„Nie ma sensu udawać, że przeskok z CLJ U-19 do II ligi nie jest duży”

„Nie ma sensu udawać, że przeskok z CLJ U-19 do II ligi nie jest duży, natomiast spory jest także z CLJ U-17 do CLJ U-19. Ale gdy zawodnicy się zaadaptują i odpowiednio wejdą w nowe środowisko, sądzę, że po krótkiej adaptacji są na ten przeskok gotowi” – mówi nam Przemysław Zatwarnicki, szkoleniowiec Zagłębia Lubin U-19.

„Nie ma sensu udawać, że przeskok z CLJ U-19 do II ligi nie jest duży”

Mimo młodego wieku, do Akademii Zagłębia Lubin trafił pan osiem lat temu.

– Zgadza się. Z Akademią Zagłębia Lubin jestem związany od 20. roku życia. Początkowo byłem na trzymiesięcznym stażu, a następnie zostałem asystentem w zespole U-14. Byłem asystentem we wszystkich starszych kategoriach wiekowych, natomiast od tego sezonu pełnię funkcję pierwszego trenera w U-19.

W ostatnich latach współpracował pan w tym zespole z Marcinem Cilińskim.

– Tak, to mój czwarty sezon w U-19. Byłem trenerem asystentem od kampanii 2020/21, gdy przegraliśmy walkę o tytuł w ostatnim meczu z Pogonią Szczecin oraz następnym sezonie mistrzowskim dla nas, a teraz już w innej roli jestem w połowie czwartego sezonu w rozgrywkach CLJ U-19.

Kiedy dowiedział się pan, że zastąpi na stanowisku trenera Cilińskiego?

– W gruncie rzeczy miałem określoną ścieżkę rozwoju przez aktualnego dyrektora akademii. Wiedzieliśmy w Zagłębiu, że w pewnym momencie dojdzie do roszad, ale nie wiedzieliśmy, w którym momencie konkretnie się wydarzą. Pierwsze rozmowy z dyrektorem Adamem Buczkiem odbyłem w maju.

Coś pana do tej pory zaskoczyło w pracy pierwszego trenera?

– Jak wspomniałem, to mój czwarty sezon w Centralnej Lidze Juniorów U-19, więc wiedziałem, czego spodziewać się po tych rozgrywkach. Trener Ciliński dawał mi dużo swobody, byłem odpowiedzialny za wiele aspektów. Nie czuję, żeby to było dla mnie coś całkiem nowego, innego – odnajduję się tak, jak odnajdywałem się w poprzednich latach. 

Są aspekty „czysto piłkarskie” albo szkoleniowe, do których podchodzi pan zupełnie inaczej niż trener Ciliński?

– Myślę, że nie. Mieliśmy bardzo podobną wizję na ten zespół. Uważam, że w pewnym sensie kontynuuję to, co robiliśmy w ostatnich latach w U-19. Sporo moich pomysłów było wdrażanych w tę drużynę, więc sposób gry się drastycznie nie zmienił. Zmieniła się za to kadra zespołu. W zeszłym sezonie mieliśmy tylko jednego chłopaka z rocznika 2006, który dziś jest rocznikiem wiodącym. Jak to w piłce młodzieżowej, co sezon mamy nowy zespół.

Jak ma grać zespół Przemysława Zatwarnickiego?

 – W modelu gry Akademii Zagłębia Lubin ważne są m.in. jak najszybszy odbiór piłki przeciwnikowi, a także bycie cały czas w jej posiadaniu. Gdy tracimy futbolówkę, od razu jest doskok i odbiór piłki. Stawiamy na ofensywną grę, staramy się dominować na boisku, co czasem nasi rywale wykorzystują. Przegraliśmy wysoko np. z Legią Warszawa, ale to właśnie było pokłosie tego, że chcemy grać ofensywnie i mimo traconych bramek nie zamierzaliśmy się cofnąć.

Tak się składa, że w sobotę rozpoczęła się runda rewanżowa. Jak ocenia pan pierwszą rundę w wykonaniu swoich podopiecznych?

– Na pewno mieliśmy dobry początek sezonu, natomiast pod koniec złapaliśmy zadyszkę i straciliśmy trochę punktów. Ogólnie rzecz biorąc, oceniam pozytywnie tę rundę, chociaż uważam, że z gry powinniśmy mieć więcej punktów – minimum sześć więcej. W pewnym momencie zaczęła szwankować nam skuteczność, tworzyliśmy mnóstwo sytuacji, aczkolwiek ich nie wykorzystywaliśmy, co też było przyczyną porażek w ostatnich spotkaniach.

W roczniku 2006 ma pan do dyspozycji, chociażby Marcela Regułę, który ostatnio zdobył jedyną bramkę dla Polski na MŚ U-17 w Indonezji.

– Zgadza się. Marcel od początku sezonu trenował i występował w naszym zespole. Po drodze było kilka zgrupowań młodzieżowej reprezentacji Polski, więc też musieliśmy dobrze nim zarządzać, żeby nie przydarzył mu się żaden uraz z powodu zbyt dużych obciążeń, bo natłok meczów w tej rundzie był naprawdę spory. Marcel wyróżnia się na boisku, ale nie mogę nie wyróżnić także naszych środkowych pomocników – Szymona Tarkowskiego i Bartłomieja Wandachowicza. Mamy również Dominika Gregorskiego, który w poprzednim sezonie zdobył 36 bramek w CLJ U-17.

 – Podsumowując, mamy do dyspozycji naprawdę dobrych zawodników, ale też trzeba pamiętać, że kilku chłopców gra obecnie na II-ligowym poziomie w drużynie rezerw. Z rocznika 2006 są Igor Orlikowski i Michał Matys, natomiast z 2007 – Cyprian Popielec i Mateusz Dziewiatowski. Jestem przekonany o tym, że kolejni młodzi piłkarze będą walczyć o to, żeby awansować do drugiego zespołu.

Który z przeciwników zrobił na panu największe wrażenie?

– Na pewno wskazałbym czołowe zespoły. Legia Warszawa była bardzo dobrą i zorganizowaną drużyną, mocno idącą do nas w pressingu. Z Lechem Poznań graliśmy bardzo wyrównany mecz. Sezon rozpoczęliśmy od porażki z Widzewem Łódź, który zrobił na mnie dobre wrażenie pod względem organizacji gry. Z nami zagrali bardzo dobrze, ale później nie szło im już tak dobrze.

Obecnie „czarnym koniem” tych rozgrywek może być Warta Poznań.

– Mecz meczowi nie równy, bo my akurat zdominowaliśmy Wartę. Nawet gdy straciliśmy bramkę na 1:1, to nie było to spotkanie, w którym się męczyliśmy.

Był pan członkiem sztabu szkoleniowego Zagłębia Lubin, które zdobyło mistrzostwo i o niego walczyło. W tym sezonie „Miedziowi” również mogą realnie bić się o tytuł?

– Na pewno. Z własnego doświadczenia wiem, że w Centralnej Lidze Juniorów bardzo ważny jest okres kwietniowo-majowy, bo wtedy wychodzi, czy zespoły są dobrze przygotowane do trudów sezonu, a także zawodnicy są przesuwani do starszych zespołów lub szansę otrzymują ci z młodszego rocznika. Nie obawiam się o nas, bo mamy bardzo szeroką kadrę, co może być naszym atutem. W Lechu Poznań i Legii Warszawa utalentowani zawodnicy są regularnie przesuwani do starszego zespołu. U nas również, ale jednocześnie mamy kim ich zastąpić, żeby drużyna znacząco nie straciła na jakości.

Dostrzega pan różnicę w poziomie tych rozgrywek w porównaniu do poprzednich lat?

– Jeśli chodzi o poziom, to jest podobny do tego, co było w poprzednich latach. Jedyną różnicą jest to, że lider tabeli, a więc Lech Poznań, zdobył w pierwszej rundzie więcej punktów, niż to miało miejsce w ostatnich sezonach. 

Równocześnie od lat nie zdarzyło się, żeby któryś klub obronił mistrzostwo Polski juniorów starszych, a na razie Lech wydaje się na dobrej drodze do tego.

– Idą bardzo dobrze, ale zobaczymy, jak to będzie wyglądało pod koniec sezonu.

Jaki cel stawia pan przed zawodnikami na rundę wiosenną?

 – Nie powiem nic odkrywczego. Chciałbym, żeby jak największa liczba zawodników trafiła na poziom centralny. Oczywiście chciałbym, żeby dostawali szansę w Zagłębiu, ale będę zadowolony również, gdy uda im się przebić w innych klubach. To będzie oznaczało, że wykonujemy dobrą robotę, że chłopcy się rozwijają. Wynik w tym wieku jest ważny, ale gdy zawodnicy będą się rozwijać, to wyniki same przyjdą.

Pytanie, czy 18- albo 19-latkowie z Centralnej Ligi Juniorów są gotowi na grę na szczeblu centralnym?

– Często o tym rozmawiamy w gronie trenerskim. Uważam, że wszyscy zawodnicy potrzebują czasu – mniej lub więcej – na adaptację do gry na szczeblu centralnym, gdzie wszystko dzieje się… szybciej. Nie ma sensu udawać, że przeskok z CLJ U-19 do II ligi nie jest duży, natomiast spory jest także z CLJ U-17 do CLJ U-19. Ale gdy zawodnicy się zaadaptują i odpowiednio wejdą w nowe środowisko, sądzę, że po krótkiej adaptacji są gotowi na ten przeskok.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Przemysław Zatwarnicki