„Nie dość, że dzieci są słabsze, to ich sprawność jest bardzo niska”

Przez wiele lat pracował w Lechu Poznań, a dzisiaj jego podopiecznymi są zawodnicy „Kolejorza”, ale także Warty Poznań. Miał lub ma styczność ze sportowcami z różnych dyscyplin: rugby, hokej na trawie czy sporty walki. Jakub Grzęda to jeden z cenionych trenerów przygotowania motorycznego w Polsce. Potrafi pracować z seniorami, ale wśród swoich podopiecznych ma także wielu młodych kandydatów na sportowców. W rozmowie z Weszło Junior opowiedział, jak wygląda praca motoryczna z najmłodszymi.

„Nie dość, że dzieci są słabsze, to ich sprawność jest bardzo niska”

Wymownego mema zamieścił pan na swoich profilach w social mediach. – Jaki jest twój rekord na 1000 metrów? 400 metrów – odpowiedział nastolatek. Trochę śmiesznie, trochę strasznie patrząc na obecne czasy.

– Tak, zgadza się. Niestety, poziom motoryczny dzieci i młodzieży z roku na rok spada. Potwierdzają to badania naukowe, które ewidentnie pokazują, poprzez konkretne testy, na jakim poziomie były dzieci dekadę temu i teraz. Wyniki są coraz gorsze. To wyzwanie dla nas, trenerów motorycznych. Nasza praca nie idzie w kierunku zaawansowanej pracy nad motoryką. Zamieniamy się w trenerów wychowania fizycznego, rekreacji ruchowej, „fizjo”. Dzisiaj dzieci nie dość, że są słabsze, to jeszcze mają różne wady postawy, a ich sprawność ogólna jest bardzo niska. Z roku na rok rozpoczynamy z niższego pułapu. Patrzę, z jakimi zawodnikami pracowałem i pracuję i wygląda to coraz gorzej. Cofamy się do nauki przewrotów w przód i tył, czyli podstawowych ćwiczeń koordynacyjnych, zamiast robić bardziej zaawansowane ćwiczenia oraz wzorce.

W tym momencie to kompensacja braków i dojście do „poziomu zero” sprzed 15-20 lat, zamiast wejścia na wyższy poziom. Skoro mówimy o przygotowaniu ogólnym, zaczyna to być kłopot nie tylko dla trenerów. To jest już kwestia społeczna. Dzisiaj pracując jako trener, gdy dostaje telefon od rodzica, że chce zapisać syna na treningi, chciałbym po prostu mieć możliwość pracy ze sprawnym dzieckiem. Nie mówiąc o jakichkolwiek „oczekiwaniach” pod względem jego umiejętności piłkarskich. 

– Zawodnik bez sprawności ogólnej będzie gorzej sobie radził na polu umiejętności specyficznych konkretnej dyscypliny. Będzie wolniejszy, słabszy, mniej wytrzymały i skoordynowany, co utrudni mu naukę elementów technicznych. Ponadto, gorzej będzie się uczył, bo umiejętności kognitywne są niższe. Trochę się uwsteczniamy. Zamiast trenować piłkę nożną i zwiększać umiejętności piłkarskie, musimy się cofać i “usprawniać” zawodników. Wszystko po to, by potem móc poprawić ich umiejętności techniczne w piłce nożnej. Oczekiwania są niższe i nie idzie to w kierunku, w którym powinno. Na ten efekt składa się wiele rzeczy. Brak podwórka, zwolnienia z WF-u. Nie chcę generalizować, ale lekcje wychowania fizycznego też nie wyglądają tak, jak pamiętam, gdy sam na nie chodziłem. Teraz albo jest „piłka do góry” i grajcie, albo tych zajęć w ogóle nie ma. Pytałem się swoich podopiecznych w trakcie pandemii, jakie ćwiczenia i zadania dostali od swoich nauczycieli i łapałem się za głowę. Rozumiem, że były trudne warunki, ale można zrobić tysiące rzeczy, które pozytywnie wpłyną na rozwój sprawności ogólnej dziecka. Przede wszystkim, żeby dziecko było sprawne i chciało uczestniczyć w zajęciach wychowania fizycznego, a obecnie lekcje w ogóle nie zachęcają do tego, by dzieci się ruszały i były sprawne. 

Wpadamy w ten sposób w błędne koło. Jeśli lekcje są mało atrakcyjne, dzieci szybko zrażają się do ruchu i sportu. To z kolei nakręca spiralę jeszcze słabszej sprawności ogólnej. Dochodzi do takiej sytuacji, w której trener piłki nożnej paradoksalnie musi organizować coraz więcej zajęć pozapiłkarskich, by kompensować pewne braki.

– Dokładnie tak. Wcześniej trener „dostawał” bardziej sprawnego zawodnika, który w wolnym czasie biegał po dworze, wspinał się po drzewach, chodził po trzepaku, grał dodatkowo w piłkę, w kosza. Teraz tego nie ma. Wachlarz ruchowy, który mają młodzi zawodnicy, jest bardzo ubogi i przez to nie radzą sobie na boisku. Skoro nie radzą sobie z własnym ciałem, tym bardziej nie poradzą sobie z piłką. Ona im jeszcze bardziej przeszkadza. Trenerzy piłki nożnej niestety albo stety, muszą organizować dodatkowe zajęcia, by wplatać aspekty motoryczne. W ten sposób zawodnik może zrobić progres na polu sprawności ogólnej.

Przyglądając się grupom dziecięcym, można wywnioskować, że na bazie samej sprawności ogólnej jesteśmy w stanie powiedzieć, kto na ten moment jest lepszy lub gorszy, mocno spłycając temat. 

– Jeśli oceniamy zawodników, zawsze lepiej ocenimy tego, który jest szybszy, bo będzie więcej razy przy piłce. Jeżeli zawodnik jest sprawny, wówczas możemy budować kolejne umiejętności specyficzne. Bez tej sprawności musimy wrócić do podstaw i je poprawić. Dopiero wtedy wiemy, że zawodnik z piłką sobie poradzi w warunkach specyficznych dyscypliny na określonym poziomie.

Marcin Rusiecki opowiadał o stażu w Red Bullu Salzburg, gdzie znajduje się mnóstwo tzw. „małpich gajów”, które pomagają w kształtowaniu sprawności ogólnej. Wydaje mi się, że w tym momencie to powinien być punkt numer dwa, po boiskach, jeśli chodzi o hierarchię infrastruktury dla akademii. 

– Od początku Akademia Red Bulla była znana z tego, że mają takie ścieżki sprawności i mają tam zajęcia. Jeśli chodzi o aspekty infrastrukturalne, to tylko w niektórych akademiach w Polsce wygląda to dobrze. Mówimy o tych najlepszych. Czasem jednak, gdy rozmawiam z kolegami po fachu, mogę złapać się za głowę, słysząc o warunkach. Dużo się mówi, że to jest ważne. Niestety jednak nie widzę zmiany pod kątem decyzji ludzi zarządzających, na co wydać pieniądze. Pojedyncze akademie wyglądają na dobrym poziomie. W pozostałych wiedzą, czego im brakuje, ale nie ma wsparcia organizacyjnego, finansowego czy sprzętowego Idzie to raczej w gorszą stronę, niż lepszą.

“Nie trenuj siły z dziećmi” – to jeden z najbardziej oklepanych tekstów, jeśli chodzi o przygotowanie motoryczne w sporcie. Każdy z nas się chyba nasłuchał, że jeśli będzie trenował siłowo, wtedy nie urośnie albo będzie wolniejszy i tak dalej. Skąd taki mit?

– Mity biorą się przede wszystkim z niewiedzy lub wiedzy, która jest bardzo stara. Dodatkowo oparta na domysłach, przypuszczeniach, a nie dowodach naukowych. We wszystkich publikacjach naukowych można zauważyć, że trening siłowy poprawia zdrowie w kontekście kości (wzrost kośćca). Po drugie poprawie zdolności motoryczne – wyskok, szybkość i inne kwestie. Oczywiście wtedy, gdy jest odpowiednio przeprowadzony. Negatywów w kontekście treningu siłowego młodych zawodników jest bardzo mało. Tutaj można mówić o zrobieniu sobie krzywdy, tylko i wyłącznie, z nieumiejętnej techniki lub po prostu nieumiejętnego posługiwania się sprzętem typu hantle, sztangi. Wszystkie dowody wskazują na pozytywne aspekty treningu siłowego młodych zawodników.

Regularnie rozsyła pan newsletter dla trenerów i w jednym z odcinków można było przeczytać, że jeśli chodzi o wspomniany sprzęt, niewiele trzeba dla najmłodszych. 

– Dla nich nie trzeba wielkiego sprzętu, bo młody zawodnik musi najpierw nauczyć się kontrolować swoje ciało. Odpowiednio wykonywać podstawowe wzorce ruchowe. Jeśli technika będzie dobra i nabierze trochę siły, wówczas będziemy mogli to dociążać. Gdyby wymieniać sprzęt po kolei: po pierwsze swoje ciało, po drugie opór miękki w postaci gum, worków czy piłek lekarskich. Na samym końcu, gdy już wiemy, że zawodnik ma odpowiednią jakość wzorca ruchowego, wykonuje go w optymalnej objętości, a także wykonuje ćwiczenia poprawnie wraz ze wzrostem zmęczenia, wówczas możemy nakładać ciężar zewnętrzny – hantle, sztanga. 

Często powtarza się o rozpoczynaniu treningu od ciężaru własnego ciała. Jednak to nie do końca jest prawdą.

– Głównie pod kątem górnej części ciała. Często waga zawodników i rozłożenie wagi, nie pozwala odpowiednio wykonać pompki. Wpływ ma stosunek siły do masy ciała. Niektóre ćwiczenia, jak pompka, należy zastąpić wyciskaniem piłki lekarskiej. Jeżeli robiąc pompkę musi wycisnąć 70% masy swojego ciała, to jednak łatwiej będzie mu wycisnąć 5kg piłkę. Wiele zależy od poziomu konkretnego zawodnika, jego siły bazowej i jego wagi. To są ważne kwestie. Trening dzieci i młodzieży jest zależny od wielu czynników. Mówi się, że trening z dziećmi jest prosty. Tak nie jest! Wzorce muszą być dostosowane do wielu czynników. Wiek chronologiczny, wiek biologiczny, poziom kompetencji ruchowych, ale także wagi. Ćwiczenia muszą być także atrakcyjne. To nie może być takie ćwiczenie jak u seniorów. Jest zatem wiele wymagań, by trening był skuteczny, a po drugie atrakcyjny.

Powiedzieliśmy o kompensacji sprawności ogólnej. Czy można ustalić priorytety ogólne dla dzieci i młodzieży w treningu motorycznym, czy jednak musimy bazować na dużej indywidualizacji?

– U dzieci i młodzieży pracujemy nad wszystkimi zdolnościami motorycznymi. W pewnym momencie należy położyć akcent na konkretne zdolności. Dla najmłodszych to są podstawowe wzorce ruchowe czy koordynacja. Z wiekiem należy zwiększyć wagę pracy na korzyść bardziej specyficznych zdolności ruchowych i trening siłowy. Mówimy o wieku chronologicznym, ale też należy spojrzeć na to, w jakim wieku biologicznym jest zawodnik. Pracujemy też nad szybkością, ale w inny sposób.

Przykładowo mamy dwóch zawodników. Jeden przed okresem maksymalnego wzrostu, a drugi już po tym okresie. U obydwu zależy nam nad pracą nad szybkością. Musimy jednak dobrać inne metody, bo ich adaptacja do treningu jest zupełnie inna. W przypadku zawodnika przed okresem pokwitania skupiamy się bardziej na rozwoju układu nerwowego. Po okresie maksymalnego wzrostu występuje jest adaptacja hormonalna. Efekty tego treningu będą bardziej związane z produkcją hormonów takich, jak testosteron. Adaptacja treningowa jest inna, więc trzeba użyć innych środków treningowych, by uzyskać finalnie ten sam efekt – poprawę szybkości. 

Trener stricte piłki nożnej jest dzisiaj przygotowany pod kątem pracy motorycznej czy fizycznej? To jest konkretna specjalizacja. Tym bardziej że w wielu sztabach dzisiaj trener przygotowania fizycznego jest obecny, chociaż nie zawsze jego praca jest idealnie skorelowana z pierwszym trenerem.

– Z mojej wiedzy wynika, że niewielu trenerów głównych ma taki komfort pracy z trenerem przygotowania fizycznego w sztabie. Są to największe akademie, a i tam często taki trener jest “dzielony” na trzy, cztery drużyny i nie jest to łatwo spiąć. Do tej pory pracowałem w sztabach, gdzie każdy był odpowiedzialny za swoją działkę: analityk, trener bramkarzy, asystent i tak dalej. Wtedy jest łatwiej, bo każdy zajmuje się swoją specjalizacją. W warunkach, jakie mamy w Polsce, trener główny musi mieć wiedzę na temat motoryki. Na pewno jednak nie jest mu łatwo. To rozległy temat i duża wiedza do przyswojenia. Część trenerów nie ma wystarczającej wiedzy i demonizuje ten temat. Stąd się biorą wspomniane mity. Rozumiem trenerów piłkarskich, bo nie można się znać na wszystkim bardzo dobrze. Jakieś podstawy trzeba jednak mieć, bo to nie jest rocket science. Trzeba na to zwrócić uwagę i wiedzieć, jak kształtować konkretne zdolności motoryczne. Patrząc na swoje doświadczenie i to, co słyszę od rodziców, zawodników wiem, że trenerzy robią albo bardzo mało, albo w ogóle. Czasem robią motorykę w sposób, który nijak nie wpływa na rozwój zawodnika. Jest też praktyka, w której trener widzi braki u zawodnika i ceduje to na rodziców. Mówi, że trzeba poprawić szybkość, ale nie mówi jak. Rodzice wtedy muszą szukać sami.

Wtedy rozpoczyna się szukanie po omacku. Rodzic ma prawo nie znać się na tym, bo po to oddaje dziecko pod opiekę – jego zdaniem – wykwalifikowanej osoby. Pojawiają się konflikty interesów. Trening zawodnika poza klubem jest odbierany bardzo różnie. Ego trenerskie jest bardzo duże. Pojawia się myślenie „skoro trenuje poza klubem, to czegoś mu u nas brakuje” i trener jest obrażony. 

– Z jednej strony trener nie chce wprowadzać akcentów motorycznych, bo szkoda mu czasu i woli go przeznaczyć na aspekty piłkarskie. Jednak uważa, że czegoś brakuje zawodnikowi. Najlepiej, żeby ten chłopak wziął to z powietrza i nigdzie nie chodził dodatkowo. Tak się nie da. 

Tak, jak pracodawcy poszukujący 20-latka mającego piętnastoletnie doświadczenie…

– Tak, to jest dokładnie to samo. Nie wiadomo, skąd zawodnik ma to wziąć. Też byłem w takiej sytuacji i też tak myślałem przez swojego ego. Szybko jednak zrozumiałem, że nie da się pracować na dobro zawodnika, jeśli nie schowamy ego do kieszeni i nie zaczniemy współpracować. 

Nie powinno się obwiniać trenera głównego. Najczęściej on nie ma trenera przygotowania motorycznego i ma prawo się nie znać na pewnych aspektach. To też kwestia klubu, który nie zapewnia takiego trenera, często przez kwestie finansowe. Trudno tutaj kogoś winić. To bardzo złożony problem i tutaj wina nie jest po jednej stronie.

ROZMAWIAŁ RAFAŁ SZYSZKA

Fot. Prywatne archiwum Jakuba Grzędy