dążymy do tego, żeby je niwelować. Naszą siłą jest to, że chłopcy się bardzo lubią, spędzają ze sobą dużo wolnego czasu. W naszym trzyletnim planie rozwoju postawiliśmy na integrację. Tworzyliśmy im warunki do tego, żeby spędzali ze sobą czas. Chcieliśmy zbudować zespół. Organizowaliśmy wiele spotkań z dietetykiem czy psychologiem sportowym. Poruszaliśmy takie tematy związane z tym, co możesz zrobić lepiej, gdy działasz jako zespół i jak ważna jest jednostka, i jaki masz wpływ na resztę. Zależało nam na tym, żeby to zrozumieli, budowaliśmy ich świadomość, tworząc warunki do zawiązywania relacji. Ich siłą jest to, że zawsze są razem.

Bycie trenerem jest jak wchodzenie na szczyt wysokiej góry… nie jest łatwo tam wejść, ale kiedy tam jesteś, to widoki są piękne, a jeszcze piękniej jest tam na górze z ludźmi, którzy w tej drodze na szczyt ci zaufali i poszli za tobą. Teraz oni też cieszą się tym widokiem, tą chwilą… I spoglądają na tych, którzy twierdzili że mi jako trenerowi i nam jako drużynie się nie uda. Marzenia stały się rzeczywistością, mieliśmy odwagę je realizować. Trzy lata pracy na treningach i meczach pełnych wiary, walki, zwycięstw i porażek, dobrej organizacji i zaangażowania zawodników, trenerów, rodziców i zarządu klubu Siarka Tarnobrzeg. To wszystko nauczyło mnie być lepszym trenerem i zrozumiałem że jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać. Przeciwności, z którymi musiałem się zmierzyć, sprawiły, że stałem się silniejszy. Drużyna Siarka Tarnobrzeg rocznik 2008, której mam przyjemność być trenerem, osiągnęła swój cel. Jesteśmy szczęśliwi, a szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli z tak wspaniałą drużyną.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Siarka Tarnobrzeg rocznik 2008/Facebook