Przez większość swojej przygody z piłką trenowała i grała z chłopakami, którzy czuli przed nią duży respekt, bo widzieli, jaką wartość wnosi do zespołu. Mając 9 lat potrafiła już strzelać bramki z ponad dwudziestu metrów! Jej pierwszy trener bez ogródek mówi: „ona była jak walec, jak czołg”. Jak wyglądały początki „N’Golo Kante w spódnicy”, czyli Adriany Achcińskiej?

Z Podwórka do Kadry: Adriana Achcińska

W ostatnim meczu reprezentacji Polski kobiet wystąpiło pięć zawodniczek, które mają za sobą udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Mowa o: Adrianie Achcińskiej (UKS SMS Łódź), Paulinie Dudek (PSG, Francja), Kindze Kozak (GKS Katowice), Małgorzacie Mesjasz (Turbine Poczdam) i Nikol Kaletce (Medyk Konin). W cyklu „Z Podwórka do Kadry” przedstawimy sylwetki każdej z nich, zaczynając od początków przygody z futbolem, a kończąc na ich aktualnej sytuacji w europejskim lub krajowym podwórku. W pierwszej odsłonie naszej serii opowiedzieliśmy wam historię Kingi Kozak, teraz czas na jej rówieśniczkę, Adrianę Achcińską.

O początkach słów kilka

Mariusz Achciński to były piłkarz m.in. Zagłębia Lubin, który rozegrał w Ekstraklasie dwanaście spotkań. To od niego wszystko się zaczęło, jeśli mówimy o początkach gry w piłkę Adriany, która jest jego córką. To on zaszczepił w niej pasję do tego sportu i zaprowadził na pierwszy trening, gdy miała 9 lat.  – Tak naprawdę znalazłam się tam dość przypadkowo, bo szłam z tatą na jego trening i akurat trenowała grupa dzieci. Tato zapytał się mnie czy na czas jego treningu nie chciałabym iść pograć z chłopakami. Na początku byłam bardzo zawstydzona i nie chciałam tego zbytnio, ale zdecydowałam z tatą, że jak będę się źle czuła, to zawsze mogę zejść z boiska. Po treningu oznajmiłam, że chcę chodzić regularnie – wspominała w rozmowie z naszym portalem Adriana Achcińska.

Treningi z chłopcami, bo w Bogatyni nie było wtedy sekcji kobiecej, dlatego też swoje pierwsze kroki z piłką nożną musiała stawiać w towarzystwie kolegów, a nie koleżanek. – Na początku podchodzili do mnie dosyć niechętnie. Wydaję mi się, że nie za bardzo chcieli, żebym została w tej drużynie na dłużej, ale po paru treningach wszystko się zmieniło – opowiadała zawodniczka.

Pamiętam, że na tym treningu było dwudziestu chłopaków i jedna Ada. Na początku była trochę wystraszona, ale szybciutko pokazała swoje predyspozycje. To jest bardzo waleczna zawodniczka i szybko poustawiała wszystkich w hierarchii. Już po kilku treningach było widać u niej jakość, walkę, pełne zaangażowanie. Szybko została najlepszą zawodniczką w grupie. Mimo że tamci chłopcy byli na niezły poziomie, a dzisiaj szkolą swoje umiejętności w Libercu. Ciągnęła tę drużynę do przodu, a koledzy ją szanowali – dodaje Michał Bregin, pierwszy trener Adriany.

Zawsze powtarzałem, że Ada na boisku to jest walec (śmiech). Brała piłkę sprzed własnej bramki, potrafiła przedryblować całe boisko i strzelić gola. Do tego też dochodzą uderzenia z dwudziestu metrów. Robiła to z niezwykłą łatwością i zdobywała bramki z dystansu. Miała 9-10 lat, zostawała po treningach i strzelała rzuty wolne z kilkunastu metrów jak senior. Byliśmy w szoku, jakie ona ma uderzenie. Ada to był walec, czołg, z armatnim uderzeniem w nodze. To ma po tacie, który również miał mocną siekierę w nodze. Ona to odziedziczyła po ojcu, ma to w genach – podkreśla.

Jakiś konkretny strzał Ady zapadł trenerowi w pamięci? – Boisko do gry w kategorii żak ma pięćdziesiąt metrów. Pamiętam turniej, gdzie w trakcie jednego z meczów mieliśmy rzut wolny pod naszym polem karnym, widzę, że Ada zbiera się do strzału i krzyczę do niej: „Ada, tylko nie na siłę”. Rodzice zebrani na tym meczu, pukali się w głowę, co ja gadam, a co zrobiła Ada? Strzeliła gola z czterdziestu metrów, pakując piłkę pod samą poprzeczką. Zawsze z uśmiechem wspominam tego gola. 

Jaką była dziewczynką? Dzisiaj widzimy skromną, ułożoną dorosłą kobietę, która na boisku walczy, ma cechy przywódcze, potrafi ponieść zespół, a poza nim jest cicha i spokojna.  – Małomówna dziewczyna, głównie słuchała, rzadko się odzywała. Z czasem osiągnęła status przywódczyni grupy, lidera boiskowego, ale nigdy na nikogo nie krzyczała, nie pouczała. Tylko poprawiała czyjeś błędy. Ona mogła grać na każdej pozycji na boisku, gdziebym ją nie wystawił, tam zawsze grała super. Ona była wszędzie, przypisywałeś ją do danej pozycji, ale i tak była wszędzie. Fajne było to, że nigdy nie wytykała błędów, nie krzyczała, ale je naprawiała i wyprowadzała drużynę do przodu – podkreśla Bregin.

To o czym mówi jej pierwszy trener idealnie pasuje też do N’Golo Kante, czyli obecnie najlepszego defensywnego pomocnika na świecie. Achcińska nie ukrywa, że na nim się wzoruje i podgląda jego grę. Cechy wspólne widać nie tylko na boisku, ale i poza nim, bo Francuz to jest ten gość, który naprawi czyiś błąd, a nie będzie wytykał, kto ten błąd zrobił. I do tego zawsze jest wszędzie, a po za boiskiem jest skromny i cichy. Dwa lata temu w rozmowie z naszym portalem Ada mówiła, że to za wcześnie, żeby mówić o niej „N’Golo Kante w spódnicy”, ale nie obraziłaby się na takie porównanie, jeśli by na to zasłużyła. Teraz nie mamy żadnych wątpliwości i przeciwskazań, żeby ją w taki sposób określać.

Poza boiskiem cichutka i spokojna, a podczas treningu czy meczu waleczna, zaangażowana i motywująca koleżanki do walki. Dwa różne oblicza Adriany Achcińskiej. – Zawsze, gdy wychodzę na boisko, chcę dać z siebie jak najwięcej i pomóc drużynie. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła odpuścić w meczu. Rodzice powtarzali mi: “jak na czymś ci bardzo zależy, to nie możesz tego odpuścić”. Sprawdza się to w każdej sferze życia – zaznaczała Achcińska.

Ada na każdym kroku zaznacza, że to miejsce, w którym jest teraz to w głównej mierze też zasługa rodziców, którzy ją wspierali i wspierają nadal, w tym, co robi. – Matka i ojciec to był klucz do wszystkiego. Pamiętam rozmowy z ich rodzicami, gdy opowiadali, że Ada ma lekką załamkę i nie chce już grać w Legnicy. Wiadomo, że to wiązało się z rozstaniem z rodzicami. Miała wtedy 14 lat i przechodziła swoje kryzysy, ale rodzice ją mocno wspierali i to był klucz do wszystkiego – uważa Bregin.

Z Podwórka na stadiony

Achińska mimo że trenowała z chłopcami w Bogatyni, zdarzało się, że na turnieje jeździła grać z dziewczynami. Szybko została wypatrzona przez trenerów kadry województwa Dolnośląskiego. I dzięki temu mogła rywalizować na Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” i sięgnąć po końcowy triumf w 2011 roku podczas XI edycji rozgrywek. – Wypatrzyłam ją na jakimś turnieju, gdzie trenowała z chłopcami. Wzbudziła moje zainteresowanie, bo była lepsza od nich. Była dominująca i wysoką dziewczynką, jak na swój wiek. Miała przewagę warunków fizycznych nad chłopakami i przede wszystkim lepsze umiejętności. To był czas, kiedy ruszyły kadry województwa w tych młodszych rocznikach, a moim celem było zrzeszenie najlepszych zawodniczek z pobliskich miejscowości, żeby miały możliwość pokazania się w drużynie dziewczynek na różnych turniejach – opowiada nam trenerka kadr województwa Dolnośląskiego, Agnieszka Nowak.

A jak pani trener wspomina Achcińską? Potwierdzi powszechne opinie, że na boisku i poza nim to były i są to dwie różne osoby? – Ada była wesołą, normalną dziewczynką. Jednak na turniejach zawsze była cicha i spokojna. Inne dziewczyny z tej drużyny były szalone i nakręcały zabawę w drużynie, a Ada nie należała do tego grona. Na boisku zawsze była zaangażowana i najlepsza. Nie musiałam wybierać kapitana. Ona po prostu miała w sobie „to coś”, żeby motywować pozostałe koleżanki. Swoją walką i zaangażowaniem na boisku była motorem napędowym dla pozostałych dziewczyn. Cisza i spokój to były cechy, które były widoczne na co dzień u Ady, a na czas treningu czy meczu one znikały. To było wręcz przeciwieństwo – burza i eksplozja, waleczność i zadziorność o każdy centymetr boiska, nie odstawiała nogi – podkreśla.

Dlatego też Ada często była kapitanem zespołu. – Zawsze chciałam dla zespołu jak najlepiej i dobro zespołu było dla mnie celem nadrzędnym. Cieszę się, że trenerzy i drużyna obdarzyli mnie zaufaniem. Starałam się zawsze przed meczem powiedzieć parę słów. Podejść do każdej z dziewczyn indywidualnie. Byłyśmy jednością – zaznaczała Achcińska.

Skąd mogło wynikać to, że Adriana zawsze była cicha i spokojna? – To jest związane z rodzicami. Gdy byliśmy na prawie miesięcznym obozie sportowym, było widać po Adzie, że bardzo tęskni za rodzicami. Z dziewczynkami jest tak, gdy jedna zacznie płakać, to będzie płakać cała drużyna. Ada była dominującą dziewczynką w roczniku, liderką, więc nie mogłam pozwolić na to, żeby Ada się rozkleiła. Ona też była taka, że nie chciała tego pokazać, swojej słabości. Zawsze w nocy po cichu przychodziła do mojego pokoju i starałam się z nią rozmawiać, pocieszać. Tęsknota za rodzicami to była jej słabość, ale nie chciała tego pokazać przed dziewczynami. Zawsze chciała być silna i wspierać koleżanki. Były takie momenty, gdzie już chciała wracać do domu, ale nigdy to nie doszło do skutku, przełamywała słabości – zaznacza Agnieszka Nowak.

Jakie Ada miała i ma piłkarskie atuty? – Zawsze przejawiał się u niej dobry przegląd pola. Ona przeważnie grała w środku pola, bo dużo widziała. Na pewno jej siłą jest mocne uderzenie. Ona też ciągle pracowała nad swoimi umiejętnościami i je poprawiała. Obecnie jeszcze więcej widzi na boisku, dlatego też gra w reprezentacji Polski. Do tego też ma bardzo dobre warunki fizyczne, które pomagają jej w walce na boisku – uważa.

W 2010 roku podczas X edycji Turnieju “Z Podwórka na Stadion” drużyna z województwa dolnośląskiego została wicemistrzem Polski w kategorii U-10, ale wtedy jeszcze Ady nie było w tej drużynie – Nie było jej, bo to było jeszcze za wcześnie. Miała być w tym zespole, ale nie chciała pojechać na ten Turniej. To był czas, kiedy rozłąka z rodzicami była dla niej czymś trudnym. Żałuję, że jej wtedy nie było, bo mimo tego, że była dwa lata młodsza od innych dziewczynek, mogła coś wnieść do tego zespołu i byłoby nam łatwiej w finale. Być może byłybyśmy mistrzami Polski? Wiadomo, że jedna zawodniczka nie osiąga sukcesu, bo musi być to dzieło drużyny, ale w tych młodszych kategoriach jest łatwiej, gdy ma się jedną lub dwie wyróżniające się postacie – zaznacza trenerka Nowak.

Rok później Achcińska już pojawiła się na Turnieju i udało się ekipie z Dolnego Śląska sięgnąć po końcowy triumf.  Czułam wielkie szczęście i radość. Nie myślałam wtedy, co będzie za parę lat. Cieszyłam się, że mogłam wziąć udział w takim turnieju i razem z drużyną sięgnąć po tytuł. Przede wszystkim jest to fajna przygoda, możliwość bycia na dużym turnieju w tak młodym wieku – wspominała Achcińska.

Czy można było się spodziewać, że Achcińska zrobi taką karierę? – Od początku było widać, że coś z tego będzie. Wszystko było zależne od tego, czy będzie chciała postawić wszystko na piłkę nożną. Postawiła i się udało. To jest dziewczyna bardzo pracowita. Na treningach i turniejach zawsze dawała z siebie wszystko. Można było się tego spodziewać – uważa Michał Bregin. – Jestem ogromnie dumna z tego, że mogłam dołożyć jakąś małą cegiełkę do rozwoju Ady. Miała talent, ale też dokładała do tego sporo pracy. Towarzyszyła jej silna motywacja w dążeniu do celu. Zawsze chciała grać w piłkę i udowodniała to przede wszystkim na boisku. Może od razu nie widziałam w niej przyszłej reprezentantki Polski, ale była wyróżniającą się postacią, gdy miała 10-11 lat. Miała talent, jak wiele innych dziewczynek, które z nią grały, ale ona wytrwała, szła do przodu. Miała „to coś”. Wiedziałam, że z tym charakterem może coś osiągnąć – dodaje Agnieszka Nowak.

Historia współczesna

Po ukończeniu szkoły podstawowej, Achcińska opuściła rodzimy klub MKS Granica Bogatynia i przeniosła się do Miedzi Legnica. Oba te miasta dzieli ponad sto kilometrów.  Zmiana klubu, ale także nowa szkoła i przenosiny do bursy. W tamtym momencie faktycznie myślałam, że to dużo kilometrów, ale po czasie przyzwyczaiłam się i nie było to aż tak daleko. Na początku nie wiedziałam czy poradzę sobie, głównie jeśli chodzi o rozłąkę z rodziną, ale chciałam grać w piłkę, choć przyznam, że wtedy jeszcze nie byłam pewna czy piłka to jest to, co chce robić na sto procent w życiu – mówiła w rozmowie z klubowym portalem Beniaminka Krosno.

Przeszła do Miedzi Legnica, gdzie dwa razy w tygodniu mogła trenować z dziewczynami. Co z resztą czasu? Oczywiście, że spędzała na grze z chłopakami z klubu. Chodziła na treningi do trenera Filipa Raczkowskiego, a później Tomasza Syski. – Jeżeli chodzi o funkcjonowanie Ady Achcińskiej w drużynie U-15 naszej akademii, na pewno była równorzędnym partnerem dla naszych zawodników. Jej predyspozycje techniczne, rozumienie gry, umiejętności podejmowania szybkich decyzji były u niej na bardzo wysokim poziomie. Pod względem motorycznym i siłowym też była dobrze przygotowana. To jest zawodniczka wcześniej dojrzewająca, więc w procesie treningowym była na równorzędnym poziomie, co zawodnicy, którzy funkcjonowali w grupie treningowej. Zaznaczę, że trenowała ze swoimi rówieśnikami – wspomina ten drugi.

Zapamiętałem ją jako bardzo otwartą osobę, jeśli chodzi o relacje z trenerami, zawodnikami czy zawodniczkami. Zawsze była pozytywnie nastawiona i dobrze odbierana przez grupę. Jeżeli chodzi o jej cechy osobowości w procesie treningowym, mogę powiedzieć, że jest stu procentową profesjonalistką, która odpowiednio podchodziła do procesu edukacyjnego, jak i szkoleniowego. Ambitna dziewczyna, która wiedziała, dlaczego jest w tej akademii i jakie ma plany na przyszłość. Robiła wszystko w tym kierunku, żeby je spełnić – dodaje obecny dyrektor akademii Miedzi Legnica.

Do UKS-u SMS-u Łódź trafiła, gdy miała 16 lat. Dużo czasu nie potrzebowała na to, żeby wskoczyć do pierwszego składu klubu z Ekstraligi Kobiet. Można wręcz rzec, że z marszu stała się jedną z najjaśniejszych postaci tych rozgrywek.  I o tym świadczą nie tylko liczne wyróżnienia w rodzimej lidze, ale przede wszystkim powołanie do seniorskiej reprezentacji Polski, które otrzymała rok po przyjściu do drużyny z Łodzi. Zaliczyła bardzo szybki progres i przede wszystkim była świetnie przygotowana do wejścia w piłkę seniorską. W najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrała ok. 50 spotkań.

Po trzech latach jej przygoda z UKS-em SMS-em Łódź dobiegła końca. Na oficjalnej stronie klubu od kilku dni widnieje informacja, że jej kontrakt nie zostanie przedłużony. Co teraz czeka 19-latkę? W rozmowie z TVP Sport zdradziła, że następnym krokiem w jej karierze będą Niemcy. Jaki klub? Tego nie podała, ale kozy beczą, że to drużyna z Kolonii. Czy tak rzeczywiście będzie? Ta sprawa powinna wyjaśnić się na dniach, gdy poznamy oficjalny komunikat nowego zespołu Adriany Achcińskiej.

Droga do reprezentacji

Odkąd było to możliwe pojawiała się w młodzieżowych reprezentacjach Polski i szybko też otrzymywała opaskę kapitańską, która jej towarzyszy od wielu lat. Poza boiskiem cicha i spokojna, a na placu gry waleczna i pobudzająca koleżanki do boju. Do seniorskiej reprezentacji Polski trafiła w 2019 roku. Miała okazję zadebiutować w meczu eliminacyjnym do Mistrzostw Europy z Hiszpanią, czyli zdecydowanym faworytem do wygrania grupy. Mimo to ówczesny selekcjoner kadry, Miłosz Stępiński zdecydował się wpuścić na plac gry, 17-letnią debiutantkę przy stanie 0:0 w 81. minucie.

Ten wynik utrzymał się do końcowego gwizdka, a Achcińska dała pozytywny impuls drużynie. Nie było widać po niej, że to jej pierwszy mecz w kadrze, choć jak sama mówi, stres czuła ogromny: –  Stres był ogromny, czułam odpowiedzialność, ale bardziej czułam, że nie mogę zawieść. Wydaje mi się, że mogłam wypaść o wiele lepiej, zawsze zwracam uwagę na błędy. Mało kiedy jestem z siebie zadowolona.

Wspomniany Stępiński mówił o Adzie: – Ada zapracowała na to dobrą grą w klubie i pracą w kadrze U-19. To niesamowita osoba – poza boiskiem jest skromna, zamknięta, ale jak wchodzi na boisko, to nagle jest fighterem, biegaczem, jest niesamowicie zdeterminowana. Obawiam się, że nie oddam jej już do U-19. I jej nie oddał już do kadry U-19. Achcińska zagrała w sześciu spotkaniach o punkty za kadencji tego selekcjonera.

Obecnie seniorską reprezentację Polski prowadzi Nina Patalon, która we wcześniejszych latach miała przyjemność prowadzić Achcińską w kadrach juniorskich. W debiucie pani selekcjoner, Adriana zagrała pełne 90 minut w meczu towarzyskim ze Szwecją. Niewykluczone, że również dziś zobaczymy 19-latkę w akcji, bowiem reprezentacja Polski o godz. 19 spróbuje swoich sił w starciu z Finlandią.

ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix