CLJ-ka od środka: „Chcielibyśmy zamieszać w CLJ-ce, ale plan minimum to utrzymanie”

Z trenerem Ząbkovii Ząbki, Maciejem Demichem, w ostatniej CLJ-ce od środka… w tym roku, porozmawialiśmy nie tylko o CLJ U-17, do której udało im się awansować w ostatnim czasie, ale poruszyliśmy też tematy takie jak nauka czy weryfikacja umiejętności defensywnych na najwyższym poziomie w województwie, odpowiednie wprowadzanie młodych zawodników do piłki seniorskiej, aby uniknąć tzw. zderzenia ze ścianą i o tym, jak ten proces wyglądał 20 lat temu, kiedy Demich sięgał po mistrzostwo Polski juniorów starszych z ŁKS-em i wchodził w Łodzi do pierwszej drużyny.

CLJ-ka od środka: „Chcielibyśmy zamieszać w CLJ-ce, ale plan minimum to utrzymanie”

Jaki to był rok dla trenera jak i całej Ząbkovii Ząbki?

– Chyba nie będę oryginalny, gdy powiem, że był to bardzo trudny rok dla wszystkich klubów, z uwagi na fakt, że musieliśmy zmierzyć się z pandemią. Na początku roku pojawił się lockdown, następnie powoli wracaliśmy do gry w piłkę – sześcioosobowe grupy zawodników na boisku, potem stopniowo się to zwiększało. Aczkolwiek to wszystko, co się wtedy działo, na pewno nie ułatwiało procesu szkolenia. Natomiast w ostatnim półroczu chcieliśmy skupić się na rozgrywkach ligowych, które dla mojego zespołu były bardzo udane. Choć Ekstraliga (odpowiednik I ligi wojewódzkiej w innych województwach – przyp. red.) nie zaczęła się dla nas najlepiej, bo szybko przytrafiły nam się dwie porażki, gdzie trzeba było w ekspresowym tempie wyciągnąć wnioski i zareagować, co nam się udało zrobić. Od tamtego czasu przytrafiła nam się seria zwycięstw. Ostatnie półrocze w wykonaniu naszego zespołu oceniam bardzo pozytywnie. Gołym okiem było widać, że z meczu na mecz graliśmy coraz lepiej. Na treningach mocno pracowaliśmy nad grą defensywną i efekty naszej pracy były widoczne na boisku. Byliśmy zespołem w lidze, który stracił najmniej bramek. Fakt, nie zdobywaliśmy wielu goli, nawet wygraliśmy pięć spotkań w lidze wynikiem 1:0, ale najważniejsze jest to, że zespół rozwinął się pod względem gry defensywnej. Warto też zaznaczyć wkład trenera Adama Roguskiego w rozwój tych zawodników. Dokładnie rok temu przejąłem po nim drużynę i niewątpliwie widoczne są pozytywne efekty jego pracy.

Czym jest dla was sam awans do CLJ U-17?

– To jest nagroda dla tych chłopaków za to, że dobrze pracują i cały czas się rozwijają. Często im to powtarzamy: „jeżeli każdy z was indywidualnie będzie podnosił swój poziom, wtedy zespół będzie lepiej funkcjonował jako całość i przyjdą też wyniki”. I wyniki przyszły, bo wywalczyliśmy awans do CLJ U-17.

Czy pańscy zawodnicy są gotowi wejść na ten wyższym poziom, jakim jest Centralna Liga Juniorów?

– Myślę, że jest to zespół, który jest na to gotowy. Nie jesteśmy zdesperowani, żeby szukać i ściągać zawodników stricte pod kątem gry w CLJ. Uważam, że 90% mojej kadry jest gotowa na grę na tym poziomie. Do tego 5-6 z nich gra w Ekstralidze juniora starszego (rocznik 2003) i trenują z seniorami, więc to też świadczy, że mamy zdolną grupę chłopaków. Tak naprawdę szukam ew. jednego lub dwóch wzmocnień. Jednak uważam, że na ten moment jest to zespół, który jest gotowy poradzić sobie w CLJ-ce.

Trener wspominał w ostatniej rozmowie z naszym portalem, że będziecie szukać wzmocnień. Widziałem, że w grudniu organizowaliście treningi naborowe do tej drużyny. Szukacie zawodników do zwiększenia rywalizacji na danych pozycjach czy konkretnych wzmocnień do zespołu?

– Szukamy zawodników pod kątem trzech pozycji, nie więcej, bo chcemy też dać szanse swoim chłopcom, bo uważamy, że oni mogą spokojnie poradzić sobie w CLJ. Znamy poziom tej ligi, graliśmy rocznikiem 2005 w CLJ U-15, a przed sezonem rozegraliśmy sparingi z Ursusem Warszawa, UKS-em SMS-em Łódź, czyli drużynami z CLJ U-17, więc stąd bierze się moja opinia, że damy sobie radę. Aczkolwiek to jest tylko piłka i może się okazać, że będzie zupełnie inaczej, ale trzeba być optymistą.

A propos grudniowych treningów naborowych, czy z tego grona zawodników, ktoś do was dołączy?

– Jesteśmy w trakcie rozmów z dwoma zawodnikami, natomiast oni jeszcze muszą wyrazić chęć dołączenia do naszego zespołu. Jednak tak, jak mówiłem są to wzmocnienia pod konkretne pozycje. Nie szukamy uzupełnień, bo ten rocznik mamy bardzo liczny.

Jaki macie plan na powrót do treningów?

– Obecnie nasi zawodnicy bazują na rozpiskach, które otrzymali do trenera od przygotowania motorycznego, pracują indywidualnie pod względem siłowym i biegowym. Czwartego stycznia zaczynamy tydzień wprowadzający. W okresie ferii będziemy trenować codziennie, a w drugim tygodniu, nawet dwa razy dziennie na swoich obiektach. Później przyjdą mecze kontrolne i liga. Planujemy rozegrać przynajmniej jeden mecz z drużyną seniorską, choć jeszcze nic nie ustaliliśmy w tym temacie. Za to pewne są sparingi z UKS-em SMS-em Łódź (rocznik 2004) i Jagiellonią Białystok (rocznik 2005).

W jaki sposób trener scharakteryzowałby swój zespół?

– Nie chciałbym wyróżniać nikogo indywidualnie w tym zespole, bo każdy dołożył swoją cegiełkę, mniejszą lub większą, do tego awansu. Kilku zawodników z tej ekipy już trenuje na co dzień z seniorami, czyli IV-ligowym zespołem. A w styczniu to grono się jeszcze powiększy, bo kolejnych trzech zawodników otrzymało zaproszenia od trenera Piotra Dziewickiego do treningów z pierwszą drużyną. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że te aspekty, które ćwiczyliśmy na treningach, były realizowane na boisku i to im wychodziło. Wspomniałem o tym, że często wygrywaliśmy mecze po 1:0 i straciliśmy najmniej bramek w lidze. Oczywiście chcemy grać ofensywnie i będziemy skupiać się nad tym aspektem, ale na samym początku pracy z tą drużyną postawiliśmy sobie takie założenia, że najważniejsza jest defensywa. Teraz będziemy poruszać zagadnienia z ofensywy. To nie jest też tak, że graliśmy stricte pod wynik 1:0. Zespół należy budować od tyłu i skupialiśmy się na grze w obronie, natomiast w kilku spotkaniach, gdzie wygrywaliśmy 1:0, byliśmy nieskuteczni. Aczkolwiek braliśmy to pod uwagę, że może zdarzyć się taka sytuacja, bo mało czasu poświęcaliśmy aspektom ofensywnym tj. finalizacja, rozegranie akcji ofensywnych, schematy wyprowadzanie piłki od własnej bramki. Po prostu nie można zrobić wszystkiego naraz. Należy stopniowo, sukcesywnie pracować na danym elementem. Nigdy nie wychodziliśmy na mecz, żeby się tylko bronić. Po prostu były mecze, gdzie byliśmy mniej skuteczni.

W CLJ U-17 waszą główną bronią w starciach z czołówką ligi (Legia, Polonia, Jagiellonia) będzie wysoki pressing i gra z kontrataku? 

– Chcemy wypracować styl naszego zespołu, ale już na tym poziomie, jakim jest CLJ, należy przeanalizować grę przeciwnika, Będziemy to brali pod uwagę, ale nie będzie to determinowało naszych poczynań, że będziemy grać np. z Legią i cofniemy się, gra z kontry. Oczywiście będziemy brali pod uwagę sposób gry takiej Legii, bo wiemy i widzimy, jak grają. Aczkolwiek będziemy pracować nad swoim stylem. Do tej pory graliśmy w średnim pressingu i po odbiorze był szybki atak. To zdało egzamin i przyniosło zamierzone skutki. Na pewno będziemy też wprowadzać nowe rzeczy do naszej stylu, bo mamy świadomość, że trenerzy innych zespołów będą nas obserwowali i dobierali swój sposób gry pod nas. Dlatego nie chcemy być schematyczni, jednolici i zbyt łatwi do rozczytania. Mamy swój pomysł na zespół, pracujemy nad stylem, chcemy go rozwijać.

Jakie tematy treningowe podejmowaliście w kontekście defensywy, o której trener mówił, że była najważniejsza dla was w ostatnim czasie? I jak wyglądała weryfikacja nabytych umiejętności na treningu? Pytam, bo często na poziomie najwyższych lig wojewódzkich formacja defensywa lepszych drużyn nie ma za wiele do roboty, bo są zbyt wysokie różnice poziomów między zespołami.

– Nasza liga, w moim odczuciu, była bardzo wyrównana. To wyglądało tak, że każdy mógł wygrać z każdym. A mecz i rewanż pod względem końcowego wyniku mocno się różnił, choć odstępy między tymi spotkaniami są niewielkie, bo ok. 1,5 miesiąca. Przegraliśmy z Legionovią Legionowo 0:4 u siebie, a potem wygraliśmy 2:0. To jest piłka młodzieżowa i tutaj wszystko zależy od dyspozycji dnia. Jeżeli chodzi o środki treningowe, pracujemy w całej akademii na naszym autorskim modelu szkolenia. I najstarszym rocznikom staramy się wpajać elementy gry stricte pod piłkę seniorską, żeby ci chłopcy wchodząc do seniorów, mieli łatwiej. Są to standardowe rzeczy, które trenerzy wymagają, jeśli chodzi o grę w defensywie. Natomiast potem jest problem z realizacją tego na boisku. Kładliśmy spory nacisk na to, żeby to, co wpajaliśmy zawodnikom na treningach, miało odzwierciedlenie podczas meczu. Nie chcę wchodzić w szczegóły, mamy po prostu swoje środki treningowe, które wdrażaliśmy i to przyniosło efekt.

Trener Mirosław Dawidowski z UKS-u SMS-u Łódź, twierdzi że problemem w szkoleniu obrońców w Polsce, jest to, że będąc w dobrym, ofensywnym zespole często grają z mało wymagającymi rywalami. Przez to się nie rozwijają, gdyż to rywalizacja z najlepszymi powoduje, że zawodnik więcej się uczy…

– Wtrącę się, bo województwo łódzkie znam bardzo dobrze, tam się wychowałem, a trener Dawidowski prowadził mnie kiedyś w ŁKS-ie, klubie, którego jestem wychowankiem. Tam mierzą się trochę z innym problemem, rozmawiałem z koordynatorem akademii ŁKS-u i on zaznaczył, że oni w I lidze wojewódzkiej grają praktycznie tylko z dwoma zespołami Widzewem i AKS-em SMS-em Łódź, później nie mają z kim się weryfikować. Dlatego mieli na swoim koncie ponad 70 bramek, a my dwa razy mniej. W naszej Ekstralidze wygląda to tak, że my przegrywamy z Unią Warszawa, która później ulega Wiśle Płock 3:5, a my następnie wygrywamy z “Nafciarzami” 5:3. Gdzie tu logika? A w łódzkim wygrywają dwucyfrowymi wynikami, przy czym nie tracąc gola. To są duże dysproporcje i problem dla trenera, bo w tym wieku nie grają o nic. Jeżeli ktoś systematycznie pracuje i chłopcy podnoszą swój poziom, nie może nie być wyniku. Wracając do tego, co pan przytoczył, dokładnie rozumiem trenera Dawidowskiego, bo obrońca nudzi się w takim meczu przez 90% czasu. Obrońca czy bramkarz w takim spotkaniu ma kontakt z piłką zaledwie kilka razy. I tych zachowań defensywnych, których uczą się na treningach, nie da się przenieść na warunki meczowe

A w waszym województwie da się wypracować pewne nawyki? Jest to dobre miejsce do nauki zachowań gry w defensywie?

– Tak, wypracowaliśmy te nawyki. Oczywiście, trzeba to powtarzać, żeby chłopcy tego nie zapomnieli, ale już widać efekty pracy treningowej na boisku w warunkach meczowych, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni.

Jaki macie plan w Ząbkovi Ząbki na rozwój i wprowadzanie młodych, utalentowanych zawodników do piłki seniorskiej?

– W klubie mamy taką filozofię, że naszym celem nie jest granie w najwyższych ligach, choć teraz udało nam się awansować do CLJ-ki. Powtórzę się, jeśli dobrze pracuje trener i ma zdolną grupę zawodników, wtedy wynik sportowy idzie z tą pracą w parzę. Z kolei naszym celem, jeśli chodzi o szkolenie w klubie, jest dostarczenie do zespołu seniorskiego jak największej liczby wychowanków. Mamy świadomość, że nie wszyscy są w stanie zagrać w naszym pierwszym zespole. Aczkolwiek chcemy ich wyszkolić też do gry w innych seniorskich klubach. Nasz najstarszy rocznik w klubie – 2003, który też jest bardzo zdolny i grał w tamtym roku dwumecz barażowy o CLJ U-17 z GKS-em Bełchatów. Niestety, nie udało nam się awansować, ale z tego rocznika sześciu, siedmiu chłopaków trenuje z pierwszym zespołem, gdzie trzech, czterech gra wszystko od deski do deski. A następni wchodzą z ławki i łapią minuty w seniorskiej lidze. Z rocznika 2004 jest jeden zawodnik, który gra wszystkie mecze w IV lidze od początku do końca, Mateusz Kowalczyk. A inni też już dostają swoje pierwsze szanse w lidze czy pucharze, albo po prostu trenują z seniorami. Cel numer jeden? Wyszkolenie zawodnika tak, żeby był gotowy do płynnego przejścia z piłki młodzieżowej do seniorskiej.

Z uwagi na fakt, że macie klub w niższej klasie rozgrywkowej, widać, że to przejście do piłki seniorskiej jest płynne? Utalentowani, wyróżniający się juniorzy bez problemu wchodzą do rozgrywek IV ligi? Czy też widać, że mają z tym problem i odbijają się jak od ściany?

– Nam jest teraz o tyle łatwiej wprowadzać młodych zawodników do seniorów, bo roczniki 2003 i 2004 są bardzo mocne, jest tam wielu zdolnych i utalentowanych chłopców. Niektórzy mają już możliwość trenowania i grania z seniorami. A inni muszą przejść cykl szkolenia do końca, żeby być gotowym do rywalizacji w seniorach. Nasi seniorzy nie występują w najlepszej lidze w Polsce, ale poziom III, IV ligi jest optymalny do tego, żeby zawodnik z piłki młodzieżowej mógł płynnie przejść do seniorów. Jeżeli jest bardzo zdolny chłopiec, a mamy kilku takich, to znajduje się już pod ścisłą obserwacją klubów z Ekstraklasy, którzy go monitorują i wypytują o niego.

IV liga to jest idealny etap przejściowy dla zdolnych chłopaków z waszego województwa?

– III, IV liga. Choć uważam, że nie da się tego uogólnić i zarządzić, że każdy zawodnik musi przejść taką drogę. To jest zawsze kwestia indywidualna. Wszystko jest zależne od predyspozycji i wieku biologicznego. Każdego należy oceniać indywidualnie i wybrać najlepszy dla niego moment na przejście  z piłki młodzieżowej do seniorskiej. U nas jedni już grają w IV lidze, a inni jeszcze czekają na swój moment. I nie wykluczamy, że ci, którzy przejdą przez cały cykl szkolenia, lepiej poradzą sobie w seniorach od tych, którzy już teraz funkcjonują na tym poziomie.

W kontekście wprowadzania juniorów do piłki seniorskiej i zderzenia się z tą ścianą, chciałby odnieść się do pana kariery zawodniczej. W 1999 roku wraz z ŁKS-em sięgnął pan po mistrzostwo Polski juniora starszego. Z tego zespołu kilku zawodników przebiło się do piłki seniorskiej na wyższym poziomie, chociażby Łukasz Madej czy Michał Łabędzki.

– W tamtym czasie mieliśmy bardzo zdolną grupę zawodników. W województwie łódzkim nie mieliśmy z kim rywalizować. Z naszej mistrzowskiej drużyny w piłce seniorskiej grali: Michał Łabędzki, Janusz Dziedzic, Łukasz Madej, Rafał Grzelak, Radosław Matusiak. Do tego też ja grałem na zapleczu ekstraklasy. Na bramce stał wtedy Jacek Janowski, który dzisiaj jest trenerem bramkarzy w ŁKS-ie. Nie chciałbym nikogo pominąć, bo na pewno ktoś jeszcze grał na niższym poziomie seniorskim. Tych, których wymieniłem to poziom Ekstraklasy, bądź I ligi. To była grupa zawodników najlepszych w Polsce, na tamten moment. Jednak dalej twierdzę, że nie ma patentu na to, żeby zawsze grupka najlepszych juniorów kraju, mistrzów Polski, przebiła się do piłki seniorskiej. To jest złożony proces. Powiem na swoim przykładzie. Miałem podpisany 5-letni kontrakt w Ekstraklasie, ale poszedłem na studia do Warszawy na AWF i później mnie wypożyczali po różnych klubach: Polonia Warszawa, Pelikan Łowicz. Następnie wróciłem do Łodzi, gdy ŁKS spadł z Ekstraklasy. Aczkolwiek po czasie zakończyliśmy współpracę, bo chciałem ukończyć studia w Warszawie. Każdy ma inną historię i przeżywa różne przygody, a to, czy zaistnieje się w piłce seniorskiej, składa się: pracowitość, trochę talentu i dużo szczęścia. Bo w odpowiednim momencie trzeba zagrać dobry mecz, żeby ktoś cię zauważył i dał szansę. W tej chwili są menadżerowie, którzy pomagają zawodnikom tych sprawach, ale naprawdę wiele aspektów składa się na to, czy dany zawodnik się przebije, czy nie.

Jak ten proces wdrażania się do piłki seniorskiej wyglądał 20 lat temu? I czy był to duży przeskok dla pana i kolegów z drużyny mistrzowskiej, żeby wejść bezpośrednio z piłki młodzieżowej do seniorskiej?

– My byliśmy przygotowywani do tego przejścia od roku. Ostatni rok w juniorach to czas, gdzie pięciu zawodników miało już podpisane profesjonalne kontrakty z ŁKS-em i trenowaliśmy już z pierwszym zespołem. Codziennie rano chodziliśmy na treningi, gdzie trochę nam się to odbiło na szkole, gdzie byliśmy w ostatniej klasie liceum. Aczkolwiek zajęcia i sparingi z seniorami dużo nam dały. W moim przypadku wyglądało to tak, że nie zostałem w ŁKS-ie tylko dlatego, że wybrałem studia we Warszawie. Nie chciałem zostać w Łodzi, to mnie wypożyczali, a pozostali wchodzili do Ekstraklasy i w niej grali. Jeden był tylko tam przez chwilę, drugi pograł dłużej, a kolejny bardzo długo. Byliśmy do tego przygotowywani. Teraz tłumaczę swoim zawodnikom, bo my byliśmy grupą wyselekcjonowanych ludzi np. Janusz Dziedzic trafił do nas z Igloopolu Dębica. Większość z nas przeszła cały etap szkolenia w juniorach. W tej chwili są młodzi zawodnicy, którzy uważają, że marnują się w juniorach, mając 16-17 lat i chcą grać w seniorach, bo tracą czas. To jest tak, że jedni mogą już grać na tym poziomie, bo wiele jest klubów i możliwości na start w piłce seniorskiej, a inni nie. Pracujemy w Ząbkovii nad tym, żeby w odpowiednim momencie wprowadzić ich do seniorów. Pan mówi o zderzeniu się ze ścianą – tak, to jest prawda. Są zawodnicy, którym się wydaje, że już się nadają do gry z dorosłymi, a potem następuje weryfikacja, a po roku ten chłopak już w ogóle nie gra w piłkę lub ląduje w jakiejś A-klasie czy B-klasie, gdzie trudno jest się odbudować fizycznie i mentalnie. Reasumując, każdego chłopaka należy oceniać indywidualnie.

Macie teraz CLJ. I plan jest taki, żeby zawodnicy rozegrali pełną rundę na tym poziomie i gdy będzie ona udana, wtedy awans do seniorów? Czy będzie dochodziło już do zmian w trakcie sezonu, czyli dobre pół rundy zawodnika, oznacza otrzymanie szansy w seniorach?

– CLJ-kę traktujemy jako następny etap szkolenia tych zawodników. Jesteśmy zadowoleni, że będą mogli sprawdzać swoje umiejętności na tym poziomie. Weryfikacja będzie następowała praktycznie w każdym tygodniu od startu ligi. W taki sposób traktujemy granie w CLJ. Żaden mecz w piłce juniorskiej nie jest odzwierciedleniem tego, czy piłkarz poradzi sobie w seniorach. Można jedynie sprawdzić, jak zawodnik radzi sobie z lepszym przeciwnikiem, presją czasu i rywala, jakie podejmuje decyzje i jak się zachowuje pod względem fizycznym i mentalnym, ale jednak to i tak nie zmienia faktu, że nadal jest to juniorski poziom, choć najwyższy w kraju, ale i tak nie ma to nic wspólnego z dorosłą piłką. U nas wygląda to tak, że pierwszy trener obserwuje drużyny młodzieżowe, potem zaprasza zawodników do siebie i im się przygląda z bliska oraz ocenia, czy dany chłopak jest gotowy na grę w seniorach. Nie ma na to patentu i jednej reguły. Wspomniany Mateusz Kowalczyk jako 15-latek wchodził do seniorów i jest tam do dzisiaj, a wtedy był przygotowany na przejście z juniora do seniora. Zasada jest prosta w pierwszym składzie gra lepszy. Gdy młody prezentuje się lepiej od seniora, dostaje szanse i gra. Tak do tego podchodzimy.

Jaka stoi myśl przewodnia za drużyną seniorów Ząbkovii Ząbki? 

– W klubie jest przyjęta filozofia, że chcemy budować zespół oparty o doświadczonych zawodników, ogranych na wyższym poziomie, ale też wprowadzamy sporo młodzieży. Robimy tak, aby stworzyć tzw. mieszankę wybuchową, która da dobre efekty w postaci wyników. Z akademii w pierwszym zespole trenuje obecnie dwunastu zawodników.

Awans do III ligi to jest priorytet pierwszego zespołu na wiosnę?

– Tak, jest to cel pierwszego zespołu.

Jakie cele wyznaczacie sobie na rundę wiosenną CLJ U-17? 

– Chcielibyśmy spokojnie utrzymać się w tej lidze, natomiast apetyt rośnie w miarę jedzenia i chcielibyśmy troszkę namieszać w CLJ. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, dobrze przepracujemy okres przygotowawczy i nie pojawią się problemy po drodze, to celem minimum jest spokojne utrzymanie się w lidze.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. archiwum prywatne Maciej Demicha