CLJ-ka od środka: „Dzieci po treningu powinny być zmęczone, zadowolone i zainspirowane”

Czy każdy trener powinien dążyć do specjalizacji? Czy trener, który jednocześnie prowadzi zajęcia dla kategorii orlik i trampkarza jest osobą kompetentną? Czym różni się praca z młodzieżą od tej z dziećmi? Czy łatwo jest przestawić swoje myślenie i sposób prowadzenia zajęć, gdy najpierw pracujesz z kilkuletnim dzieckiem, a godzinę później z nastolatkiem? Rozmawiamy z Damianem Serwuszokiem, który na co dzień pracuje z grupą orlika i trampkarza w akademii Odry Opole. Oczywiście, nie zabrakło również tematów związanych z Centralną Ligą Juniorów, w której jego drużyna występuje.

CLJ-ka od środka: „Dzieci po treningu powinny być zmęczone, zadowolone i zainspirowane”

Jak czujecie się w Centralnej Lidze Juniorów jako beniaminek?

– Wyniki mamy bardzo dobre. Po 3. kolejkach byliśmy liderem grupy, a teraz mamy tyle samo punktów co Górnik Zabrze, który plasuje się na pierwszym miejscu w tabeli. Przed sezonem postawiliśmy sobie za cel znalezienie się w Top 4. Oceniając teraz potencjał przeciwników i to, w jaki sposób grają, myślę, że jest to realny cel – środek tabeli.

Obserwuję CLJ-ki już od kilku lat i wysnułem taką teorię, że beniaminkowie, którzy wchodzą na poziom centralny U-15 i U-17, potrzebują trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do tej ligi, bo jest to dla nich coś nowego. To są młodzi chłopcy i przychodzi im rywalizować w bardzo dobrze opakowanej lidze z renomowanymi markami. Na meczach pojawiają się skauci ekstraklasowych klubów i selekcjonerzy młodzieżowych reprezentacji Polski. Z niektórych spotkań są prowadzone transmisje na żywo. Do tego dochodzi też pierwsze zainteresowanie medialne itd. To wszystko wiąże się z tzw. tremą debiutanta, gdzie w tych pierwszych kolejkach zawodnicy mierzą się ze stresem i po prostu nie są w stanie pokazać w pełni swoich umiejętności. Czy wasi zawodnicy też odczuwali tę tremę? Czy wyniki sugerują nam to, że weszli do tej ligi jak po swoje?

– Pomogły nam na pewno mecze barażowe o CLJ U-15, bo tam czuliśmy większą presję i stres. W pierwszym meczu ze Stalą-Śrubiarnia Żywiec było widać po chłopcach to, że są spięci i lekko sparaliżowani rangą spotkania. W rewanżu już zagraliśmy o wiele lepiej. My, trenerzy chcieliśmy zdjąć presję z naszych zawodników na pierwsze kolejki CLJ-ki. Wiele osób mówiło, że starcie z GKS-em Katowice w 1. serii gier będzie bardzo istotne i od niego może zależeć to, jak ułoży się dalsza część rundy. I mówiliśmy chłopakom, że wcale nie jest to najważniejszy mecz w sezonie, bo to dopiero pierwsze spotkanie w tej lidze, a takich jest czternaście. Na pewno trema towarzyszyła chłopakom, bo przyszli kibice, a obok boiska były ustawione kamery regionalnej telewizji. Jednak nie widziałem po chłopakach tego, żeby byli mocno przejęci tym wydarzeniem. Wydaje mi się, że zawodnicy często odczuwają emocje trenerów. Jeśli my, szkoleniowcy spokojnie podchodzimy do meczu, to też przekłada się na zespół. Myślę, że pod względem mentalnym chłopcy dobrze znoszą Centralną Ligę Juniorów. Sądzę, że bardziej spięci byli na meczu z Górnikiem Zabrze w 3. kolejce, kiedy to mierzyły się ze sobą dwa zespoły, które mają komplet punktów. To była walka o lidera, która nas lekko spięła.

Jeśli trener jest zestresowany, stremowany, to jego emocje przekładają się na zespół? Przez co sami zawodnicy są spięci i przejęci danym wydarzeniem?

– Myślę, że ma to duże przełożenie. Wiadomo, że zawodnicy sporo ze sobą rozmawiają o meczach. Do tego dochodzą rodzice, którzy mogą dokładać dodatkową presję, ale trener ma wpływ na zespół. Jest takie powiedzenie – drużyna jest odbiciem trenera. Gdy trener pokazuje, że jest spięty, zestresowany, to przelewa się to również na chłopaków. Jeżeli szkoleniowiec emanuje spokojem, to zespół zaraża się tym od niego.

Co w momencie, kiedy adrenalina uderza do głowy i udziela się trenerowi podczas meczu? To też przekłada się na zespół? Bo wtedy towarzyszą nam różne emocje, gdy żyjemy spotkaniem.

– Tak, adrenalina też mi towarzyszy podczas spotkań ligowych. Śmieję się, że po tym sezonie na pewno przybędzie na mojej głowie parę siwych włosów. Adrenalina jest potrzebna. Trzeba to wszystko zrównoważyć. Nie można być za spokojnym. Należy walczyć o swoje. W kontekście tego spokoju miałem bardziej na myśli wszystko to, co dzieje się przed meczem, żeby nie pompować 14-latków na spotkanie ligowe. Wychodzimy z takiego założenia, żeby nawet tę presję z nich znosić, żeby ze spokojem wchodzili na boisko. To są młodzi zawodnicy, którzy nie potrzebują nadmiernej motywacji, ponieważ oni już sami z siebie są zmotywowani do treningu i rywalizacji na murawie. Trener musi dbać o to, żeby ich nie przemotywować i nie nakładać dodatkowej presji. Emocje na boisku są zupełnie czymś innym. Bo, jeśli nakręcimy zawodników na mecz już kilka dni wcześniej, to możemy sprawić, że oni nie będą spali, bo będą tak przejęci i zestresowani tym, że czeka ich ważne wydarzenie. Adrenalina, stres i emocje powinny pojawiać się dopiero na murawie. Ważne, żeby zawodnik przystępował do spotkania wyspany i naładowany energią. Gdy podchodziliśmy do meczów barażowych, zauważyłem u zawodników, że różnie podchodzą do tego wydarzenia na kilka godzin przed jego rozpoczęciem – jedni są wyluzowani, uśmiechnięci i żartują między sobą, a drudzy, którzy na co dzień emanują wielką radością, byli wyciszeni i skupieni na meczu. Obie metody zdały egzamin.

Czy to, czego się pan spodziewał po CLJ-ce, się sprawdziło? Jakie są trenera odczucia po pierwszych kolejkach?

– Spodziewaliśmy się tego, w jaki sposób będą grać przeciwnicy. Wiedzieliśmy, że mamy mocny zespół, w którym są chłopacy o wysokich umiejętnościach indywidualnych. Zaskoczyło mnie to, że jest w tej lidze aż tak bardzo wyrównany poziom. Myślałem, że są tu drużyny, które będą mocno odstawać poziomem od reszty. Liga jest wyrównana. Każdy z każdym może wygrać. Podejrzewałem, że w tej kategorii wiekowej zespoły, które mocno stawiają na selekcje, będą wysoko wygrywały z resztą, a tak nie jest i to mnie najbardziej zaskoczyło w tej lidze.

W ostatnich latach dość często oglądamy Odrę Opole na poziomie centralnym, ale raczej są to krótkie pobyty. Można odnieść takie wrażenie, że jesteście za silni na województwo, a za słabi na poziom centralny, bo zawsze szybko wracaliście do CLJ-ki. Z czego to wynikało? I czy są przesłanki ku temu, żeby wasze zespoły na stałe zagościły w CLJ-kach?

– Faktycznie, było tak, że do tej pory Odra Opole zawsze walczyła o utrzymanie w CLJ-ce, a w I lidze wojewódzkiej o szybki powrót na ten poziom. Myślę, że rocznik 2005 już pokazał, że jesteśmy w stanie zagościć w CLJ-ce na dłużej. W tamtym sezonie dwukrotnie utrzymali się w CLJ U-17, dzięki temu rocznik 2006 może teraz rywalizować na tym poziomie. Zmieniamy swoje podejście do CLJ-ek. Nie mówimy już o tym, że celem numer jeden jest utrzymanie – my walczymy o coś więcej. Mamy większe ambicje i gramy nie tylko dla siebie, ale i młodszych roczników, żeby cała akademia rosła w siłę. Jestem przekonany, że Odra Opole idzie do przodu też pod kątem organizacyjnym. Wiele ciekawych projektów zostało wdrożonych w klubie, które odpowiednio funkcjonują. Mamy dobrą bazę treningową i świetnych szkoleniowców. I przychodzą do nas coraz to lepsi zawodnicy z całego regionu. Owszem, cały czas ci najbardziej utalentowani szybko opuszczają województwo, żeby móc się rozwijać w bardziej renomowanych akademiach. Od tego nie uciekniemy. Aczkolwiek w ostatnim czasie zaczęli do nas przychodzić zdolni zawodnicy nie tylko z Opola, ale i całego regionu. To wszystko, co wymieniłem, moim zdaniem sprawi, że nie będziemy gośćmi w tej lidze, a stałymi bywalcami.

Czym dla trenera jest Centralna Liga Juniorów? Jak pan ją traktuje?

– Przede wszystkim jest to dla mnie pole, na którym mogę się sprawdzić i zweryfikować swoją wiedzę i umiejętności trenerskie w praktyce na wysokim poziomie. To jest dobre miejsce do nauki. Grając w lidze wojewódzkiej, drużyny nie są tak mocne i rozwinięte pod względem taktycznym jak w CLJ-ce. Będąc w CLJ-ce, analizuję rywali i dużo się uczę. Dla mnie to jest też szansa na to, żeby pokazać i wypromować naszych zawodników. Być może swoją dobrą postawą w lidze, zasłużą na powołanie do kadr młodzieżowych. Też myślimy o tym w tym kontekście.

Jaki jest cel Odry Opole na rundę jesienną CLJ U-15?

– Górna połowa tabeli, czyli miejsca 1-4. Wierzymy, że nam się to uda. Na pewno jest to wymagający cel, ale jak najbardziej realny do zrealizowania.

Gdy nie uda się wam zrealizować tego celu, ale utrzymacie się w CLJ U-15, to jak będziecie postrzegać ten wynik? Rozczarowanie?

– Zależy, w jaki stylu osiągnęlibyśmy to utrzymanie. Pełna satysfakcja będzie wtedy, kiedy zrealizujemy w pełni założony przez nas cel. Jeżeli nie, to zobaczymy, na ile go nie zrealizowaliśmy. Aczkolwiek głęboko wierzę w to, że znajdziemy się w górnej części tabeli i nie będziemy musieli się zastanawiać nad tym, czy utrzymanie nas satysfakcjonuje.

Samo utrzymanie w CLJ-ce nie będzie satysfakcjonujące dla Odry Opole? 

– Ciężko powiedzieć. Na pewno będzie potrzebne, bo widząc, jak radzi sobie nasz młodszy rocznik, to warto postarać się o to, żeby mogli od przyszłego sezonu spróbować swoich sił w CLJ-ce. Ta drużyna bardziej pasuje do CLJ-ki niż I ligi wojewódzkiej. Chcemy tam być. To jest dla nas bardzo ważne, żeby nasi zawodnicy mieli odpowiednie miejsce do rozwoju.

Co pan sądzi o tym, żeby każdy trener dążył do jednej konkretnej specjalizacji, żeby w przyszłości był ekspertem od jednej dziedziny czy grupy wiekowej, z którą pracuje? Pytam o to dlatego, że pan na co dzień pracuje zarówno z dziećmi, jak i młodzieżą. Czy pan dąży do tego, żeby być specjalistą w jednej dziedzinie? Czy wychodzi pan z założenia, że dobry trener jest w stanie odnaleźć się w każdej grupie treningowej i ogólna wiedza oraz doświadczenie, wystarczą w tym, żeby być dobrym szkoleniowcem?

– Bardzo fajne pytanie. Przyznam, że często się nad tym zastanawiałem. Gdy zaczynasz pracę jako trener, to ważne jest to, żeby spróbować swoich sił w kilku różnych kategoriach wiekowych, żeby określić to, gdzie najbardziej pasujemy. Bez sprawdzenia tego, nigdy nie dowiemy się, czy nie mamy większych predyspozycji do pracy z innymi rocznikami. Dlatego uważam, że warto próbować swoich sił w różnych kategoriach wiekowych i w różnych rolach, nie tylko jako pierwszy trener. W idealnym świecie i docelowo powinno być tak, że trener pracuje tylko z jedną kategorią wiekową, bo wtedy wie, co działa, a co nie. Wie również jak rozmawiać z zawodnikami i czego im nie mówić oraz to, jakie środki treningowe działają, a jakie nie. Do tego ma też ogromną wiedzę na temat etapu rozwojowego zawodnika w danym wieku.

To byłoby optymalne rozwiązanie. Aczkolwiek trenerzy raczej dążą do tego, żeby próbować nowych rzeczy i pracować, co rusz to ze starszymi zawodnikami. Ta droga często prowadzi do seniorskiej piłki. Gdyby mnie pan o to spytał trzy lata temu, odpowiedziałbym, że do końca życia mogę pracować z kategorią orlik, bo jest to dla mnie fantastyczna grupa, w której świetnie się czuję. Gdy później obejmowałem koleje grupy orlika, to zauważałem, że szybciej łapią kolejne rzeczy. Być może było to spowodowane tym, że miałem już taką wiedzę, jak ich tego nauczyć. Bo sześć lat pracowałem z drużynami w kategorii orlik. Kiedyś miałem styczność z trampkarzami, ale miało to miejsce w mniejszej szkółce, a teraz mam przyjemność prowadzić taki zespół w Odrze Opole. Wkręciłem się w piłkę jedenastoosobową. I chciałbym się w niej rozwijać.

Czy pan przebywa drogę do seniorskiej piłki? To są pańskie główne pobudki, ambicje i aspiracje trenerskie? Czy jest pan na etapie poszukiwania siebie i odpowiedniego miejsca, w którym będzie się czuł najlepiej i najbardziej kompetentny? Czy chce pan być specjalistą w danej dziedzinie, jeśli tak, to jakiej?

– Na chwilę obecną piłka seniorska na poziomie amatorskim mnie nie kręci. Chciałbym być specem od piłki młodzieżowej. Ciężko mi wskazać teraz jedną konkretną kategorię wiekową. Ostatnio czytałem wywiad z trenerem Miłoszem Stępińskim, który powiedział: „jeśli jesteś elastyczną osobą, która się non stop uczy i potrafi z ludźmi rozmawiać, to odnajdziesz się i dogadasz z każdym zawodnikiem i zawodniczką”. On wychodzi z założenia, że można z powodzeniem pracować zarówno z mężczyznami, jak i kobietami w każdej kategorii wiekowej. Myślę, że po części jest to możliwe. Aczkolwiek najbardziej optymalne jest długoletnie pracowanie z jedną kategorią. W taki sposób pozyskujesz większą wiedzę i doświadczenie w praktyce.

Jakie są różnice w pracy z kategorią orlika a trampkarzem? Oprócz tych podstawowych, że orliki to piłka siedmioosobowa, a trampkarz to jedenastoosobowa.

– Różnice są widoczne w kilku aspektach. Przede wszystkim wymieniłbym jedną rzecz – komunikacja. Inaczej trener rozmawia i żartuje z orlikami niż z trampkarzami, a jeszcze inaczej z juniorami starszymi. Główna umiejętność trenera to dostosowanie swojej komunikacji do zawodników na danym etapie rozwoju. To jest bardzo ważne. Kolejna sprawa to sam trening, gdzie w orliku bardziej skupiasz się na działaniach indywidualnych niż zespołowych, a w trampkarzu na odwrót. Im zawodnik starszy też więcej możesz od niego wymagać i podnosić poprzeczkę trudności.

Trudniej pracuje się z orlikami czy trampkarzami?

– Jednymi i drugimi pracuję mi się bardzo dobrze. Najtrudniej prowadziło mi się trening skrzatów. Sama jednostka była bardzo przyjemna i dzieci są bardzo wdzięczne, ale najbardziej zmęczony byłem po zajęciach z najmłodszymi. Orlika i trampkarza nie określałbym w skali trudności, a w skali przyjemności.

Jak ta skala przyjemności wygląda?

– Trudne pytanie. U młodszych dzieci jest więcej luzu i relaksu u trenera. W kategorii trampkarza trzeba trzymać zawodników w większych ryzach, bo jest to też wiek dojrzewania, gdzie zawodnicy chcą wejść trenerowi na głowę. Jednak moja przyjemność pracy w obu kategoriach wynosi 10/10.

Chciałbym być pan specjalistą od danej kategorii wiekowej? Będzie trener do tego dążył?

– Docelowo chciałbym byś specjalistą od piłki młodzieżowej. W dużych akademiach rotują cię między kategoriami wiekowymi, więc trudno nawet wskazać jedną. Chciałbym po prostu działać w piłce młodzieżowej, ale z tej dziecięcej nie chcę rezygnować. Gdybym miał na stole dwie propozycje – praca z seniorami na niższym szczeblu lub z dziećmi w dużej akademii, to wybrałbym tę drugą opcję.

Czy dalej pan łączy pracę z orlikami z trampkarzami, czyli prowadzi treningi dwóch różnych grup treningowych? Czy łatwo jest to ze sobą połączyć? Czy nie jest to chwytanie dwóch srok za ogon, żeby tylko więcej zarobić? Czy nie są to na tyle skrajne kategorie wiekowe, że trener może pogubić się z doborem komunikacji do danej grupy, bo raz pracuje z jednymi, a innym razem z drugimi? Podam przykład do ostatniego pytania – na studiach język angielski prowadziła pewna nauczycielka, która na co dzień pracuje z dziećmi z klas 1-3. I od razu było to widać, bo używała tych samych komunikatów, języka, zasad i technik prowadzenia zajęć jak na lekcjach z dziećmi, a przyszło jej pracować z dorosłymi ludźmi. Nie potrafiła, w moim odczuciu, dostosować się do zupełnie innej grupy odbiorców. Zastanawiam się, czy to też może być widoczne u pracy trenera.

– Bardzo ciekawe spostrzeżenie. Myślę, że to wszystko zależy od człowieka – kwestia indywidualnego podejścia. Uważam, że jestem w stanie to ze sobą łączyć. Rok temu pracowałem z dwoma grupami treningowymi – U-11 i U-14. W tej chwili jestem pierwszym trenerem U-15 i drugim szkoleniowcem U-10. Łączę te funkcje, żeby było ciekawiej, nieraz mam tak, że odbywa się jeden trening po drugim, czyli najpierw pracuję ze starszymi, a później wchodzą młodsi. Jeżeli ktoś analizuje swoją pracę i to, w jaki sposób się komunikuje, to jest w stanie dogadać się z jedną i drugą grupą. Trzy główne kompetencje trenera: miękkie, organizacja pracy i merytoryka. Chcemy być najlepsi we wszystkich trzech obszarach. Jednak u mnie jest tak, że kompetencje miękkie ma na najwyższym poziomie. Widzę, że jedni i drudzy zawodnicy dobrze czują się na moich zajęciach. Mam zaufanie i autorytet, zarówno u dzieci, jak i młodzieży. Myślę, że są zadowoleni z tego, w jaki sposób z nimi rozmawiam i prowadzę zajęcia, ale to pytanie należy im zadać. To jest indywidualna sprawa. Moim zdaniem można ze sobą pogodzić pracę z dwoma różnymi kategoriami wiekowymi.

Pogodzić? Czy można być efektywnym, skutecznym i dobrym trenerem w dwóch różnych kategoriach wiekowych? Czy to nie jest chwytnie dwóch srok za ogon?

– W idealnym świecie trener prowadzi tylko jeden zespół i zajmuje się tylko jedną kategorią wiekową. Odpowiadając na pytanie, uważam, że nie tylko da się to łączyć ze sobą, ale przy tym pracować efektywnie. Na co dzień trenerzy akademii Odry Opole pracują też w szkole, ale nie ma tam aż tyle godzin wychowania fizycznego w tygodniu, że każdy trener jest w stanie na spokojnie przygotować się do dwóch treningów. Mamy więcej czasu od tych szkoleniowców, którzy są zaaferowani inną pracą zawodową, że mają problem z tym, żeby dobrze przygotować się do jednego treningu, bo życie zawodowe zabiera im mnóstwo czasu. Mamy większy komfort pracy. Nie siedzimy codziennie w szkole po 8-10 godzin i dzięki temu możemy efektywnie i skutecznie przygotować się do zajęć treningowych. Da się to zrobić.

Nigdy nie ma takich myśli, żeby tylko odbębnić trening, zarobić pieniądze i wrócić do domu?

– Na szczęście nie mam takich myśli. Gdy się takie pojawią, to będzie sygnał, że trzeba skończyć z pracą trenera. Nie jest to dla mnie żaden kłopot. Z wielką przyjemnością podążam z jednego treningu na drugi.

Co jest najważniejsze w pracy z dziećmi?

– Uważam, że najważniejsze jest przekazywanie zawodnikom pozytywnych emocji, dobrych relacji, motywacji wewnętrznej i budowanie w nich pewności siebie. Sporą satysfakcję daje mi, to gdy widzę, że mój zespół nie czuję strachu przed rywalem po roku, dwóch latach pracy ze mną. Nieraz jest tak, że nasze ekipy na lokalnym podwórku są bardzo mocne, jednak gdy wyjeżdżają gdzieś w Polskę, i im nie idzie, to szybko zwieszają głowy w dół, dlatego też wymieniłem motywację wewnętrzną i budowanie pewności siebie. Ważne jest też utrzymanie w treningu pozytywnej atmosfery, żeby dzieci zawsze były uśmiechnięte. Mam takie powiedzenie – dzieci po treningu powinny być zmęczone, zadowolone i zainspirowane. Gdy tak jest, to trening można uznać za udany.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Akademia Odry Opole