Korzyści z Programu Certyfikacji. Co ten projekt dał polskim szkółkom?

Program Certyfikacji Szkółek miał być absolutnym przełomem w polskim szkoleniu. Projekt, w który wpakowano ponad 100 milionów złotych, miał się przyczynić do tego, że od teraz każdy klub będzie szkolił wyłącznie samych Robertów Lewandowskich oraz Piotrów Zielińskich. No dobra, aż tak to nie, ale jednak miał poprawić jakość szkolenia, co mu się nie można ukryć, w pewnym sensie udało. Jak wygląda realna pomoc dla klubów? Na co mogły sobie pozwolić szkółki, które biorą udział w tej inicjatywie? Czy w owych klubach doszło do rzeczywistej poprawy jakości szkolenia dzieci i młodzieży? Postanowiliśmy zapytać u źródła. 

Korzyści z Programu Certyfikacji. Co ten projekt dał polskim szkółkom?

Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Polski Związek Piłki Nożnej postanowiły przekazać ogromną kwotę, która w całości trafiła do szkółek i akademii piłkarskich. Naprawdę gigantyczne pieniądze. Na rozwój polskiego futbolu. Dla trenerów i dzieciaków. Nie dla przepłaconych lub przestarzałych zawodników z krajów byłej Jugosławii. Biorąc pod uwagę powyższe czynniki, naprawdę sztuką jest, że pomimo tych wszystkich bezapelacyjnych zalet, Program Certyfikacji Szkółek, delikatnie mówiąc, nie miał najlepszego PR-u…

Dlaczego? Pierwszy błąd, jaki popełnił Związek, to określenie poziomu danej akademii, czyli gwiazdki w trzech różnych kolorach. I tutaj teoretycznie wszystko jest okej, natomiast problem pojawia się w momencie, w którym poznajemy kryteria, które trzeba spełnić, żeby je zdobyć. Z założenia, brązowa oraz srebrna odznaka jest przeznaczona dla mniejszych ośrodków szkolenia, za to złota – dla wszystkich pozostałych. Sporo największych klubów „obraziło się” na to, że zrównano je z wielokrotnie mniejszymi podmiotami, w których także jest niezłe szkolenie, jednakże nie na poziomie najlepszych akademii w kraju. Program Certyfikacji Szkółek miał jasno określić, na jakim poziomie jest dana szkółka czy akademia, ale jeśli na jednej „półce” stawiane są, przykładowo: Lech Poznań, Zagłębie Lubin oraz –  z całym szacunkiem – LKS Unia Kosztowy, to chyba coś poszło nie tak.

Kolejnym minusem tego projektu, który z czasem udało się w pewnym stopniu zminimalizować, jest biurokracja. Początkowo wiele rzeczy było niezrozumiałych, prezesi oraz właściciele klubów nie wiedzieli, co mają wpisywać w kolejnych rubrykach, a papierów do wypełnienia spływało coraz więcej. Dzisiaj w środowisku szkoleniowym rzadziej słychać też o negatywnych doświadczeniach związanych z wizytami monitorującymi, o które swego czasu była… spora afera.

„Jesteśmy oburzeni tym, jak jesteśmy traktowani. Braliśmy udział jako klub już w pilotażowych miesiącach programu (luty-marzec 2019) i pomagaliśmy, konsultowaliśmy, podsyłaliśmy pomysły jak podejść do tego praktycznie. Tymczasem wszystko ze strony PZPN-u jest robione znienacka, zasady są zmieniane w trakcie gry i co chwila pojawiają się nowe wymagania, o których nie było mowy, gdy dołączaliśmy do programu i OTRZYMYWALIŚMY brązowy certyfikat” – mówił w marcu 2020 roku Jakub Śpiegowski, trener w Akademii Piłkarskiej Szczecinek.

Polski Związek Piłki Nożnej nie jest gotów na ten program. Wprowadzają coś, o czym nie mają pojęcia, bo nikt nie raczył zrobić konsultacji z klubami i chyba nikt z tych osób nie pracował w terenie, bo absurd goni absurd… Jak ocenę może dokonywać inny trener czy koordynator innego klubu, który bierze udział w tym programie? Jak można karać kluby za brak konspektów, jeśli system nie działa prawidłowo i konspekty znikają po ich dodaniu? Jak można zatwierdzić obiekty, a po wizytacji napisać, że sala jest za mała?! Jak można opisać brak sprawdzanej obecności, skoro nigdzie nie jest narzucone, jak ma to wyglądać?” – pytał Piotr Żurawel z Żuri Olsztyn.

Reasumując, Program Certyfikacji Szkółek nie jest ani idealnym, ani beznadziejnym projektem. Na tej inicjatywie skorzystało m.in. wiele mniejszych szkółek i akademii piłkarskich. W jaki sposób? Na co przeznaczyły dofinansowania?

– Nie dostaliśmy jeszcze żadnego dofinansowania, bo dopiero teraz dołączyliśmy do Programu Certyfikacji Szkółek. Dlaczego zdecydowaliśmy się przystąpić do tego projektu? Chcieliśmy się wyróżnić na tle konkurencji, poprawić organizację oraz jakość zajęć. Uważam, że z Programem Certyfikacji, Narodowym Modelem Gry oraz wizytami monitorującymi, będzie o to łatwiej – wyjaśnia nam Grzegorz Wolski, prezes Orłów Tczew.

– Dla nas jest to bardzo duży zastrzyk gotówki, mamy po dwóch trenerów w każdej drużynie, na co wcześniej nie mogliśmy sobie pozwolić. Kiedy w grupie jest ok. 20 dzieciaków, a na zajęciach jest dwóch szkoleniowców, to na pewno wzrasta jakość treningu. Zwiększyliśmy także liczbę jednostek treningowych. Nasz klub jest w Programie Certyfikacji Szkółek od samego początku. Uważam, że ten projekt bardzo dyscyplinuje trenerów. Wcześniej trenerzy nie byli nauczeni, żeby na tydzień do przodu planować swoją pracę. Jeżeli Polaków się do czegoś nie zmusi, to sami od siebie raczej nie wyjdą z inicjatywą – uważa prezes UKS-u Hattrick Bełchatów.

To jest ciekawy argument. Program Certyfikacji Szkółek wymaga od akademii spełnienia różnych norm, które powiedzmy sobie szczerze, nie mają ogromnego czy kluczowego znaczenia w rozwoju młodego piłkarza. Jakość treningu nie spada, jeżeli jedno dziecko ma ubrane inną koszulkę, a jeśli hala sportowa ma np. o dwa metry mniej długości, niż jest to ujęte w regulaminie, to także świat się nie zawali. Ale skoro kluby chcą otrzymać dofinansowanie, muszę spełnić wszelkie kryteria, które wymagają od nich podniesienia standardów pracy, co z pewnością jest pozytywnym zjawiskiem.

– Program Certyfikacji Szkółek bardzo nam pomógł, jeżeli chodzi o rozwój naszej akademii. Poprawiliśmy się zarówno pod względem organizacyjnym, jak i szkoleniowym. Większość dotacji przeznaczyliśmy na wynagrodzenia dla trenerów oraz możliwość ukończenia przez nich wyższych kursów trenerskich, dzięki czemu niemal wszyscy mają licencję UEFA B lub wyższą. Resztę pieniędzy przeznaczyliśmy na sprzęt i bieżącą działalność. Widzę same plusy tej inicjatywy, pod każdym względem. Świadomie zeszliśmy ze srebrnej gwiazdki na brązową. Nie widzę możliwości, żebyśmy teraz zaczęli działać bez tego Programu, bo jest to dla nas bardzo duża pomoc – mówią nam osoby związane z klubem Falcon Sokółka.

– Mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że poprawiła się u nas organizacja pracy trenerskiej. Jeżeli poprawia się organizacja pracy trenera, automatycznie wzrasta również jakość szkolenia. Umówmy się, przed Certyfikacją nie zawsze musieliśmy trenować na boiskach czy halach o odpowiednich wymiarach, a teraz jest to na klubach i szkółkach wymuszane. Uważam, że słusznie. Dołączając do Programu Certyfikacji Szkółek, niekoniecznie byłem do niego przekonany, ale z każdym dniem zmieniam zdanie. Mam kilka uwag dotyczących elastyczności tego projektu, jeżeli chodzi o metodologię i tak dalej, natomiast są to rzeczy czysto szkoleniowe – wyjaśnia koordynator Akademii Piłki Nożnej JKS Jarosław.

– Jeżeli chodzi o pieniądze, mogliśmy przede wszystkim podnieść pensję trenerom. Mogliśmy również przeprowadzić więcej szkoleń wewnętrznych. Uważam, że odkąd bierzemy udział w Programie Certyfikacji Szkółek, mamy lepszą organizację, z tego względu, że chociażby wszystkie konspekty i plany treningowe muszą być przygotowane wcześniej. Do tej pory mieliśmy ok. 12 wizyt kontrolnych, wszystkie przeszliśmy pozytywnie, a też zawsze można wówczas porozmawiać z trenerem monitorującym o tym, co jeszcze można poprawić. Myślę, że Program Certyfikacji ma również swoje wady, m.in. związane z dokumentacją, wcześniej było sporo problemów z zawodnikami, którzy chcieli zmienić klub, tutaj zasady były niejasne, ale teraz zostało to ułatwione – tłumaczy Kamil Boguta, koordynator w FC Lesznowola.

„Mogliśmy podnieść pensję naszym szkoleniowcom” – to zdanie bardzo często pada z ust prezesów oraz koordynatorów szkółek. Czyli co, kasa, która miała iść na poprawę jakości szkolenia, trafiła do kieszeni trenerów?! Też, ale możecie nam wierzyć – nie znamy osób, które zostają trenerami dla samego zarobku, bo… to po prostu nie jest jakoś bardzo dochodowe zajęcie. Ba, jest to praca, do której początkowo bardzo często trzeba dopłacać!

– Mówimy o realnym zastrzyku gotówki. Inwestujemy pieniądze w sprzęt sportowy i uposażenia dla trenerów, których m.in. wysyłamy na różne kursy oraz szkolenia. Część pieniędzy musi być przeznaczona na transport, więc częściej możemy pozwolić sobie na dalsze i bardziej wartościowe sparingi, wyjazdy poza nasze województwo. Mogliśmy również podnieść wynagrodzenia trenerom. Jest sporo biurokracji, ale z drugiej strony z samymi dotacjami z miasta mielibyśmy ciężko – słyszymy w AP Ostróda.

– Pieniądze przeznaczyliśmy na wynagrodzenia dla trenerów oraz zakup sprzętu. Uważam, że naszej akademii pomogły nie tylko dofinansowania, ale również m.in. wizyty monitorujące trenerów PZPN, którzy podpowiadają naszym szkoleniowcom oraz pomagają w różnych kwestiach. Wcześniej mieliśmy srebrną gwiazdkę, ale zdecydowaliśmy się zgłosić tym razem na brązową, ponieważ mamy problem z liczbą trenerów – jesteśmy klubem z niewielkiej miejscowości i po prostu nie ma ich u nas wystarczająco. Ludzie narzekają na papierologię, ale uważam, że jest ona ograniczona do minimum. Myślę, że jeżeli trzeba coś zmienić, to to, żeby trenerzy monitorujący byli bardziej zero-jedynkowi. Jeżeli czegoś nie ma, to jest ocena negatywna – mówi nam Hieronim Muszyński ze Zbąszyneckiej Akademii Piłkarskiej.

Pieniądze są, trzeba je tylko mądrze spożytkować. Jak? – Uważam, że Program Certyfikacji Szkółek w bardzo dużym stopniu wpłynął na poprawę szkolenia w naszej akademii. Pieniądze przeznaczyliśmy m.in. na sprzęt sportowy – mogliśmy kupić koszulki i spodenki dla dzieciaków czy piłki. Dla nas najważniejsze są dotacje za transport oraz to, że mogliśmy podnieść wynagrodzenie trenerów – dowiadujemy się z Akademii Piłkarskiej Kicker.

– Jeżeli chodzi o nas, to będę wypowiadał się w samych superlatywach o Programie Certyfikacji, dlatego że bardzo pomógł nam się rozwinąć jako klub. Dzięki Certyfikacji poziom organizacji i pracy trenerów poszły wyraźnie do góry. Oczywiście, ta inicjatywa ma także swoje minusy, ale jednak więcej jest zalet, szczególnie dla mniejszych ośrodków szkolenia. Bez tego wsparcia nie moglibyśmy funkcjonować na tym poziomie, na którym aktualnie funkcjonujemy. Nie ukrywam, że powinno być tak, żebyśmy mogli przeznaczyć większą część dofinansowania na zakup sprzętu, bo obecnie jest to zaledwie 10% – zwraca uwagę Piotr Wójcik z Akademii Piłkarskiej Bronowice Lublin.

Program Certyfikacji nie spełnił jednej ze swoich podstawowych roli, czyli nie określił poziomu akademii w Polsce. Obawiamy się również, że przy wydanych ponad 100 milionach złotych, nie jest to projekt, który doprowadzi do tego, że szkolenie dzieci i młodzieży w naszym kraju stanie się o niebo lepsze, ale tutaj na efekty trzeba jeszcze zaczekać. Certyfikacja doprowadziła do tego, że podniosła się jakość kilkuset mniejszych szkółek piłkarskich, a to przecież od nich wszystko się zaczyna. Skoro „dół piramidy” będzie na wyższym poziomie, automatycznie poprawi się także jego wierzchołek.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix