Ostatnio była Barcelona, teraz przyszedł czas na Real Madryt. Idealnie pod El Clasico… Czy „Królewscy” równie często pozbywali się swoich największych perełek? Kto okazał się największym transferowym niewypałem? Jak wygląda ich polityka wobec młodzieżowców?
„Los Blancos” nie kojarzą nam się od razu z drużyną, która korzysta chętnie z adeptów swojej akademii. Nie oznacza to jednak, że w składzie Realu nie znajdziemy młodych zawodników – zazwyczaj są to utalentowane dzieciaki z Ameryki Południowej.
Florentino Pérez często płaci dziesiątki milionów za sam potencjał. Jest to ryzykowana taktyka, ale zazwyczaj się sprawdza. Do zespołu prowadzonego przez Zinedine Zidane’a chcą trafić talenty z całego świata.
Tym, którzy jeszcze nie zdążyli zapoznać się z „zasadami” naszego nowego cyklu, wyjaśniamy: analizujemy transfery wychodzące zawodników do 21. roku życia z ostatniej dekady. Sprawdzamy też jak ich losy potoczyły się w nowych barwach.
Sergio Canales (6 mln euro, 15 meczów)
Sprowadzenie do stolicy Hiszpanii 19-letniego wówczas piłkarza, który był po udanym sezonie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, za względnie niewielkie pieniądze, wyglądało na bardzo przemyślany ruch. Canales miał potencjał, żeby odpalić, ale w Realu sobie nie poradził, dlatego zdecydowano się go najpierw wypożyczyć, a potem sprzedać z niewielkim zyskiem do Valencii. Obecnie zbliża się do granicy 300. meczów w La Liga, więc przekłamaniem byłoby powiedzenie, że zmarnował swoją karierę.
Álvaro Morata (wychowanek, 95 meczów)
Ciężko zaliczyć Moratę do najlepszych snajperów na świecie, a ten i tak trafia do czołowych klubów Starego Kontynentu. Wydawało się, że „Galácticos” popełnili błąd, sprzedając go do Juventusu tylko za 20 milionów euro. Swoją pomyłkę szybko zrozumieli i dwa lata później odkupili go za 10 „baniek” więcej, żeby po następnym sezonie… sprzedać go do Chelsea za 66 mln! Nie chodzi o to, że 28-latek sobie nie poradził, bo przecież „The Blues” tyle by za niego nie zapłacili, ale on we wszystkich klubach radzi sobie najwyżej dobrze. Nie ma tragedii, coś tam zawsze strzeli, czasem nie trafi, kilkanaście bramek w sezonie zagwarantuje, ale na próżno szukać go w czołówce klasyfikacji najlepszych strzelców La Liga, Serie A czy Premier League.
Álvaro Medrán (wychowanek, 5 meczów)
Dla Realu strzelił jednego gola, ale w klubie nie wiązano z nim większych nadziei i młody środkowy pomocnik został wypożyczony do Getafe. Tam również nie błyszczał, wrócił do Madrytu, żeby zaraz przejść do Valencii. W barwach „Nietoperzy” także radził sobie dosyć przeciętnie. Potem zaczął tour po hiszpańskich zespołach, aż wylądował za oceanem. Aktualnie jest podstawowym zawodnikiem Chicago Fire.
Jesús Vallejo (5 mln euro, 19 meczów)
Mógłby być zmiennikiem dla Varane’a i Ramosa, chyba taka miał być jego rola, ale od kilku lat jest regularnie wypożyczany do innych drużyn. Były już: Real Zaragoza (z tego klubu przyszedł), Eintracht Frankurt, Wolverhampton, a teraz – drugi sezon spędza w Granadzie. Umowę z „Królewskimi” ma do 2025 roku, więc jeszcze pewnie kilka zespołów zwiedzi, ale w Realu już raczej nie uda mu się zaistnieć.
Marcos Llorente (wychowanek, 39 meczów)
Myślano, że jego docelową pozycją będzie „szóstka”, a okazało się, że zdecydowanie lepiej wygląda, gdy może grać bliżej bramki rywala. Kilka lat temu „Los Blancos” posiadali najlepszą drugą linię na świecie, w której nie było miejsca dla młodego, niezaznajomionego jeszcze z grą na najwyższym poziomie Llorente. Poszedł na wypożyczenie do Alaves, tam wyglądał naprawdę przyzwoicie, wrócił, ale nie był w stanie wskoczyć do podstawowego składu. W zeszłym roku został sprzedany za 30 mln euro do Atletico i… wszyscy na tym transferze skorzystali.
Theo Hernández (24 mln euro, 23 mecze)
Wszystkich wyżej wymienionych piłkarzy podzielilibyśmy na dwie kategorie – tych, którzy może przydaliby się dzisiaj w klubie, ale chociaż udało ich się dobrze sprzedać (Morata, Llorente) i tych, którzy byliby bez najmniejszych szans na regularną grę w pierwszym składzie (Canales, Medrán, Vallejo). Francuz byłby wyjątkiem, bo zapłacono za niego całkiem sporą kwotę, sprzedano go do Milanu z czteromilionową stratą, a patrząc na to, co wyczynia aktualnie Marcelo… dla fanów Realu taki Hernández mógłby być prawdziwym zbawieniem.
Luca Zidane (wychowanek, 2 mecze)
Nawet tata-szkoleniowiec nie sprawił, że najstarszy z braci Zidane zaczął regularnie występować w drużynie 34-krotnych mistrzów Hiszpanii. Luca nie odziedziczył talentu po ojcu, a gdyby nie nazwisko, grałby pewnie w jeszcze słabszych klubach. Obecnie jest bramkarzem II-ligowego Rayo Vallecano.
Achraf Hakimi (wychowanek, 17 meczów)
Wielu kibiców nie potrafiło zrozumieć, dlaczego Real zdecydował się sprzedać Marokańczyka do Interu Mediolan. W klubie wiedzieli, że Dani Carvajal nie jest już najmłodszy i Hakimi mógłby go pewnie szybko zastąpić, w dodatku – był po bardzo dobrym sezonie w Realu. Inter zapłacił za niego 40 mln euro, więc nie mało, ale też nie przesadnie dużo, a 21-latek ma szansę wyrosnąć na najlepszego prawego obrońcę na świecie.
Oni również zostali wypożyczeni/odeszli w młodym wieku: Borja Mayoral (wychowanek, 33 mecze), Óscar Rodríguez (wychowanek, 1 mecz), Philipp Lienhart (800 tys. euro, 1 mecz), Dani Gómez (wychowanek, 0 meczów), Alberto Soro (2,5 mln euro, 0 meczów).
***
Wygląda to zupełnie inaczej niż w przypadku „Blaugrany” – z Madrytu odchodzili piłkarze za duże pieniądze, a część z nich była w stanie dobrze zaadaptować się w nowych warunkach. Nie ma przypadków, że ktoś już nie gra w piłkę czy naprawdę wylądował w zespole, o którym słyszymy pierwszy raz w życiu.
Barcelona nie miała chyba żadnego zawodnika, którego utraty mogłaby żałować, za to „Królewscy” – owszem. Nie ma sensu się oszukiwać, przydałby im się na bokach obrony duet HH, czyli Hernández-Hakimi.
Zastanawia nas, jak potoczą się dalsze losy młodziutkich zawodników z Brazylii. Zapłacono za nich naprawdę sporo i tak naprawdę potrzeba jeszcze czasu, żeby stwierdzić, czy była to opłacalna transakcja. Vinicius Jr. z Rodrygo otrzymują swoje szanse, ale jeszcze chyba nie pokazali pełni swoich umiejętności.
Real może być zadowolony z tego, ile udało im się zarobić na młodych zawodnikach, których właściwie nie potrzebowali. Jeżeli jeszcze talenty z Ameryki Południowej spełnią pokładane w nich nadzieje oraz wypalą Ödegaard z Kubo – będą na ogromnym plusie.
Fot. Newspix
Obserwuj @Bartek_Lodko
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ