Jagiellonia Białystok od kilku lat nie jest klubem, który wymienia się w gronie kandydatów do zdobycia mistrzostwa Polski. Nie ma tam reprezentantów kraju, a największa gwiazda zespołu jest aktualnie kontuzjowana. Ale na Podlasiu mają „coś” innego, coś, co może im w przyszłości przynieść wiele radości – zdolną młodzież, którą ostatnio coraz częściej oglądamy na ekstraklasowych boiskach. Jednym z jej przedstawicieli jest Miłosz Matysik, wychowanek z krwi i kości, który ostatnio świętował zdobycie pierwszej bramki na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

Pierwszy trener: Miłosz Matysik

Oliwier Wojciechowski, Xavier Dziekoński, Jakub Lutostański, Bartosz Bida czy właśnie Miłosz Matysik. Część „białostockich talentów” jest już kibicom bardzo dobrze znana, za to niektórzy dopiero zaczynają odkrywać swój spory potencjał. Każdy z wymienionej powyżej piątki zagrał w tym sezonie w Ekstraklasie, natomiast w obiegu jest jeszcze kilku zdolnych zawodników z III-ligowych rezerw lub najstarszych roczników akademii.

– Miłosz od początku swojej przygody z futbolem jest związany z Jagiellonią Białystok. Prowadziłem go w jego roczniku, czyli 2004, ale początkowo był w zespole starszego rocznika, który miał Przemysław Papiernik. Trenowałem go w trampkarzach starszych oraz juniorach młodszych. Później przeskoczył do drugiego zespołu, rozegrał tam kilka spotkań i… wylądował w pierwszej drużynie – wspomina Tomasz Bernatowicz, jego były szkoleniowiec.

Skoro Matysik w tak młodym wieku trafił do pierwszego zespołu, musiał się czymś wyróżniać. Jakie są jego największe atuty? – Nigdy nie bazował na swoich warunkach fizycznych, mimo że ma ok. 190 centymetrów wzrostu. Wyróżniał się rozumieniem gry oraz poruszaniem po boisku, z dużą łatwością przychodzi mu antycypowanie pewnych sytuacji – tłumaczy Bernatowicz.

„Pamiętam go z zespołu rezerw, gdy charakteryzował się dobrym wyprowadzeniem piłki z linii obrony z pominięciem pierwszej linii pressingu. Umiejętności techniczne i taktyka indywidualna pomagają mu w grze również w środkowej strefie boiska. Zarówno w ofensywie, jak i w defensywie jest w stanie dać zespołowi dużo dobrego. Miłosz może grać na środku obrony, chociaż ja kojarzę go jako defensywnego pomocnika. Ma potencjał i warunki fizyczne, żeby grać na obu pozycjach. Trzeba pamiętać, że przede wszystkim umie grać w piłkę, nie bazuje wyłącznie na fizyczności. Potrafi przerwać akcje, ale również rozegrać piłkę” – mówił w rozmowie z klubową stroną Michał Patyk, analityk w sztabie Piotra Nowaka.

Wiemy już, co wyróżniało i dalej wyróżnia Miłosza Matysika na boisku, a jaki jest poza nim? – Miłosz jest bardzo fajnym chłopakiem. Ma trochę osobowość indywidualisty, „Dyzio-marzyciela”. Od małego był bardziej skupiony na sobie oraz piłce niż na kolegach. Dobrze się uczył. Ułożony i chętny do pracy dzieciak. Jeżeli chodzi o rodziców, to ani mama, ani tata nie narzucali na niego presji, że ma za wszelką cenę zostać piłkarzem. Wspierali go w jego pasji, dali mu możliwość wyboru, co jest bardzo fajne – wyjaśnia Tomasz Bernatowicz.

„Miłosz jest grzecznym i ułożonym chłopakiem. Na boisku robi to, czego się od niego oczekuje i nie jest już taki grzeczny jak poza murawą. Jeżeli chodzi o niego jako osobę, poza boiskiem, jest pomocny. Nie jest nową twarzą w szatni, ale jak to młody zawodnik nie wychyla się. Na boisku jest solidny. Widać, że ma potencjał, żeby w przyszłości zastąpić Tarasa, to mniej więcej ta sama pozycja. Najważniejszym czynnikiem jest możliwość gry w Ekstraklasie w tak młodym wieku. Zanim ja się tutaj dostałem, trochę to trwało. Teraz są takie czasy, że młodzi szybko się denerwują, oczekują możliwości grania. Wobec tego uważam, że potrzeba cierpliwości i spokoju w tym, co się robi. Trzeba każdego dnia trenować i dawać z siebie wszystko. Na pewne rzeczy nie mamy jako zawodnicy wpływu, tym bardziej młodzi. Pracą i cierpliwością można dojść do sukcesu. Miłosz to ma, nie trzeba mu tego mówić” – wypowiedział się dla klubowych mediów Michał Nalepa, pomocnik Jagiellonii.

Od najmłodszych zespołów młodzieżowych, przez występy w Centralnych Ligach Juniorów i drugiej drużynie, aż do samego debiutu na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polski. Ten nastąpił jeszcze w… poprzedniej kampanii, gdy Matysik dostał kilka minut od Bogdana Zająca w przegranym 0:2 starciu z krakowską Wisłą. Ogólnie rzecz biorąc, to nie był dla młodego zawodnika okres usłany różami, bo przez kontuzję stracił kilka następnych miesięcy.

Na ekstraklasowe boiska wrócił w listopadzie 2021 roku w spotkaniu przeciwko Legii Warszawa, a jak już w grudniowym meczu z Rakowem Częstochowa wyszedł na murawę w wyjściowym składzie, tak od tego czasu… zagrał we wszystkich ligowych bataliach od początku do końca. W ostatniej, gdy rywalem „Dumy Podlasia” była Stal Mielec, zdobył nawet swoją premierową bramkę. Będziemy uważnie śledzić dalsze losy Matysika, bo ten chłopak przecież dopiero rozpoczyna swoją seniorską karierę, ale jednego jesteśmy niemal pewni – w Białymstoku mogą mieć z niego w przyszłości dużo radości.

– Wiadomo, że na to, czy ktoś kiedyś zostanie piłkarzem, wpływ mają różne czynniki. Jego przeskoki do starszych zespołów przychodziły w bardzo naturalny sposób, nie było tak, że trafił np. do drugiego zespołu i tam wyraźnie odstawał. Cieszę się, że dano mu szansę w pierwszej drużynie, bo w to, że sobie poradzi, nie wątpiłem ani przez chwilę – kończy Bernatowicz.

Fot. Newspix