Młodzieżowcy w światowych ligach. Jak na tym tle wypada Ekstraklasa?

Najlepsze kluby na świecie nie mają czasu na to, żeby czekać, aż młody zawodnik wypali. One mogą wydać kilkadziesiąt milionów euro i mieć względną pewność, że będzie to udana transakcja. Która liga może pochwalić się największym procentem gry młodzieżowców? Jak wypada pod tym względem Ekstraklasa?

Młodzieżowcy w światowych ligach. Jak na tym tle wypada Ekstraklasa?

Do wszystkiego trzeba podchodzić z głową. Niektóre drużyny chyba o tym zapominają i kupują dla… samego kupowania. Barcelona, tak, ta sama Barcelona z ogromnymi problemami finansowymi, Paris Saint-Germain czy Manchester City wydały na piłkarzy w ostatnich latach, gdyby to razem zsumować – z miliard euro. Ile razy triumfowali w tym czasie w Lidze Mistrzów?

Płacą, żeby mieć gracza na już, na teraz, a przecież każdy z tych trzech zespołów może pochwalić się akademią z najwyższej półki. Ciężko jednak czerpać z nich korzyści, skoro np. paryżanie wolą wszystkich zdolnych wychowanków oddawać do innych drużyn.

W której lidze z europejskiego topu (Bundesliga, La Liga, Ligue 1, Premier League, Serie A) gra najmniej zawodników poniżej 21. roku życia? W Anglii. Większość klubów na Wyspach Brytyjskich dysponuje ogromnym budżetem i po prostu nie czują większej potrzeby stawiania na młodzieżowców. Jak ktoś się wyróżnia, to naturalnie dostanie swoją szansę, ale żeby jakoś szczególnie promować chłopaków z własnej szkółki? Nie, dziękuję.

Statystycy z CIES wyliczyli, że od sezonu 2015/2016 na boiskach Premier League przebywało 7,1% zawodników poniżej 21. roku życia. Niewiele lepiej, ale jednak, wypada pod tym względem liga hiszpańska – 9% udziału gry młodzieżowców. Kto najchętniej stawia na młodzież? Kluby Ligue 1 – 15,4%.

Gdy spojrzymy na cały świat, a nie tylko czołowe ligi (przeanalizowano 80 różnych rozgrywek z najwyższych dywizji), to na samym dnie znalazły się Chiny – udział gry młodzieżowców na 1284 spotkania wyniósł zaledwie 3,9%.

Tam też jest kasa, może nie tak wielka, ale wystarczająca na podstarzałych Brazylijczyków oraz tych, którym znudziła się gra na najwyższym poziomie lub chcą dobrze zarobić, poznać nową kulturę, a przy okazji się nie stresować.

Chińczycy planują do 2050 roku zdobyć mistrzostwo świata, więc muszą ostro wziąć się do roboty i postawić na szkolenie. Już to nawet zrobili, tylko… efektów nie ma.

Wracamy na Stary Kontynent. Ligą, z największym udziałem gry zawodników poniżej 21. roku życia jest estońska Meistriliiga – 31,3%. Oznacza to, że statystycznie prawie co trzeci zawodnik na boisku jest młodzieżowcem. Estonia może także pochwalić się najmłodszą średnią wieku trenerów na świecie. Ot, taki kraj przychylny młodym ludziom.

Podium uzupełniły łotewska Virsliga (27,2%) oraz słoweńska 1. SNL – 26,4%. Jeżeli chodzi o nieeuropejskie rozgrywki, przoduje Panama – z 23,9% udziału gry piłkarzy poniżej 21. roku życia.

A jak nasza Ekstraklasa? Raczej przeciętnie (11%), ale w najbliższych latach wartość ta może stopniowo rosnąć, m.in. dzięki przepisowi o obowiązkowym posiadaniu młodzieżowca w składzie.

Reforma nie sprawiła, że nagle w każdym zespole zaczęło regularnie grać po dziesięciu juniorów i jeden starszy piłkarz dla niepoznaki, ale jednak we wszystkich 296 spotkaniach ubiegłego sezonu chociaż dwóch młodzieżowców musiało zagrać.

Czy bez tego przepisu bylibyśmy „sąsiadami” Chin i Arabii Saudyjskiej? Nie, ale nasz współczynnik oscylowałby w granicy 9-10%. Kilka drużyn nie musiałoby promować młodzieży i tutaj byśmy stracili, ale dla odmiany taki Lech Poznań i tak miałby zawsze w składzie z trzech młodych zawodników.

„Not great, not terrible” – tak byśmy to ujęli. Naszym drużynom powinno zależeć na tym, żeby sprzedawać młodych zawodników z zyskiem za granicę, bo to wiąże się z bardzo dużym zastrzykiem gotówki, ale najpierw trzeba dać im szanse na zaprezentowanie swoich umiejętności. Jeżeli damy, nasz współczynnik wzrośnie. A Ekstraklasa stanie się ligą jeszcze bardziej dostępną dla młodzieży.

Fot. Newspix, CIES