Zapowiadana od dawna reforma Centralnej Ligi Juniorów U-15 ujrzała światło dzienne. PZPN uchwalił nowe zasady rywalizacji trampkarzy, czym bardzo zaskoczeni zdają się być rywalizujący w tych rozgrywkach. Wygląda na to, że decydenci chcieli dobrze, ale… wyszło jak zwykle.
– Jesteście zorientowani, kto jest inicjatorem zmian? Czy były prowadzone konsultacje? Rozmawiałem z przedstawicielami kilku klubów i nikt do stołu nie został zaproszony… Czy decydenci posiadają elementarne rozeznanie, bądź regularnie wizytują rozgrywki? – zapytał na Twitterze Marek Safanów z FASE Szczecin. A jego zaskoczenia trudno nie rozumieć, bo poszerzenie ligi może przynieść więcej szkód niż pożytku.
Centralna Liga Juniorów U-15 to miejsce, w którym marzenia młodych talentów zyskują jakiś kształt. To tu, na młodych barkach spoczywa przyszłość polskiego futbolu. PZPN, zamiast kierować się dobrem piłkarskich adeptów, wydaje się tonąć w biurokratycznych zawiłościach. Propozycja zwiększenia liczby drużyn w lidze od sezonu 2024/25 budzi wiele wątpliwości. Jak to możliwe, że autorzy reformy nie dostrzegają, że zamiast poprawić poziom rozgrywek, doprowadzą do jeszcze większego rozwarstwienia między klubami?
W środowisku piłki młodzieżowej wciąż mówi się o CLJ-kowej presji. Widmo spadku z ligi powodowało, że proaktywnie i z inicjatywą nie może grać większość jej uczestników, bo dla klubów z dolnej części tabeli priorytetem co rundę jest utrzymanie.
Nie od dziś wiadomo, że znacznie łatwiej przekonać do gry w danej drużynie kogoś, komu zaproponować można CLJ. To marketingowy wabik na utalentowanych 14-latków, a także ich rodziców. Liga wojewódzka? To przecież niższa półka. Tam nie gra się z Lechem, Zagłębiem czy z Legią. A w CLJ U15 grają nie tylko ekstraklasowi potentaci z dużych akademii, ale także Varsovia, Łódzka Akademia Futbolu, Junior Białystok, Polonia Środa Wielkopolska, Lechia Zielona Góra, Stilon Gorzów Wielkopolski czy Garbarnia Kraków.
Ci mniejsi są w pułapce, bo ciągle obijają się między spadkiem i awansem z innymi – w poprzednim sezonie z ligi spadły choćby Orlen Gdańsk, Gwardia Koszalin, Olympic Wrocław czy Siarka Tarnobrzeg. W barażach o krok od awansu były z kolei MKS Gogolin, Podlasie Biała Podlaska, Ślęza Wrocław i Mazuria Giżycko. Przekrój, w perspektywie całego kraju, jest przeogromny, a nazwy podmiotów, które o CLJ się biją, rokrocznie potwierdzają, że na centralny poziom dotrzeć mogą nawet ci mniejsi.
I teraz wspomnianym Lechowi, Legii czy Zagłębiu do rywalizacji PZPN dokłada jeszcze meczów z tymi ze znacznie niższej półki.
Najmocniejsze akademie znów będą zmuszone grać z rywalami o znacznie niższym potencjale. Dla rozwoju młodych, brak wymagających rywali to jeden z najgorszych możliwych scenariuszy. A nowa formuła zapowiada mieszankę drużyn o zróżnicowanym właśnie poziomie.
Zobaczmy dziś na tabele – po dziewięciu kolejkach: Legia ma osiem wygranych i średnio w meczu strzela 4,78 goli. Straciła do tej pory łącznie siedem bramek. Lech jeszcze nie przegrał. Bilans? 33-4. Mało tego, druga Warta, poza porażką z Kolejorzem, zwyciężyła wszystkie pozostałe spotkania i nastrzelała po sześć lub siedem goli w trzech z pozostałych ośmiu meczów. Bez porażki są też Śląsk Wrocław i Stal Rzeszów, a bez wygranej Stilon, który co mecz średnio traci 4,22 gole. Po 30 lub więcej straconych bramek mają również SMS Łódź, Junior Białystok, Pogoń Szczecin czy Polonia Środa.
A od sezonu 2023/24 drużyn w każdej grupie nie będzie po osiem, tylko po… czternaście.
– Dzisiaj przy grupach ośmiozespołowych widoczna jest spora dysproporcja (kryterium – tabela). Czy NOWA reforma nie doprowadzi do sytuacji, gdzie wyniki 15:0, 17:1, 22:0 staną się normą? I to w rozgrywkach CLJ ? Czy nie powinnismy dbać o budowanie możliwie optymalnego środowiska do współzawodnictwa? – zastanawia się Safanów.
Polski Związek Piłki Nożnej wciąż stawia na półśrodki. Nie chce stanąć okoniem wobec największych klubów i nie chce narzucać im żadnych szkoleniowych norm. Podobno się nie da, przez co wciąż poziom grassroots miesza się w Polsce ze szkoleniem profesjonalnym.
JAK PODZIELIĆ AKADEMIE PROFESJONALNE I SZKÓŁKI GRASSROOTS? >>
Brak jednoznacznego podziału podmiotów, brak platynowej gwiazdki w certyfikacji, o której mówi się od przynajmniej czterech lat, prowadzą do tego, że szuka się tylko rozwiązań zastępczych. Rozwiązań, które choć z założenia mają pomagać, w konsekwencji prowadzą do zguby.
Możemy spodziewać się tego, że wkrótce wyniki będą jeszcze wyższe, a pozorny brak spadków co rundę dla wielu będzie wegetacją. I tak, w końcowym rozrachunku, szesnaście klubów w całej Polsce ligę będzie musiało opuścić, dlatego trudno mi uwierzyć, by trenerzy zamieszanych w tę walkę zapominali o konsekwencjach i stawiali na grę proaktywną. By dali swoim podopiecznym czas na popełnianie błędów, by kierowali ich na tory wyciągania wniosków.
Widmo spadku, mimo że dopiero w czerwcu, towarzyszyć będzie więcej niż połowie drużyn. A najlepsi? Najlepsi w sezonie zagrają po trzy czy pięć meczów na odpowiednim poziomie, punktując w kolejnych dwudziestu bez większego wysiłku.
Czuję, że nie miną trzy lata i czeka nas kolejna reforma.
PRZEMYSŁAW MAMCZAK
Obserwuj @pmamczak
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ