Niechciani #13 – FC Porto

Słońce przez dwanaście miesięcy w roku, ciepłe wody Oceanu Atlantyckiego i życzliwość ludzi. Nie ma wielu lepszych miejsc na Starym Kontynencie niż zachodnie wybrzeże Portugalii. To w tamtejszym klimacie rodzą się i dojrzewają młodzi piłkarze, którzy później podbijają boiska La Liga oraz Premier League.

Niechciani #13 – FC Porto

Benfica, FC Porto, Sporting Lizbona – Portugalczycy słyną z dobrego szkolenia, które pozwoliło im przez ostatnie lata zarobić krocie. Co chyba jeszcze ważniejsze, wyrobili sobie znak jakości. Kluby wiedzą, że za talent z tego 10-milionowego kraju trzeba słono zapłacić, ale jednocześnie mają większą niż statycznie szansę, że dostają w zamian prawdziwą perełkę.

Drużyna „Smoków” była w ostatnich latach trampoliną do wielkiej kariery dla James Rodrígueza, Rúbena Nevesa czy Édera Militão. Ile na tych zawodnikach zarobili? Czy zdarzyło się im w ostatniej dekadzie nie dostrzec czyjegoś potencjału?

Josué (37 spotkań, wychowanek)

Jeżeli piłkarz wyrasta na gwiazdę danej ligi, oznacza to, że mu się udało. Czar pryska, jeżeli jesteś gwiazdą jedynie w… Izraelu. Josué nie był jakimś zupełnym dżemikiem, zdobywał puchary ze Sportingiem Braga i FC Porto, miał nawet całkiem udany epizod w Turcji, rozegrał cztery spotkania w reprezentacji, ale nie jest to kariera, o której będzie się wspominało latami.

James Rodríguez (108 spotkań, 7,35 mln euro)

Nie było w jego przygodzie z piłką klubu, w którym by sobie nie poradził, a grał przecież w Realu Madryt czy Bayernie Monachium. Kolumbijczyk błyszczał na mundialu w Brazylii, ale kibice znali go już wcześniej z występów w FC Porto i AS Monaco. Do Europy trafił jako 18-latek, „Smoki” zapłaciły wówczas za piłkarza z ligi argentyńskiej trochę ponad siedem milionów euro i ten transfer zwrócił się im z jakąś sześciokrotną przebitką. Zdobył prawie wszystko, ale miał potencjał na jeszcze więcej…

Christian Atsu (31 spotkań, 100 tys. euro)

Działacze FC Porto wypatrzyli go, gdy ten występował jeszcze w satelitarnym klubie Feyenoordu w Ghanie. Niziutki napastnik w Portugalii nie powalał liczbami, a mimo to sięgnęła po niego sama angielska Chelsea. Tam nie udało mu się nawet zadebiutować w pierwszym zespole, więc rozpoczął cykl wypożyczeń. Udało mu się na dłużej zakotwiczyć w Newcastle United, którego piłkarzem jest po dziś dzień. Na tę chwilę, jedynie rezerwowym.

Juan Iturbe (10 spotkań, 4,25 mln euro)

Kariera 27-latka należy raczej do tych nietypowych. Do Portugalii trafił za ponad 4 mln euro z argentyńskiego Quilmes i praktycznie od razu został wypożyczony do klubu z Paragwaju. Wrócił, rozegrał kilka spotkań i znów udał się na wypożyczenie – tym razem do River Plate. Po River Plate przyszedł Hellas Werona, do którego ostatecznie trafił za 15 milionów euro, żeby… dwa tygodnie później zostać sprzedanym do AS Romy za dziesięć baniek więcej. Błąkął się potem po jeszcze kilku innych drużynach, aż wylądował w Meksyku.

André Silva (58 spotkań, wychowanek)

Za talent z Portugalii trzeba płacić, o czym przekonał się AC Milan, gdy wydał na niego 38 mln euro. Miał być gościem, który zbawi mediolańską ofensywę, a okazało się, że „Rossoneri” wyrzucili kasę w błoto. Miał się odbudować na wypożyczeniu w Sevilli, ale tam nie zachwycał, więc przyszła pora na jeszcze inny kierunek – Eintracht Frankfurt. Liga niemiecka mu ewidentnie pasuje, a w tym sezonie wygląda lepiej niż dobrze. Niewykluczone, że latem znów spróbuje swoich sił w klubie z wyższej piłki.

Rúben Neves (93 spotkania, wychowanek)

Pierwszy zawodnik w tym zestawieniu, za którego „Smoki” mogły otrzymać znacznie więcej gotówki. Neves nie był chłopakiem, który wyruszył w świat po dwóch dobrych spotkaniach, tylko w czasie jego przygody z klubem uzbierała mu się ich prawie setka. To była wystarczająca liczba, żeby stwierdzić, czy ktoś się nadaje do poważnego futbolu, czy też nie. 23-latek z pewnością należy do tej pierwszej kategorii, a 18 mln euro, za które kupiło go Wolverhampton należy uznać za bardzo dobrą promocję.

Diogo Dalot (8 spotkań, wychowanek)

No to teraz piłkarz z tej drugiej kategorii, czyli ten, który przed transferem do większego klubu za dużo nie pograł i nowy pracodawca zapłacił za sam potencjał. 22 mln euro nie jest dla „Czerwonych Diabłów” wielką kwotą, ale Dalot do tej pory nie sprawdza się w Manchesterze. Szczęście w nieszczęściu, bo został wypożyczony do AC Milanu, po którym nie spodziewano się, że będzie w tym sezonie bił się o mistrzostwo, co sprawia, że Portugalczyk większość spotkań ogląda z perspektywy ławki rezerwowych. Jeżeli idzie się już gdzieś na wypożyczenie, to po to, żeby grać więcej, a nie mniej…

Éder Militão (47 spotkań, 7 mln euro)

Wystarczył jeden bardzo dobry sezon, żeby zamienił FC Porto na Real Madryt. Wystarczył jeden bardzo dobry sezon, żeby jego wartość wzrosła o 42 miliony euro. Brazylijczyk może zrobić naprawdę dużą karierę, ale na razie to on musi wymyślić, jak wygryźć ze składu kogoś z dwójki Ramos-Varane, którzy od lat rządzą defensywą aktualnych mistrzów Hiszpanii.

Fábio Silva (21 spotkań, wychowanek)

To jest dobra historia. Dlaczego 18-latek z naprawdę niewielkim doświadczeniem w piłce seniorskiej kosztował „Wilki” aż… 40 milionów euro? Mówi się, że przez pandemię FC Porto wpadło w małe problemy finansowe i potrzebny był im szybki zastrzyk gotówki. Jorge Mendes, słynny agent piłkarski, chciał pomóc zaprzyjaźnionemu klubowi, dlatego wytransferował Silvę do Wolverhampton, czyli zespołu, który po części sam budował. „Lekko” zawyżona kwota miała być znakiem wdzięczności dla agenta. Jak sobie radzi Portugalczyk w Premier League? Może liczyć na regularne szanse na grę od szkoleniowca.

Oni również odeszli w młodym wieku: Tengarrinha (1 spotkanie, za darmo), Ricardo Dias (1 spotkanie, za darmo), Diogo Viana (4 spotkania, za darmo), Rabiola (5 spotkań, 650 tys. euro), Jorge Chula (0 spotkań, za darmo), Ivo Pinto (1 spotkanie, za darmo), Kalidou Yero (3 spotkania, za darmo), Jorge Monteiro (0 spotkań, wychowanek), Galeno (4 spotkania, 1,5 mln euro), Diogo Queirós (0 spotkań, wychowanek).

***

Mało jest na świecie drużyn, które potrafią zarabiać na młodych zawodnikach tak, jak FC Porto. Nie mówimy tu o jakichś śmiesznych kwotach, tylko naprawdę grubych milionach. Militão? 50 mln euro. James? 45 mln euro. Fábio Silva? 40 mln euro. André Silva? 38 mln euro. Tylko ta czwórka dała im zarobić ponad… 170 milionów!

Ciekawa jest też kwestia tego, że sprzedawali młodych piłkarzy za duże pieniądze, a ci później wcale nie robili jakichś oszałamiających karier – może z wyjątkiem Jamesa Rodrígueza, ale za niego też już nikt później nie zapłacił więcej. Jeżeli kogoś wycenili zbyt tanio, to tylko Rúbena Nevesa.

Fot. Newspix