Piątki, siódemki, dziewiątki, a może jedenastki? Kiedy wchodzić do nowej kategorii w piłce młodzieżowej?

Utarło się, że ostatnie miesiące spędzane w danej kategorii to doskonały moment na to, by rozpoczynać pierwsze szlify pod kątem następnego sezonu. W ten sposób można przygotować dzieci na to, co ich czeka za kilka miesięcy. Tylko czy aby na pewno tak być powinno?

Piątki, siódemki, dziewiątki, a może jedenastki? Kiedy wchodzić do nowej kategorii w piłce młodzieżowej?

Żak starszy (obecny rocznik 2014) od kolejnego sezonu rozpocznie grę 7v7, orlik starszy (2012) przejdzie do gry 9v9, zaś młodzik starszy (2010) wejdzie na duże boisko i zacznie rywalizacje 11v11. Nietrudno zatem spodziewać się, że trenerzy powoli będą dawać swoim zawodnikom okazje do gry właśnie we wspomnianej liczebności. Tutaj jednak pojawia się słuszne pytanie – czy w każdym przypadku ma to sens? Wielu trenerów śmieje się, że dzieci najchętniej grałyby po jedenastu już od najmłodszych lat. Oczywistym jest, że oglądają mecze, więc chcieliby móc rywalizować niczym Lewandowski i pozostali idole. Jednak z jakiegoś powodu, bardzo słusznego, tak się nie dzieje.

Ciągła gonitwa

Druga rzecz, która się nasuwa po rozmowach z trenerami dookoła, to ciągła gonitwa. Za pół roku czy rok przechodzimy do wyższej kategorii, np. z orlika do młodzika, więc gramy w „dziewiątkach”. Nie potępiam tego w każdym przypadku, gdyż każda decyzja ma inne podłoże i często ma sens. Akademie profesjonalne albo dążące do tego, żeby nimi być, mają dzieci wyselekcjonowane i są w stanie to wykonać. Jakość oraz świadomość dzieci dają podstawy ku temu i mogą rywalizować w starszej kategorii wiekowej. Na poziomie grassroots z kolei pomyślałbym nawet o opóźnieniu tego przejścia w większą liczebność zawodników na boisku!mówił w niedawnym wywiadzie na łamach Weszło Junior Michał Kowalczyk, koordynator grup U6-U13 w Akademii Górnika Łęczna.

Gonitwa to słowo klucz w tym wypadku. Widać to, chociażby po organizowanych turniejach. Autor tych słów prowadzi rocznik 2014, który do końca czerwca gra w „piątkach”, jednak poza rozgrywkami związkowymi… coraz trudniej będzie znaleźć taką rywalizację. Znaczna większość turniejów komercyjnych odbywa się już w „siódemkach”. Oczywistym jest, że to przygotowanie właśnie pod grę w kolejnym sezonie, na którą ochotę ma coraz większe grono trenerów. Oczywiście zamiast turniejów można pozostać w formule sparingowej, ale i tam powoli coraz więcej chętnych jest na granie 7×7. Dlaczego? Bo zaraz tak będziemy grać.

Brak rywalizacji = pójście „wyżej”

Jak to zwykle bywa, powodów takiego stanu rzeczy może być wiele. Jeśli to jest „tylko” przygotowanie pod następny sezon, wówczas można dyskutować ze słusznością takiego założenia. Często odbywa się to w kontekście braku rywalizacji na odpowiednim poziomie. Najlepsze akademie regularnie mierzą się z kłopotem braku jakościowych rywali w swoich regionach. Nie jest to żaden zarzut ani do największych, ani do tych prezentujących niższy poziom sportowy. To jednak nie tylko zmartwienie Lecha, Legii, Zagłębia czy Pogoni. Podobne sprawy dotyczą zdecydowanie mniejszych klubów, które w swoich gminach i powiatach są lokalnymi hegemonami w rocznikach. Co wtedy? Albo gram w danym roczniku i leję wszystkich 10:0, albo przenoszę się do starszego. Wówczas jest szansa na prawdziwą rywalizację. Jednocześnie moi zawodnicy nie muszą być w 100% gotowi do przejścia do większej liczebności na boisku, ale żeby ich rozwijać pod kątem rywalizacji, nie ma wyjścia.

Z drugiej strony trudno odmówić racji trenerowi, który po prostu nie chce wygrywania 10:0 w każdy weekend. Niby trudno narzekać na wygrywanie, ale wtedy nikt się nie rozwija – ani wygrywający, ani przegrywający. Co więcej, drużyna regularnie wygrywająca w takim stosunku może popaść w pewne pułapki. Na poziomie drużynowym nie doświadczy sytuacji, w której przeciwnik zepchnie ich do głębokiej defensywy i postawi trudne warunki. Nie zagra nigdy w ataku szybkim, ponieważ 95% gry to będzie atak pozycyjny przeciwko niskiej obronie, a zatem nie doświadczy także pressingu pod własnym polem karnym. To przełoży się na brak rozwoju indywidualnych zachowań. Jednocześnie młodzi zawodnicy mogą szybko popaść w rutynę i samozachwyt. Jak wiemy, to spore zagrożenie dla tych, którym łatwo przychodzą efekty w młodym wieku. Często prowadzi to do obniżenia motywacji i chęci dalszego rozwoju.

Mniej piłki przy nodze

Nie trzeba nikogo przekonywać, że im mniej zawodników na boisku, tym szansa na kontakt z piłką dla każdego zawodnika jest zdecydowanie większa. W grze 5v5 wynosi ona 10%, w 7v7 już tylko 7,14%, w „dziewiątkach” 5,55%, zaś w pełnej liczebności 4,54%. Oczywiście to pójście na skróty i wyliczenia, w których jedna piłka w meczu jest dzielona poprzez liczbę uczestników. Te szansę są uśrednione, a przecież im lepszy zawodnik, tym częściej ma futbolówkę przy nodze. To działa w drugą stronę i najsłabsi mają coraz mniejszą szansę na kontakt z piłką.

Niedawno „Asystent Trenera” opublikował grafikę zapożyczoną z angielskiej federacji. FA w swoich badaniach pokazało statystyki dotyczące średniej liczby działań w atakowaniu przypadających na jednego zawodnika, porównując liczebność zawodników w meczach. Nie było niespodzianki, że gry 3v3 musiały w każdym z aspektów zwyciężyć nad 5v5 i 7v7. Co ciekawe było tak nawet w przypadku podań, chociaż wybór adresatów podań jest zdecydowanie większy w grach o większej złożoności.

Jako ciekawostkę można dodać słowa Goncalo Feio z grudniowej wojewódzkiej konferencji Lubelskiego ZPN-u. W grze 11v11 występuje aż… 4 194 281 relacji i interakcji!

Jako pierwszy głos zabrał Paweł Guziejko. Polski trener od wielu lat jest wielkim zwolennikiem małych formatów gier dla najmłodszych. Dlaczego? Jego analogia z wyborem keczupów w sklepie jest najprostszym możliwym rozwiązaniem. Ile czasu zastanawiamy się nad wyborem, mając 10 rodzajów, a ile gdy wybieramy spośród dwóch firm? Oczywiście w drugim przypadku podejmiemy decyzję szybciej. Zatem dziecko szybciej nauczy się podejmować decyzje w grze 3 na 3 niż 5 na 5 czy 7 na 7. To już trend ogólnoeuropejski, by zmniejszać formaty gier i liczebność zawodników na boisku. Niestety w Polsce nadal pokutuje myślenie o jak najszybszym przechodzeniu do kolejnych formatów. Jeśli za pół roku kończę okres żaka i gier 5 na 5, to sparingi będę grał 7 na 7, bowiem tak będzie wyglądać liga za pół roku. Wielu trenerów niestety nie patrzy na potrzeby zawodników, którzy gubią się w większym boisku i większej liczebności graczy na boisku – mówił podczas konferencji „All About Football” Paweł Guziejko, polski trener pracujący w Anglii. Analogia z keczupami jest prosta w przełożeniu na boisko. Nie każdy jest na to gotowy. Zwłaszcza dotyczy to najmłodszych, gdzie proces wychodzenia z egocentryzmu może się u niektórych opóźniać. Nie oznacza to jednak niczego negatywnego. Po prostu każdy ma swoje tempo rozwoju.

Co na to trenerzy?

Zapytaliśmy o zdanie trenerów z różnych stron Polski, jak wygląda ich zdanie na ten temat:

–  W sytuacji, gdy mamy do czynienia z orlikiem starszym, który ma ostatnie miesiące gry 7v7, wcześniejsze przejście do 9×9 jest zależne od poziomu zaawansowania grupy. Jeżeli zawodnicy są na tyle zaawansowani technicznie w tym wieku, gra w „dziewiątkach” nie powinna stanowić dla nich problemu, jeżeli są na to przygotowani. Nie trzeba od razu, co tydzień grać meczów 9v9. Można podejść do tematu tak, by wplatać takie spotkania, co jakiś czas, między graniem 7v7. Jeśli chodzi o grupy mniej zaawansowane, raczej skłaniałbym się ku temu, żeby dzieci jak najdłużej grały w 7v7 i miały częstszy kontakt z piłką – mówi Tomasz Zając trener drużyny U-11 (orlik starszy) BKS-u Lublin.

– Przesunięcia między kategoriami wiekowymi, które wiążą się z liczebnością zawodników podczas meczów, mają wpływ także na proces treningowy. W jego trakcie występuje rywalizacja na mniejszych przestrzeniach i tam kluczowymi aspektami będą działania indywidualne, które w takich warunkach można lepiej rozwijać. Mowa tutaj o tworzeniu przestrzeni dla siebie i partnera, co jest jedną z najważniejszych umiejętności taktyki indywidualnej oraz grupowej. Mniejsze przestrzenie boiska oraz mniejsza liczebność zawodników w trakcie rywalizacji pozwala także na rozwinięcie techniki indywidualnej zawodników, obserwacji przestrzeni, swojej pozycji oraz partnerów, a to wiąże się z elementami decyzyjności i rozwija zawodnika w sposób kompleksowy. Przy wszelkich zmianach warto także wziąć pod uwagę aspekty fizyczne. Dla wielu zawodników taka sytuacja może oznaczać większe deficyty, co także ma wpływ na postawę boiskową. Być może warto w piłce młodzieżowej przedłużyć czas zawodników w tych kategoriach wiekowych, gdzie jest mniej zawodników na boisku. To pytanie zostawiam jako otwarte dla trenerów – dodaje Dawid Rzepliński, trener analityk Skry Częstochowa Ladies oraz Skry Częstochowa U-13.

***

Przed chwilą PZPN opublikował nowy program szkolenia dla grup wiekowych U6-U13. Oparł go w zdecydowanej mierze na grach. Za grę uznano fundament rozwoju dzieci. Krótko mówiąc, „grać, grać i jeszcze raz grać”. Do tego jak najbardziej należy się przychylić. Trzeba jednak odpowiednio zarządzać nie tylko środowiskiem treningowym, ale także meczowym. Pomysł wspomnianego na początku Michała Kowalczyka z opóźnianiem wejścia do konkretnych kategorii wiekowych wcale nie jest zły. Weźmy kategorie trampkarz młodszy, który rozpoczyna rywalizację na pełnowymiarowym boisku, z pełnowymiarowymi bramkami. Obserwując mecze obecnego rocznika 2009, można spotkać na boiskach wysokich nastolatków, którzy fizycznie są gotowi na takie granie, ale można spotkać wielu znacznie mniejszych młodzieńców. Np. niskich bramkarzy, dla których pełnowymiarowa bramka to „zabójstwo” ich możliwości. Podobnie jak przestrzenie dla późnodojrzewających, którzy nie są w stanie posłać dłuższego podania, bo są ograniczeni przez swoją fizyczność.

Oczywiście jest ukłon w kierunku późnodojrzewających pod kątem możliwości gry w roczniku młodszym. Z drugiej strony, jeśli ktoś nie ma mocnej fizycznie drużyny i nie stawia tylko na wysokich, wówczas tak czy siak jego podopieczni nie mogą w pełni korzystać z cotygodniowej rywalizacji. Warto jednak przemyśleć wszystkie aspekty „za” i „przeciw” przy każdej kategorii wiekowej.

***

W dużej mierze skupiamy się na grupach wiodących i tych najbardziej zaawansowanych zawodnikach w danej kategorii wiekowej. Zdecydowana większość klubów prowadzi pod dwie, a czasem nawet więcej grup szkoleniowych w danym roczniku. Wszystko jest ułożone pod kątem aktualnego poziomu sportowego. Jeśli zastanawiamy się, czy najlepszych warto wcześniej „wrzucać” w bardziej złożoną rywalizację, to co w przypadku tzw. grup naborowych? Dla nich nawet terminowe przejście z 5v5 do 7v7 czy z 7v7 do 9×9 stanowi wyzwanie, bo w poprzedniej liczebności mieli spore kłopoty z płynnością gry.

RAFAŁ SZYSZKA

Fot. Brazilian Soccer Schools Stargard/Facebook