Niechciani #11 – Paris Saint-Germain

Paris Saint-Germain może pozwolić sobie na zakup praktycznie każdego piłkarza na świecie, ale coraz większą rolę w klubie zaczyna odgrywać ich własna akademia, która zaczęła przynosi zyski. Problem w tym, że… mogłaby przynosić znacznie większe, ale paryżanie masowo wypuszczają z rąk utalentowanych zawodników. 

Niechciani #11 – Paris Saint-Germain

Klub z Parc des Princes jest dobrym przykładem na to, że przy odpowiednim wsparciu finansowym – wszystko jest możliwe. Jeżeli jakiś bogaty inwestor z Chin czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich zdecydowałby się teraz zainwestować grube miliony w Legię Warszawa lub Lecha Poznań, owe drużyny też zaczęłyby odnosić sukcesy i udział polskiego zespołu w europejskich pucharach nie byłby już rozpatrywany w kategoriach największych sensacji XXI wieku.

Ogromne pokłady gotówki nie idą tylko na wydatki związane z funkcjonowaniem pierwszego zespołu czy odprawy dla niespodziewanie zwolnionych w Wigilię szkoleniowców, ale też na coraz prężniej działającą szkółkę piłkarską, która stała się topowym ośrodkiem szkolenia na całym Starym Kontynencie.

PSG zaczęło szkolić na tyle skutecznie, że po prostu większości młodych zawodników muszą się pozbywać, bo nie otrzymywaliby szans na zaprezentowanie swoich umiejętności. Minus tego wszystkiego jest taki, że za niewielkie pieniądze odchodzą od nich młodzi piłkarze, którzy wyrastają na gwiazdy w naprawdę poważnych klubach.

Younousse Sankharé (47 spotkań, wychowanek)

Sankharé jest jedynym graczem z tego zestawienia, który z paryskim zespołem walczył o… bezpieczne utrzymanie. Senegalczyk był w sezonie 2009/2010 podstawowym zawodnikiem, którego jednak bez większego żalu oddano za 600 tys. euro do Dijon. Jak potoczyły się jego dalsze losy? Rozegrał ponad 200 spotkań w Ligue 1, a obecnie występuje w Bułgarii.

Kingsley Coman (4 spotkania, wychowanek)

Francuz też jest wyjątkiem, ale ze względu na to, że Coman już raz znalazł się w „Niechcianych” – przy okazji Juventusu. Włosi jeszcze na nim zarobili 20 mln euro, a PSG? Oddało go do Turynu za darmo. Poważna transferowa wtopa, zresztą nie ostatnia.

Mike Maignan (0 spotkań, wychowanek)

Maignan swoimi dobrymi występami w Lille zapracował sobie na debiut w reprezentacji, w której od lat między słupkami miejsca strzeże Hugo Lloris. Francuski golkiper do drużyny aktualnego lidera Ligue 1 trafił w 2015 roku za skromny milion euro. Czy był to kolejny transferowy błąd paryżan? Za tę kwotę? Oczywiście, że tak.

Jean-Kévin Augustin (31 spotkań, wychowanek)

Nie tak miała potoczyć się kariera 23-latka. Do Lipska odchodził jako gracz z dużym potencjałem, świetnie zaklimatyzował się w Bundeslidze i na dzień dobry skończył sezon z dziewięcioma bramkami i pięcioma asystami. W następnej kampanii nie radził sobie już tak dobrze, dlatego też został wypożyczony najpierw do Monaco, a później do Leeds. Potem zdecydowano się go sprzedać do Nantes, gdzie obecnie jest zaledwie rezerwowym. Wydawało się, że PSG znów straci, ale ostatecznie wyszło na ich korzyść.

Gonçalo Guedes (13 spotkań, 30 mln euro)

Klub z Paryża nie po to wydawał 30 mln euro na młodego zawodnika, żeby chwilę później oddać go z niedużym zyskiem do Valencii. Guedes miał być pierwszoplanową postacią, ale coś nie wyszło, więc zdecydowano się go pozbyć. I dobrze zrobili, bo Portugalczyk w zespole „Nietoperzy” też nie prezentuje się najlepiej…

Jonathan Ikoné (7 spotkań, wychowanek)

To musi być ciekawe doświadczenie, że rezygnujesz ze swoich perspektywicznych zawodników, a ci trafiają do zespołu, z którym potem w bezpośrednim starciu ledwie remisujesz, a na półmetku sezonu przegrywasz w tabeli. Ikoné do „Les Dogues” trafił za 5 mln euro, a był okres, gdy portal Transfermarkt wyceniał go aż… osiem razy drożej. Ostatnio trochę spuścił z tonu, ale dalej jest ważnym zawodnikiem byłego klubu Ireneusza Jelenia czy Ludovic’a Obraniaka.

Odsonne Edouard (0 spotkań, wychowanek)

22-latek zdobył już w Szkocji wszystko, co było do zdobycia, więc jeżeli nie chce stać w miejscu, powinien trafić do którejś z czołowych europejskich lig i tam na poważnie zweryfikować swoje umiejętności. Nie jest to piłkarz na miarę Bayernu czy Liverpoolu, ale spokojnie mógłby grać w niezłym angielskim klubie.

Moussa Diaby (34 spotkania, wychowanek)

Młodziutki Francuz jest podstawowym zawodnikiem Bayeru Leverkusen, ale pod względem samych liczb – w trwającym sezonie raczej nie zachwyca. Dwa gole i trzy asysty w lidze, to nie są statystyki, które powalają na kolana. Dużo bardziej skuteczny jest w europejskich pucharach, gdzie tylko w sześciu spotkaniach zdobył trzy bramki i tyle samo razy dogrywał kolegom z zespołu. Jeszcze ma czas, żeby wejść na sam szczyt, a w Paryżu mogą trochę żałować, że nie wzięli za niego więcej niż 15 mln euro.

Christopher Nkunku (78 spotkań, wychowanek)

23-latek w niebiesko-czerwonych barwach rozegrał niemal 80 spotkań, ale nie błyszczał tak, jak robił to w zeszłym sezonie w RB Lipsk. Decyzja o tym, że opuszcza stolicę kraju nie była zaskakująca, lecz nawet działacze Paris Saint-Germain musieli zdawać sobie sprawę, że 13 mln euro za tego zawodnika, to ogromna promocja. Mistrzowie Francji zadziałali pochopnie i stracili dobre kilkanaście milionów.

Stanley Nsoki (16 spotkań, wychowanek)

Każda ze stron skorzystała na jego odejściu do Nicei. PSG, bo zarobili 12 mln euro na niepotrzebnym im piłkarzu. Nsoki, bo zaczął regularnie występować. Nicea, bo zyskała niezłego bocznego defensora. Niby nic wielkiego, a i tak spośród wszystkich nietrafionych i złych transakcji paryżan, ten transfer miał i ręce i nogi.

Timothy Weah (6 spotkań, za darmo)

Przed 20-latkiem jeszcze cała kariera, ale już teraz można powiedzieć, że raczej nie odziedziczył talentu po ojcu. Możemy się założyć, że gdyby nie był synem byłego zwycięzcy Złotej Piłki, Lille nie dałoby mu szansy i zapłaciło za niego 10 mln euro. Chociaż Timothy rozegrał w tym sezonie 11 spotkań, to na boisku spędził niewiele ponad 200 minut, a dopiero w ostatnim meczu z Montpellier wyszedł w podstawowym składzie. Swoją drogą, strzelił w tym starciu gola.

Arthur Zagre (1 spotkanie, wychowanek)

Jednego dnia przechodzisz z największego francuskiego klubu do drugiego największego francuskiego klubu, za to innego – rozgrywasz dwa beznadziejne spotkania w IV lidze francuskiej, zostajesz wypożyczony do czerwonej latarni Ligue 1 i… po trzech miesiącach nie jesteś w stanie zadebiutować w pierwszym zespole. Albo ktoś w Paryżu zdał sobie sprawę, że nic z 19-latka nie będzie i trzeba go szybko sprzedać, albo chłopak ma dużego pecha.

Adil Aouchiche (3 spotkania, wychowanek)

Czy można za darmo pozbyć się z klubu zawodnika, o którym mówi się, że jest jednym z największych talentów francuskiej piłki? Można, już z nie takich piłkarzy rezygnowali na Parc des Princes, tylko od razu nasuwa się pytanie – po co? Okej, jeżeli szkoleniowiec nie widział dla niego miejsca, to przecież trzeba było go gdzieś wypożyczyć, a jeśli ta opcja nie wchodziła w grę, za Aouchiche mogli spokojnie odczekiwać kilkunastu milionów euro. Wybrali jednak wariant, w którym nie mają ani piłkarza, ani pieniędzy.

Tanguy Kouassi (13 spotkań, wychowanek)

Paris Saint-Germain jest chyba francuską odpowiedzią na Robin Hood’a. Zabierają bogatym, czyli sobie, a oddają biedniejszym, czyli wszystkim dookoła. Jakie czerpią z tego korzyści? Nie mamy pojęcia.

Oni również odeszli w młodym wieku: Maxime Partouche (3 spotkania, wychowanek), Adama Touré (0 spotkań, za darmo), Neeskens Kebano (9 spotkań, wychowanek), Loïck Landre (1 spotkanie, wychowanek), Antoine Conte (1 spotkanie, wychowanek), Tripy Makonda (27 spotkań, wychowanek), Hervin Ongenda (16 spotkań, wychowanek), Yacine Adli (1 spotkanie, wychowanek), Antoine Bernede (3 spotkania, wychowanek), Loïc Mbe Soh (3 spotkania, wychowanek).

***

Już kiedyś dyskutowaliśmy na temat tego, że ruchy transferowe paryżan są po prostu nielogiczne i pozbawione sensu. Oddają dobrych zawodników, którzy bez problemu odnajdują się w klubach pokroju RB Lipsk czy Bayeru Leverkusen, albo utrudniają im regularnie życie w Ligue 1. Sami dysponują jednak kadrą, która w obliczu kilku kontuzji zmusza ich do wystawiania w środku pola bocznych obrońców…

Wszystko byłoby jeszcze do zrozumienia, gdyby za tych piłkarzy wzięli po kilkanaście lub kilkadziesiąt milionów euro i po krzyku, ale nie, PSG woli ich sprezentować rywalom… za darmo. Normalnie drugi Czerwony Krzyż.

Fot. Newspix