CLJ-ka od środka: „Każdy może się rozwijać, tylko trzeba chcieć”

Przed sezonem Lechia Gdańsk zrezygnowała z drużyny rezerw. Jaką mają alternatywę do wprowadzania młodych zawodników do piłki seniorskiej? Czy CLJ U-19 jest w stanie przygotować juniora do wejścia do Ekstraklasy? Jak młody trener, który zaczyna swoją przygodę z tym zawodem, pracując z najmłodszymi, może dojść do piłki seniorskiej? Rozmawiamy z Tomaszem Byszko, szkoleniowcem Lechii Gdańsk U-19. 

CLJ-ka od środka: „Każdy może się rozwijać, tylko trzeba chcieć”

Jakie ma pan pierwsze przemyślenia i wnioski po początku sezonu CLJ U-19?

– Przede wszystkim, że ta liga jest nieprzewidywalna. Każdy z każdym może wygrać, przegrać, i zremisować. CLJ-ka jest świetna dla młodych zawodników. Mecz meczowi nie jest równy. Spójrzmy chociażby na Legię Warszawa, która świetnie weszła w sezon, wygrywała wszystko, jak leci, a później przegrała trzy mecze z rzędu. Z kolei nasze początki były bardzo ciężkie. Następnie trochę się odbiliśmy od dna, ale niestety, w miniony weekend przegraliśmy z Jagiellonią Białystok (1:2 – przyp. red.). Wynik nie był satysfakcjonujący jak również nasza gra. Widoczne są duże skoki formy. Trudno jest utrzymać optymalną dyspozycję przez cały sezon w rozgrywkach juniorskich.

Jak pan ocenia poczynania swojego zespołu? Miejsce w tabeli na pewno nie jest satysfakcjonujące, bo jesteście w strefie spadkowej, ale czy widzi pan postęp i rozwój? 

– W pierwszych kolejkach graliśmy dobrze w piłkę. W pierwszym meczu ze Śląskiem Wrocław zremisowaliśmy, mimo że mieliśmy wiele klarownych sytuacji do zdobycia bramek. Duży niedosyt był po tym spotkaniu. Powinniśmy wygrać i to w bardzo dobrym stylu. W późniejszych meczach byliśmy świadkami typowo juniorskiej piłki – proste błędy i zmiany obrazu spotkania w najmniej oczekiwanym momencie.  Z Lechem Poznań prowadziliśmy 2:1 do 87. minuty i graliśmy w przewadze jednego zawodnika. Przegraliśmy ten mecz 2:3. Ta liga uczy pokory i wyrachowania, że trzeba czasem zagrać prostą piłkę, żeby utrzymać korzystny rezultat. Na pewno nie wyszedł nam mecz z Legią Warszawa (1:6 – przy. red.). Legia na nas wyszła bardzo zdeterminowana i pewna siebie po 4 wygranych meczach z rzędu, grali bardzo dobrze w organizacji ofensywnej i momentami wyglądali jak drużyna seniorska w swoich działaniach czemu nie potrafiliśmy się przeciwstawić. Im dalej w las, było u nas już lepiej, bo poprawiliśmy grę w defensywie. W pierwszych pięciu meczach straciliśmy czternaście goli, a w kolejnych czterech tylko trzy. Widać postępy. Trzeba też wspomnieć, że ten zespół, który przystąpił do tych rozgrywek, to zupełnie nowa ekipa. To nie są ci sami zawodnicy, którzy awansowali do CLJ U-19. Kilku zawodników odeszło, dobraliśmy zawodników z młodszych roczników. Na rok wypadliśmy z obiegu, rywalizowaliśmy na dużo niższym poziomie, a inne kluby z tej ligi, które kontynuują drabinkę szkoleniową, nie zatraciły roku i grały dalej. Taki Lech, Śląsk czy Pogoń tymi rocznikami grali już w ubiegłym sezonie w CLJ U-18.

Brak doświadczenia to największy problem Lechii w pierwszych kolejkach?

– Nie, tu nie chodzi o doświadczenie. Po prostu zawodnicy z innych klubów mieli okazję rywalizować przez rok na wyższym poziomie niż nasi zawodnicy, a to też ma wpływ na rozwój zawodników. Graliśmy w Lidze Makroregionalnej, gdzie mecze kończyły się po pięć, sześć do zera. Nijak się to ma z rozwojem. W CLJ U-19 każde spotkanie jest dla nas cenną lekcją i zbiorem informacji, żeby rozwijać naszych zawodników dalej.

Jak określiłby pan potencjał swojego zespołu?

– Od samego początku uważam, że ten zespół, który tutaj mamy, jest w stanie wygrać z każdą drużyną w tej lidze. W niedalekiej przeszłości trzy lata prowadziłem zespół rocznika 2005 i mam rozeznanie, jeśli chodzi o poziom zawodników z innych klubów i wiem też na co stać moich zawodników. Uważam, że górna ósemka w tabeli jest w naszym zasięgu, nawet pomimo naszego słabego startu. Naszym celem jest rozwój zawodników. Chcemy ogrywać coraz to młodszych chłopaków. I będziemy dążyć do utrzymania, żeby zachować ciągłość drabinki szkoleniowej, żeby młodsze roczniki też mogły rywalizować na najwyższym poziomie w Polsce.

Co by pan chciał uzyskać podczas pracy z tym zespołem? Jaki jest główny cel szkoleniowy? Co chciałby trener zobaczyć w swoim zespole, czego jeszcze nie ma?

– Finalnie tu nie chodzi o zespół. Chciałbym w przyszłym sezonie zobaczyć dwóch, trzech zawodników w pierwszym zespole. To byłaby największa nagroda za pracę z tą drużyną. Przede wszystkim chcę, żeby moi podopieczni rozwijali się i pokazywali swoje umiejętności w meczach. Chcę oglądać ich progres z meczu na mecz. Tak będzie się działo, jeśli chłopcy będą wyciągać wnioski, dobrze pracować w tygodniu i będą mieli odwagę pokazać to w meczu ligowym.

Czego się pan uczy/nauczył, dzięki pracy w Centralnej Lidze Juniorów? Co daje panu ta liga?

– Na tym poziomie jestem dopiero pierwsze miesiące. Tak samo zawodników jak i mnie ta liga uczy pokory, że na wszystko trzeba znaleźć sposób, spokojnie do tego podjeść, wierzyć w swoją ideę gry i ją realizować, bo tylko w taki sposób jesteśmy w stanie rozwijać zespół. Ważne jest, żeby nie skakać z kwiatka na kwiatek. Bardzo istotna jest cierpliwość. To jest dobra droga do osiągnięcia sukcesu. A tym sukcesem jest rozwój zawodników i doprowadzenie ich do najwyższego szczebla rozgrywkowego w Polsce. Dla mnie jako trenera ta liga sprawia, że szukam więcej rozwiązań, bo każdy przeciwnik jest inny. Jedni prezentują bardziej fizyczny futbol, a drudzy techniczny, piłkarski. Są takie zespoły, które próbują wciągnąć przeciwnika i szukać przestrzeni za plecami.

Niektórzy od razu grają bezpośrednim podaniem. Na pewno to jest nauka. Z takiej analizy możemy wyciągnąć wnioski i uwypuklić to, gdzie nasi zawodnicy mają braki i na co mniej i gorzej reagują. My mamy możliwość pracy na GPS-ach i szczegółowo to analizujemy. Dzięki temu w środku tygodnia jesteśmy w stanie generować odpowiednie wartości, które przydatne są w meczu. Pod względem szkoleniowym wiele można się nauczyć – działania taktyczne, intensywność gry. Do każdego spotkania ligowego chcemy się jak najlepiej przygotować i dla trenera oraz jego sztabu jest to zawsze wyzwanie. Moja współpraca z Tomaszem Kaczmarkiem, który do niedawna był trenerem naszego pierwszego zespołu dużo mi dała. On miał fajne powiedzenie: „chciałbym, żeby moi zawodnicy przez trzy-cztery najbliższe dni do meczu potrafili już to spotkanie rozegrać”. Chodzi o to, żeby tak dobrać środki treningowe, żeby zawodnicy realizowali nasze założenia meczowe we fragmentach gry i samych ćwiczeniach.

Jak pan podchodzi do analizy taktycznej pod względem rozpracowywania najbliższego rywala i szykowania gry stricte pod niego w CLJ U-19?

– Drugi trener jest odpowiedzialny za analizę przeciwnika, ale nie jest ona tak szczegółowo jak w Ekstraklasie. Chodzi tylko o to, żeby dowiedzieć się, w jaki sposób pressuje nasz rywal, gdzie możemy szukać naszej przewagi. To tylko tyle. Byłem w sztabie pierwszego zespołu i wiem, że tam bierze się pod uwagę dużo więcej  szczegółów – jak kontrują, kto zostaje z tyłu, w jakich poszczególnych sektorach bronią itd. Większą uwagę skupiamy jednak na analizie swojego zespołu i jego działaniach. 

Czy CLJ U-19 jest w stanie przygotować młodych zawodników bezpośrednio do zespołu ekstraklasowego? Czy to jest możliwe?

– To jest kwestia indywidualna. Jednego zawodnika przygotuje a drugiego nie. Znałem wcześniej poziom Centralnej Ligi Juniorów z obserwacji, bo pracowałem w drużynie rezerw i widzę duży progres w organizacji gry i indywidualnych umiejętnościach zawodników na poszczególnych pozycjach. W CLJ-ce jest tak, że popełniony błąd nie zawsze kończy się on bramką, a doświadczyliśmy tego na poziomie IV ligi. Jednak pod względem organizacji gry, szukania rozwiązań, operowania przestrzenią i piłką, CLJ-ka jest lepsza niż każda IV liga i niższe ligi seniorskie. Jednak to jest kwestia indywidualna. Bo dobrze wiemy, że tu nie chodzi tylko przygotowanie piłkarskie. Ekstraklasa jest dość wymagającą ligą, jeśli chodzi o parametry fizyczne. I trzeba na to zwrócić uwagę, żeby zawodnik mógł nawiązać walkę sportową na treningu i później w meczu.

Marcin Salamon, trener akademii Rakowa uważa, że nie da się tak przygotować zawodnika  z CLJ-ki, żeby od razu zafunkcjonował w  Ekstraklasie: – Żadna akademia nie jest jednak w stanie tak przygotować zawodników, by byli oni całkowicie ukształtowani i właściwie z miejsca zafunkcjonowali efektywnie w drużynie seniorskiej. Proces przygotowywania tych piłkarzy wymaga komunikacji i oddziaływania na wielu płaszczyznach. 

– Dawid Drachal ostatnio zadebiutował w Ekstraklasie w barwach Miedzi Legnica, a w zeszłym sezonie grał w Escoli w CLJ-ce i reprezentacji Polski U-17. Po drodze miał bodajże jeden mecz w rezerwach. Drachal przyszedł 1 września do Miedzi i po miesiącu zadebiutował w ESA. Kacper Urbański, co prawda miał za sobą kilka występów w drugiej drużynie, ale jako 15-latek wszedł do pierwszego zespołu bezpośrednio z drużyny juniorskiej, choć wcześniej też trenował z „jedynką”, ale mówimy o 15-latku, a nie 19-latku. Uważam, że każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Myślę, ze gdybyśmy skupili się tylko na jednym zawodniku, to bylibyśmy w stanie go odpowiednio przygotować do gry w Ekstraklasie, ale odbyłoby się to kosztem wszystkich innych zawodników.

Tu też nie chodzi o sam debiut, trener Salamon zauważył, że młodzi zawodnicy, którzy grają w CLJ-ce, nie są w stanie z miejsca wejść do pierwszej drużyny i zafunkcjonować tam na dłużej. Owszem, mogą zadebiutować i nawet wypaść dobrze, ale z biegiem czasu odczują to, że nie są jeszcze gotowi na to, żeby grać w tej lidze tydzień w tydzień.

– Pełna zgoda. To jest zupełnie inna intensywność, której trzeba się nauczyć w praktyce. Ekstraklasa jest wymagającą ligą dla młodych zawodników. Trenerom zależy na tym, żeby młody chłopak nie tylko pokazał swoje umiejętności piłkarskie, ale był też gotowy do podjęcia walki na boisku. 

Znajdziemy takie przypadki zawodników, którzy bezpośrednio z CLJ-ki weszli do Ekstraklasy i w ej od razu zabłysnęli, ale z czasem wyglądają coraz gorzej, bo nie byli jeszcze gotowi na ten poziom. Pierwszy na myśl przeszedł mi Filip Marchwiński. W debiucie gol, a później kapitalny mecz z Legią. Ogromny talent, który z biegiem czasu nie odnalazł się jeszcze w tej lidze. Mimo tego, że miał świetne pierwsze mecze.

– Pamiętam Marchwińskiego z czasów juniorskich i robił wielką różnicę na boisku. Myślałem, że w Ekstraklasie się pokaże i szybko wyjedzie za granicę, a dzisiaj walczy dalej o podstawowy skład w Lechu. 

I nie zachwyca. Takich przykładów znajdziemy więcej. Młodych chłopaków, którzy robili dobre pierwsze wrażenie, a później się spalili. Zadaniem trenerów młodzieżowych jest przygotowanie młodego zawodnika do piłki seniorskiej, żeby w niej zafunkcjonował na dłużej, a nie tylko na chwilę. Debiut nie ma większego znaczenia. Jak wy chcecie przygotować młodego zawodnika do Ekstraklasy? Nie rozumiem, dlaczego Lechia Gdańsk zrezygnowała z drużyny rezerw. To był taki pomost i miejsce na oswojenie się z seniorską piłką.

– Poziom IV ligi pomorskiej nie jest najbardziej optymalnym środowiskiem do rozwoju dla młodych chłopaków. Klub podjął taką decyzję, a nie inną. Nie będę jej komentował. Mogę za to powiedzieć o naszej strategii. Gdy zobaczymy po rundzie jesiennej lub po sezonie, że nasz młody zawodnik wyróżnia się w CLJ-ce, to będziemy mogli zaproponować wypożyczenie klubowi z pierwszej lub drugiej ligi. Gdy Lech nie miał rezerw w II lidze, to w taki sposób działał, ogrywał swoich zawodników w innych drużynach seniorskich. U nas też to wcześniej działało. Karol Fila był na wypożyczeniu w Chojniczance Chojnice, a gdy wrócił był pierwszoplanową postacią pierwszego zespołu i wyjechał do Francji. Ostatnio znowu zaczął grać w Ligue 1. To też nam pokazuje, że możemy szukać innych rozwiązań. Ponadto najbardziej wyróżniający się zawodnicy stale otrzymują możliwość treningów z 1 zespołem, a na pewno kilku wyjedzie z „jedynką” na zimowy obóz. Wszystkie drogi nie muszą prowadzić przez rezerwy. Klub wybrał taki model i będziemy nim podążać.

Narzeka pan na piąty poziom rozgrywkowy, ale zawsze można wywalczyć awans do III ligi i tam już są lepsze zespoły. Wiele klubów z Ekstraklasy stawia na rezerwy i ogrywa juniorów w II lub III lidze. To przynosi im owoce.

– Zgadzam się, że III liga to byłaby na pewno lepszym miejsce do rozwoju z perspektywą na awans na poziom centralny. Jednak IV liga to tylko nazwa. Sam pan zauważył, że jest to piąty poziom rozgrywkowy. I czasami te mecze nie były wyzwaniem dla naszych zawodników. Centralna Liga Juniorów jest bardziej wymagająca pod względem rozwiązywania boiskowych problemów niż IV liga. Mamy CLJ U-19 na niej się skupiamy i robimy wszystko, żeby naszych zawodników jak najbardziej optymalnie móc rozwijać.

Przebył pan drogę w akademii Lechii Gdańsk od najmłodszych roczników do pierwszej drużyny. Teraz pan prowadzi zespól w CLJ U-19, bo klub zrezygnował z drugiego zespołu. Jak panu się to udało? Bo zaczynał trener od zera i stopniowo szedł w górę? Znam trenerów, którzy też byli w dużych akademiach, ciężko pracowali, stawiali na swój rozwój, ale nie szli w górę i w pewnym momencie rezygnowali z trenerki, bo bardzo mało zarabiali. Jak pan to zrobił?

– Mówiłem o młodych zawodnikach, którzy wchodzą do piłki seniorskiej, że to zależy od indywidualnego podejścia. I u trenerów jest to samo. Co zadecydowało o tym? Na pewno determinacja i dążenie w realizacji marzenia i celów, które sobie założyłem. Od zawsze moim największym marzeniem i głównym celem jest praca z pierwszym zespołem. Od czego się to zaczęło? Przeszedłem przez wszystkie szczeble piłki młodzieżowej, nie tylko w Lechii, bo zaczynałem z najmłodszymi rocznikami w Bałtyku Gdynia. Gdy cofniemy się jeszcze dalej, to dojdziemy do etapu, gdzie chciałem być piłkarzem i próbowałem swoich sił w drugoligowym Bałtyku. Gdy trzeci raz zerwałem więzadła krzyżowe, to już wiedziałem, że chcę być trenerem na wyższym poziomie. Byłem zdeterminowany, żeby osiągnąć swój cel. Pamiętam, że moi znajomi reagowali śmiechem na moje zapowiedzi i wyznaczone cele. Od samego początku chciałem się rozwijać i jeździć po całym świecie, żeby szukać inspiracji. Byłem na wielu stażach zagranicznych, chociaż powiem szczerze, że jakbym wtedy miał tę wiedze, którą mam teraz, to na pewno nie pojechałbym na początku do takich klubów jak Ajax czy Benfica. Zacząłbym od miejsc, gdzie jest dobre szkolenie i nabytą wiedzę można od razu przenieść na polskie warunki.

Przedstawię, o co mi chodzi na przykładzie Slavii Praga. W tym klubie są trzy bazy treningowe. W jednym miejscu pracują drużyny od U-8 do U-11. W drugim od U-12 do U-15 i w trzecim od U-16 do seniorów. To są trzy różne lokalizacje oddalone od siebie w promieniu 16 kilometrów. Oni borykają się z problemem jednej bazy na wysokim poziomie. Warto zobaczyć taki ośrodek, który nie ma takich świetnych warunków jak najlepsi na świecie, bo Ajax czy Benfica wszystko mają na topowym poziomie. Wracając do pytania, zadecydowała determinacja, ciężka praca, do której podchodzę krytycznie i szukam różnych rozwiązań. Przede wszystkim analizę pracy drużyny zawsze zaczynam od siebie – czy ja mogłem zrobić coś lepiej? Później przechodzę do zawodników. Bardzo ważna jest też wiara w siebie i swoje umiejętności. Powiem szczerze, że miałem dwa takie momenty, gdzie chciałem rzucić trenerkę i zająć się czymś innym. Przyjemnie pracuje się z młodzieżą, ale to nie jest łatwa praca, jeśli chcesz coś więcej osiągnąć w tym zawodzie. Trzeba do tego podchodzić bardzo profesjonalnie, co często odbija się na życiu prywatnym i rodzinie. Staram się zawsze im zrekompensować czas, kiedy mnie nie ma, ale to nie jest takie proste.

Dlaczego pan się już nie dzieli wiedzą?

– Nadal chętnie się dzielę i rozmawiam o piłce, od czasu do czasu wrzucę coś na Twittera. W ostatnich dwóch latach na świat przyszło dwóch moich synków i nie mam czasu, żeby dalej prowadzić stronę „Dzielę się wiedzą”. Zmieniłem nazwę strony na All4coach i działam głównie na Twitterze, bo na Facebooku dostałem bana za prawa autorskie. To był bardzo fajny projekt. Lubiłem to robić. Pisałem sprawozdania po każdym stażu, konferencji, bo zdawałem sobie sprawę, że nie każdy jest w stanie gdzieś pojechać, coś zobaczyć, ale to też wynika z wiary w siebie i w to, co chcę w życiu robić – walki o marzenia. Bo to nie są trudne rzeczy do zrealizowania. Jeśli chcesz gdzieś pojechać, czegoś się dowiedzieć – możesz napisać do trenerów, dyrektorów szkolenia z innych klubów na Twitterze, Linkedin, Facebooku. To są normalni ludzie i często odpisują, pomagają i nie zbywają. Powiem szczerze, że nieraz za granicą czułem się lepiej niż w Polsce. Bo u nas często wiele spraw jest owianych tajemnicą, a tam trenerzy są bardzo otwarci, chcą rozmawiać i ciebie poznać. Są w stanie wiele pokazać. Wszystkie miejsca są otwarte, możesz zobaczyć i doświadczyć wszystko, co mają. Do tego pomagają w dostępie do różnych materiałów tekstowych czy wideo. Naprawdę każdy może się rozwijać, tylko trzeba chcieć. Bo w obecnych czasach mamy wszystko pod nosem, tylko trzeba wykazać inicjatywę.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix