CLJ-ka od środka: „Mecze CLJ nieraz ogląda się lepiej od Ekstraklasy”

Co tydzień rozmawiamy z trenerami, którzy są blisko Centralnej Ligi Juniorów i zdradzają nam specyfikę pracy w tej lidze. Tym razem w ramach „CLJ-ki od środka” rozmawiamy z osobą, która również jest blisko tych rozgrywek, ale pełni zupełnie inną rolę. Adam Delimat jest dziennikarzem portalu „Łączy Nas Piłka” i odpowiada m.in. za transmisje meczów CLJ U-18. Jak od kulis wygląda jego praca? Ile osób działa przy opakowywaniu tej ligi? Jakie są wyniki oglądalności tych rozgrywek? Czy mecze Centralnej Ligi Juniorów są dużo ciekawsze od spotkań Ekstraklasy?

CLJ-ka od środka: „Mecze CLJ nieraz ogląda się lepiej od Ekstraklasy”

Za nami kolejny sezon Centralnej Ligi Juniorów, który był transmitowany i opakowywany przez kanał „Łączy Nas Piłka”. Czy to były najbardziej szalone i ekscytujące rozgrywki, jakie obserwowałeś, odkąd pracujesz przy CLJ-ce?

– Wydaje mi się, że tak. Przed ostatnią kolejką podczas „burzy mózgów” dotyczącej jak najfajniejszego opakowania finału ligi przez naszą redakcję, zerknęliśmy na to, jak wyglądały poprzednie sezony. Zeszłoroczna odsłona rozgrywek zakończyła się przedwcześnie, więc nie było mowy o fascynującej końcówce. Dwa sezony temu Korona Kielce na kilka kolejek przed końcem zapewniła sobie tytuł mistrzowski. Z kolei poprzednie lata to inna formuła rozgrywek, gdzie mieliśmy dwie grupy, z których po dwa zespoły awansowały do półfinałów. Fazy pucharowe zawsze są ekscytujące, ale to nie to samo, co pełny sezon ligowy. Gdy weźmiemy tylko to pod uwagę – odsłona CLJ-ki 2020/21 była najciekawsza, gdzie różnice punktowe między zespołami po 30. kolejkach były minimalne.

Zgadzasz się z naszym rankingiem, z którego wynika, że Kacper Łukasiak z Pogoni Szczecin był najlepszym piłkarzem minionego sezonu CLJ? Sam też miałeś okazję oddać swoje głosy w tym plebiscycie. Czy uważasz, że zasłużył na to, żeby go wygrać?

– Tak, w naszym gronie redakcyjnym wybraliśmy jedenastkę sezonu i przy nazwisku Łukasiak postawiliśmy „gwiazdkę”, sugerując, że był najlepszym piłkarzem tego sezonu. Po pierwsze, ze względu na sukces drużynowy. Pogoń sięgnęła po tytuł Mistrza Polski a on był liderem tego zespołu. Po drugie – liczby, dwadzieścia goli zdobytych przez napastnika to jest bardzo dobry wynik, a co dopiero, gdy mowa o ofensywnym pomocniku, jakim jest Kacper Łukasiak. Samo to jest ogromnym wyczynem, a gdy dołożymy do tego liczbę asyst, jego dorobek prezentuje się jeszcze bardziej okazale. W każdym meczu było widać jego boiskową jakość, nawet w momentach, gdzie nie do końca układała się gra Pogoni. Pamiętam spotkanie z Arką w Gdyni, gdzie „Portowcy” do pewnego momentu nie byli w stanie przełamać rywali, a wydawało się przed tym starciem, że powinni poradzić sobie bez większych kłopotów. Łukasiak wziął odpowiedzialność na swoje barki i otworzył wynik tego spotkania. Podobnie było też w ostatnim meczu sezonu z Zagłębiem, gdzie jego indywidualna akcja na 2:0 rozwiała wszelkie wątpliwości, który zespół jest lepszy. Jednak mam takie przemyślenie, czy to, że mówimy o jakimś zawodniku, że jest najlepszy w CLJ-ce, dobrze o nim świadczy? Może Łukasiak się w to nie wlicza, bo on już zbiera szlify w trzecioligowych rezerwach, sporo zagrał minut na tym poziomie i strzelił też gola z Radunią Stężyca. Aczkolwiek spójrzmy na rundę jesienną, gdzie jednym z najbardziej wyróżniających się piłkarzy w tych rozgrywkach był Igor Maruszak ze Śląska Wrocław. W naszej jedenastce sezonu zabrakło miejsca dla tego zawodnika. Ktoś, kto nie zna dobrze tematu, mógłby sobie pomyśleć, że Maruszak zaliczył zjazd, spadek formy, a wszyscy dobrze wiemy, że wynika to z tego, że on już w tej lidze nie grał, ponieważ oglądaliśmy go na boiskach II ligi.

Gdy tworzyliśmy nasz ranking na najlepszego zawodnika CLJ sezonu 2020/21, byliśmy zaskoczeni tym, że wiele osób oddało swoje głosy na Kacpra Skórę czy Wiktora Kamińskiego, a na Igora Maruszaka już nie. Co więcej, wspomniana dwójka znalazła się w naszym TOP 10, choć wiosną rzadko ich widywaliśmy na boiskach CLJ.

– Skóra schodził do CLJ-ki na ważniejsze mecze, gdy nie grał w rezerwach i nie zbierał minut w pierwszej lidze. Kamiński pograł trochę dłużej w CLJ-ce, więc jego obecność w tym rankingu jest usprawiedliwiona. My też mieliśmy pozytywny ból głowy przy wybieraniu jedenastki sezonu. Musieliśmy z kogoś zrezygnować na pozycji napastnika, a do dyspozycji byli: Oliwier Sławiński, Kacper Chełmecki, Wiktor Kamiński i Kacper Skóra. Z tego ostatniego było najłatwiej skreślić, bo nie grał za wiele wiosną w CLJ, a sytuacja z Kamińskim wyglądała nieco inaczej. Jego brakowało w zasadzie dopiero pod koniec sezonu, gdy wraz z kilkoma kolegami otrzymał wolne ze względu na zbliżający się start przygotowań pierwszego zespołu Legii. Natomiast Maruszak był taką postacią, której brakowało Śląskowi Wrocław w rundzie wiosennej CLJ. Gdy sobie przypomnimy jesień to wrocławianie byli głównymi kandydatami do mistrzostwa kraju. Końcówkę wiosny też mieli bardzo dobrą i zabrakło im po prostu lepszej postawy w środku sezonu. Czas po przerwie zimowej był dla tej drużyny bardzo specyficzny. Zmienił się trener, kilku kluczowych zawodników zostało przesuniętych do drugoligowej drużyny, więc Śląsk potrzebował trochę czasu na to, żeby zgrać się na nowo w środku trwania rozgrywek CLJ. To był czynnik, który zadecydował o tym, że nie sięgnęli po końcowy triumf w lidze.

Ten sezon CLJ był ekscytujący nie tylko z uwagi na to, kto zostanie mistrzem kraju, ale też to, kto opuści ten poziom rozgrywkowy. Spore zamieszenie wywołała ostatnia seria gier, która nie została rozegrana w jednakowym terminie, co okazało się, że mogło zaważyć o końcowym wyglądzie tabeli. Cracovia z Arką Gdynia grali jako ostatni w tej kolejce. Znali pozostałe wyniki i wiedzieli, że porażka oznacza spadek z ligi. Remis oznaczał, że to Escola pożegna się z poziomem centralnym. I tak się stało.

– Zawsze staram się patrzeć na różne sprawy z dwóch perspektyw. Z jednej strony, inaczej sobie wyobrażałem mecz Cracovii z Arką, ale z drugiej strony, trudno im się dziwić, bo remis dla jednych i drugich był bardzo komfortowy, więc dlaczego mieliby wychodzić przed szereg? Mogę jedynie powiedzieć ze swojej strony – mam przez to na myśli ekipę medialną, w ramach której chcieliśmy, w jak najciekawszy sposób opakować walkę o mistrzostwo – badaliśmy grunt pod kątem wyznaczenia jednakowego terminu rozegrania meczów Pogoni z Zagłębiem, Escoli z Wisłą i Jagiellonii ze Śląskiem. Gdyby udało się do tego doprowadzić, mieliśmy w planach zrobienie transmisji na wzór ekstraklasowej “Multiligi”, jednak w przypadku rozgrywek juniorskich możliwość narzucenia klubom daty i godziny rozegrania meczu wygląda inaczej, niż ma to miejsce choćby w pierwszej czy drugiej lidze Nie może być tak, że PZPN wyznacza mecze np. na piątek o godz. 12, bo są to juniorzy, którzy chodzą jeszcze do szkoły. To nie jest jeszcze ten etap ich życia, gdzie wszystko jest podporządkowane piłce. Oczywiście po ludzku szkoda mi Escoli. Byłem na ich meczu z Wisłą Kraków i odniosłem wrażenie, że obudzili się na ostatnie 5-10 minut spotkania, gdzie szturmem ruszyli do ataku i dochodzili do dogodnych okazji strzeleckich. Zgadzam się też z Łukaszem Wachowskim, który powiedział u was, że Escola nie spadła z ligi tylko za sprawą ostatniej kolejki, ale przez wyniki, jakie osiągała też w poprzednich meczach. Szkoda, że tak się ich losy potoczyły, bo Escolę zawsze fajnie się ogląda i dobrze komentuje ich mecze.

Rozumiem, jednak, gdy spojrzymy na tabelę i zobaczymy, że sześć drużyn ma tyle samo punktów i z tego grona tylko Escola spadła z ligi, trudno nie odczuć pewnej niesprawiedliwości. Oczywiście, rozmawiamy teraz po fakcie, gdzie tak naprawdę trudno było sobie wyobrazić, że dojdzie do takiego scenariusza ostatniej kolejki. Aczkolwiek, zupełnie inaczej wyglądałyby komentarze po tych wydarzeniach, gdy, chociażby mecz Escoli z Wisłą i Cracovii z Arką odbył się tego samego dnia o jednakowej godzinie. Jestem przekonany o tym, że Cracovia i Arka zagraliby bardziej odważnie, gdyby wiedzieli o tym, że w tym samym momencie Escola przegrywa tylko 0:1. Bo jest to wynik, który może się zmienić w ułamku sekundy, a może mieć bezpośredni wpływ na to, kto pożegna się z ligą.

– Masz sporo racji w tym, co mówisz. Dodam jednak jeszcze jedną kwestię – gdy jeszcze przed rozegraniem przedostatniej kolejki sezonu badaliśmy grunt pod wspomnianą przeze mnie “Multiligę”, wykonałem kilka telefonów, żeby wstępnie ustalić, czy rozegranie tych spotkań w jednym terminie i o tej samej godzinie jest w ogóle możliwe. O ile w przypadku Pogoni, Zagłębia czy Wisły – bardziej lub mniej chętnie – taka zmiana była możliwa, o tyle z Escoli dostałem dość jednoznaczną sugestię, że mecz nie może być rozegrany w sobotę ze względu na brak dostępnego boiska. Wiem, że to nic nie zmienia w kontekście spotkania Cracovii z Arką, chcę jedynie wskazać, że wiele czynników może stanąć na przeszkodzie wyznaczenia z góry wspólnej daty i godziny rozegrania spotkań. Mecz Escoli z Wisłą nie mógł zostać rozegrany w sobotę – jeśli się nie mylę – ze względu na zaplanowane na ten dzień mecze ligi wewnętrznej w ramach szkółki Barca Academy. Jestem więc w stanie wyobrazić sobie analogiczną sytuację w przypadku jakiegokolwiek innego meczu, choćby pomiędzy Cracovią a Arką. Przecież w Cracovia Training Center również mógłby odbywać się na przykład turniej dziecięcy, a boiska mogłyby być zajmowane, choćby przez inne grupy wiekowe.

Transmisje meczów CLJ na kanałach „Łączy Nas Piłka” zawsze są dobrze dopracowane. Spotkania wyglądają w obrazku bardzo ładnie, do tego są okraszone dodatkowym „opakowaniem”. Można odnieść wrażenie, że ogląda się profesjonalną, zawodową ligę. Realizacja niczym nie odbiega od spotkań polskiej pierwszej czy drugiej ligi. Ile osób pracuje przy tym projekcie, żeby finalnie wyglądał tak, jak wygląda? Zdradź też nam kulisy waszej pracy.

– Pod względem obrazkowym wygląda to dobrze, ponieważ nasze transmisje realizuje profesjonalna ekipa telewizyjna. To zewnętrzna firma, z którą PZPN współpracuje praktycznie od początków transmisji na kanałach Łączy Nas Piłka. Jeśli chodzi o stronę redakcyjną, na mecze CLJ-ki zawsze jeżdżą trzy osoby – dwójka komentatorów, czyli najczęściej jestem to ja i Dawid Sut oraz Aleksandra Polak, nasza reporterka. To nie jest też tak, że ona tylko przeprowadza wywiady, bo przy okazji jest wydawcą i pilnuje wszelkich spraw formalnych. Jeżeli chodzi o przygotowanie takiej transmisji meczu to wymaga ona współpracy pomiędzy Departamentem Komunikacji i Mediów w PZPN-ie a Departamentem Rozgrywek Krajowych PZPN. To wszystko musi ze sobą współgrać. Zaczyna się to od tego, że wyznaczamy mecz, który chcemy pokazać i konkretny termin. Często robimy tak, że transmisja rusza o pełnej godzinie, a sam mecz 15 minut później, w ten sposób jesteśmy w stanie zebrać większą publikę przed monitorami. Od ubiegłego sezonu ruszyliśmy z Magazynem Skrótów CLJ. Nie ukrywam, że na początku musieliśmy się z tym przebić. Wiele osób zaznaczało, że nie ma sensu tego robić, bo kluby dostarczały nam materiały wideo w bardzo kiepskiej jakości – nagrywane bez statywu, gdzie obraz się trząsł. W pewnym sensie porwaliśmy się z motyką na słońce, ale wydaje mi się, że było warto. Pozytywna presja wywarta na klubach, żeby dostarczały lepszej jakości materiały, spowodowała, że zaczęło się to polepszać. Kibice pisali często w komentarzach z pretensjami do swoich klubów, dlaczego to wygląda tak kiepsko i w pewien sposób zmobilizowali je do tego, żeby zadbały o jakość swoich materiałów. To też nie jest tak, że tylko my mamy dostęp do całych nagrań spotkań, bo później z nich mogą korzystać sędziowie czy sztaby pozostałych zespołów, choćby pod kątem analizy najbliższego rywala. Ta współpraca odbywa się z korzyścią dla wszystkich. Jeśli chodzi o realizację meczów to mamy ten komfort, że już dobrze znamy stadiony i boiska, na których odbywają się mecze CLJ, więc nie napotykamy dodatkowych niepotrzebnych trudności. Cieszy nas to, że docieramy z naszymi kamerami do nowych obiektów. W ostatnich miesiącach zainaugurowaliśmy Legia Training Center i Cracovia Training Center. Ostatnio byliśmy na nowych boiskach akademii Pogoni Szczecin. To nas cieszy, bo jest to dodatkowy walor wizualny.

Możesz nam powiedzieć, jakie były wyniki oglądalności CLJ w sezonie 2020/21?

– Ten sezon był dość nietypowy, rwany. Były takie momenty, gdzie tych meczów było mniej, później więcej. Sporo spotkań było przekładanych na inne terminy. W perspektywie całego sezonu mecz Lecha z Legią z rundy jesiennej był najchętniej oglądany. To jest dość spore zaskoczenie, bo to starcie zostało rozegrane w środku tygodnia po godz. 11. Wydawałoby się, że nie jest to odpowiednia pora do oglądania meczów, a w najlepszym momencie na żywo było 6 607 osób. Ogółem ten film zebrał 69 tysięcy wyświetleń. Drugim najchętniej odtwarzanym spotkaniem był Cracovii z Wisłą Kraków na otwarcie Cracovia Training Center. Na żywo w peaku 3 500 osób. W sumie obejrzało to starcie 40 tysięcy widzów. Można powiedzieć, że Wisła Kraków to takie nasze małe odkrycie sezonu.. Ten klub był najchętniej oglądany w tym sezonie. Widać, że kibice „Białej Gwiazdy” są spragnieni walki o najwyższe cele i mocno żyli rozgrywkami juniorskimi. Naszych widzów mocno aktywizuje też hasztag #CLJ, którym posługujemy się podczas transmisji. Dzięki temu mamy z nimi interakcje. Z uwagi na fakt, że czytamy i pokazujemy ich tweety na ekranie, mobilizują się do tego, żeby napisać coś ciekawego na Twitterze odnośnie do danego meczu. Są takie spotkania, gdzie sporo się dzieje i wywiązuje się z tego ciekawa dyskusja. Dzięki temu transmisje są bardziej dynamiczne, gdy pojawia się dialog z widzem.

Ile czasu zajmuje tobie przygotowanie się do transmisji meczu CLJ? Co by nie mówić, są to juniorzy i zapewne o większości z nich jest mało informacji w Internecie. Możemy przypuszczać, że musisz więcej się napracować, żeby być dobrze przygotowanym do meczu aniżeli w przypadku spotkań Ekstraklasy.

– Jeżeli chodzi o przygotowanie do transmisji meczu Centralnej Ligi Juniorów to sporo zależy od etapu sezonu, w jakim się znajdujemy. Gdy robisz mecz 30. kolejki sezonu to w większości znasz już tych zawodników, więc łatwiej jest się do tego przygotować i mniej czasu to zajmuje. Aczkolwiek i tak kilka godzin trzeba na to poświęcić. Więcej czasu pochłania przygotowanie się do spotkań drużyn, z którymi masz styczność pierwszy raz. Wczoraj odbyły się finały mistrzostw Polski U-15 i U-17, gdzie wcześniej nie mieliśmy okazji transmitować meczów z udziałem tych ekip. Oczywiście, niektórych zawodników już znamy z CLJ U-18 czy młodzieżowych reprezentacji Polski, ale o większości trzeba poczytać i zrobić notatki. Wbrew pozorom, znajdziesz wiele informacji w Internecie o juniorach. Tylko z pozoru się wydaje, że jest ciężko. Przez stronę „Łączy Nas Piłka” możesz dojść do tego, w jakich klubach grał dany zawodnik. Pomocny jest też Transfermarkt, jeśli chodzi o CLJ U-18, choć tam często są aktualizowane dane z dwutygodniowym opóźnieniem i warto to zweryfikować w innych źródłach. Sporo możemy wyszukać w Internecie. Łatwo znajdziemy archiwalne materiały. Ci chłopcy też w PZPN-ie są monitorowani od bardzo wczesnych etapów. Mimo, że ktoś ma kilkanaście lat, to i tak możemy znaleźć wzmianki o nim sprzed kilku lat, kiedy to brali udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” lub byli powoływani na Letnią AMO lub Zimową AMO itd. Pomocne są zawsze też wykonane telefony do trenerów obu drużyn, które mają się ze sobą zmierzyć w lidze. Przez to, że regularnie pokazujemy się na meczach, szkoleniowcy mają do nas spore zaufanie. Nie boją się nam zdradzić szczegółów dotyczących personaliów i opowiedzieć trochę o tych chłopakach. Finalnie, wszystko zawsze jest zależne od tego, jak bardzo profesjonalnie podchodzisz do zawodu. Staram się zawsze wykonywać swoją pracę starannie, i jak najbardziej profesjonalnie. W transmisjach wielokrotnie próbuję coś więcej opowiedzieć o zawodnikach, którzy występują w danym meczu. Zdaję sobie sprawę z tego, że zdecydowana większość naszych widzów nie zna tych piłkarzy, dlatego moim zadaniem jest powiedzenie o nich kilka słów. Aczkolwiek nie można nigdy zapominać o tym, co się dzieje na boisku, ale zawsze staram się przemycić jakieś ciekawostki dotyczące tych młodych zawodników, bo to oni są głównymi aktorami tego widowiska.

Od kilku lat komentujesz Centralną Ligę Juniorów. Czy nie czujesz się zmęczony komentowaniem rozgrywek juniorskich? W jaki sposób odnajdujesz motywację do cotygodniowego przygotowywania się do transmisji kolejnej kolejki? Czujesz, że najwyższy czas na to, żeby skomentować coś większego?

– Oczywiście każda transmisja jest na swój sposób inna. Są przecież takie spotkania, które będą elektryzować, tak, jak finał sezonu, gdzie Pogoń grała z Zagłębiem. Są też takie momenty, gdy pojawia się pewnego rodzaju zmęczenie i poczucie monotonii, ale na szczęście nie zdarza się to często. Oprócz meczów CLJ-ki transmitujemy jednak również inne wydarzenia. Mamy prawa do II ligi, w przyszłym sezonie pokażemy wybrane mecze I ligi i Pucharu Polski, więc tych większych meczów też będzie więcej do skomentowania. Wrócą też młodzieżowe reprezentacje, których ostatnio brakowało, a zawsze w nich się dużo dzieje. Oczywiście jestem osobą ambitną i będę dążyć do tego, by z roku na rok móc komentować coraz bardziej atrakcyjne rozgrywki, ale staram się być w tym również cierpliwy. CLJ-ka jest wdzięczna do komentowania sezon po sezonie, ponieważ masz takie poczucie, że ktoś za chwilę może zagrać w Ekstraklasie lub gdzieś wyżej. To jest fajne uczucie, gdy widzisz takiego Kacpra Kozłowskiego w reprezentacji Polski, a ty jeszcze go oglądałeś w CLJ U-15 czy U-17. My też oprócz CLJ-ki pokazujemy turnieje dla dzieci, jak choćby Turniej o Puchar Prezesa PZPN. Towarzyszy mi takie przeświadczenie, że komentuję coś perspektywicznego i rozwojowego, bo za jakiś czas może o tych chłopakach usłyszeć cała Polska, a ja miałem tą możliwość, żeby obserwować ich z bliska dużo wcześniej.

Oglądasz na co dzień polską Ekstraklasę?

– Oczywiście, że tak! Staram się interesować wieloma ligami. Chcę mieć jak najszerszy wachlarz wiedzy piłkarskiej. Obserwuję i oglądam wiele lig europejskich. Nie zawsze jest to łatwe, bo są takie weekendy, gdzie mam dwa mecze do skomentowania w dwóch różnych miejscach Polski, więc większość czasu spędzam w podróży. Aczkolwiek staram się być na bieżąco z rozgrywkami ligowymi.

Zadałem to pytanie nieprzypadkowo. Czy twoim zdaniem mecze Centralnej Ligi Juniorów są ciekawsze do oglądania pod względem widowiska, nie umiejętności, od meczów polskiej Ekstraklasy? Bo ja mam często tak, że spotkania CLJ oglądam z zapartym tchem od dechy do dechy, a z Ekstraklasą jest tak, że nieraz zasypiam przed telewizorem, bo po prostu wieje nudą. Mam wrażenie, że ci młodzi chłopcy są bardziej zaangażowani, bo chcą pokazać się skautom i trenerom seniorskich drużyn. To powoduje, że mecze są bardziej żywiołowe i ciekawe, gdzie pada mnóstwo bramek. Owszem, zdarzają się karygodne błędy, ale potem przełączam na Ekstraklasę i widzę te same pomyłki u ligowych wyjadaczy. 

– Pewnie. Zgadzam się z tym, że mecze CLJ nieraz ogląda się lepiej od Ekstraklasy. To wynika z tego, że w tych rozgrywkach jest mniej kalkulacji i strachu o wyniku. Każdy z zawodników i trenerów ma taką świadomość, że jest to nauka i punkt pośredni do tego, żeby zagrać o większą stawkę w przyszłości. W tej lidze nie ma dużej presji od strony kibiców. To są też często anonimowi piłkarze, więc mogą sobie pozwolić na więcej i zabłysnąć. Zauważ, że rzadko wycina się fragmenty z błędami młodych zawodników z CLJ na Twittera. Częściej widujemy piękne bramki i niekonwencjonalne zagrania, które później są udostępniane przez konta ich akademii na Twitterze czy Facebooku. To jest też sposób na to, żeby ludzie zapamiętali dane nazwisko. W CLJ-ce jest więcej do zyskania niż stracenia. W Ekstraklasie każdy błąd może spowodować, że ciebie już nie będzie w składzie na kolejne mecze, bo presja wyniku jest tak duża, że trener nie chce już ryzykować. Brakuje mu też odwagi, żeby dać kolejne szanse. Aczkolwiek nie zgadzam się z tym, co ludzie piszą na fali ekscytacji Centralną Ligą Juniorów, że „poziom jest tu wyższy niż w Ekstraklasie”. Tak nie jest. Sporo zawodników się o tym przekonało i nauczyło pokory, że ten przeskok między piłką juniorską a seniorską jest dość trudny.

Aczkolwiek trenerzy w Ekstraklasie mają mniejsze zaufanie do młodych zawodników, którzy popełniają błędy. W CLJ zdarzył się taki? Nic nie szkodzi, gramy dalej, a tam wygląda to tak, że jeden mecz ci nie wyjdzie i nie ma cię przez następne pół roku w składzie. To jest temat na dłuższą rozmowę. I za każdym razem, gdy poruszam ten temat, mam w głowie Titasa Milasiusa, który wymiatał na boiskach CLJ, przeniósł się do Wisły Płock, gdzie zagrał jeden mecz w 2. kolejce z Lechem Poznań na wyjeździe. Zszedł jeszcze przed przerwą, bo grał fatalnie, ale nie dostał już później żadnej szansy na rehabilitację.

– Zgadza się, też pamiętam ten mecz. Z tego, co wiem Milasius w ostatnich miesiącach się odbudował. Zagrał sporo niezłych meczów w Skrze Częstochowa, co zresztą zaowocowało transferem do Podbeskidzia Bielsko-Biała. Myślę, że to sporo znaczy, że po dobrym sezonie w II lidze przenosisz się do spadkowicza z Ekstraklasy – coś musisz sobą reprezentować. Może trochę za szybko nastąpił ten przeskok z piłki juniorskiej do seniorskiej w jego przypadku?

Może tak, ale zawsze przy takich przypadkach mam takie odczucia, że tacy zawodnicy, jak on, nie dostali prawdziwej szansy. Został wrzucony na wysokiego konia – debiut w lidze od pierwszych minut z Lechem Poznań. Okej, nie wyszedł mu ten mecz, ale od razu został zesłany do rezerw i nie dostał kolejnych szans. 

– Młodzi zawodnicy mogą się w ten sposób uczyć na błędach. Wiktor Długosz w barwach Korony w CLJ był niesamowity i doprowadził ten klub do mistrzostwa Polski. Wydawało się, że zaraz zaistnieje w seniorskiej piłce, bo ma do tego umiejętności. W Ekstraklasie nie dostał prawdziwej szansy. Później odbił się od Warty Poznań. Sezon 2020/21 był przełomowy w jego karierze, bo jesienią prezentował się bardzo dobrze w pierwszej lidze, co poskutkowało przenosinami do Rakowa Częstochowa. Wydaje się, że za chwilę na dobre wejdzie na poziom Ekstraklasy. Mógł tam być dwa lata temu, ale być może teraz do piłkarskiej elity wkracza z lepszej pozycji startowej – pozycji zawodnika, który pokazał już, że daje radę w piłce seniorskiej. Zapracował sobie na to, w jakim miejscu jest obecnie.

Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem rozgrywek CLJ w formacie U-19, a nie U-18. Uważam, że był wtedy wyższy poziom ligi. To jest jedna rzecz, a druga jest taka, że liga juniorska była bezpośrednio skorelowana ze szkołami, do których uczęszczają młodzi zawodnicy. Gdy skończyłeś wiek juniora, wiązało się to też z końcem edukacji i napisaną maturą. CLJ U-18 trochę w tym temacie namieszało i doprowadziło do wielu dylematów. Zawodnik, który ma 18 lat, musi zmienić klub tuż przed maturą, żeby próbować swoich sił w seniorskiej piłce? Albo zostać rok w tym miejscu, co jest i grać na dużo niższym poziomie, tylko po to, żeby skończyć szkołę? Co o tym sądzisz? Wróciłbyś do formatu U-19?

– Z całą pewnością rozgrywki przed reformą były zupełnie inne. Patrząc ogółem na poziom ligi, był on moim zdaniem niższy, ponieważ rozgrywki prowadzone były w dwóch grupach po 16 zespołów. Automatycznie było więc w CLJ więcej zespołów, które obniżały poziom i odstawały od reszty stawki. Jeśli jednak chodzi o te mocniejsze akademie, rzeczywiście można stwierdzić, że dzisiejsze zespoły U18 prezentują nieco bardziej radosny futbol od zespołów U19 sprzed kilku lat. Z drugiej strony, czy to źle? Co nam z tego, że poziom Centralnej Ligi Juniorów będzie dużo wyższy? Na tej samej zasadzie można wprowadzić CLJ U-23. Czy byłoby to dobre rozwiązanie? Co nam po tym, że najzdolniejsi 19-letni zawodnicy grają w CLJ-ce? Spójrzmy na to, jak wyglądały kadry zespołów w tym sezonie CLJ U-18. Był przepis o tym, że czterech zawodników z rocznika 2002 może występować jednocześnie na boisku w barwach jednej drużyny. Zauważ, że w zespołach z górnej części tabeli rzadko się zdarzało, żeby w pełni korzystali z tego przepisu. Raczej to działało w drugą stronę i oglądaliśmy więcej młodszych piłkarzy, sporo z rocznika 2004. Do tego w Zagłębiu Lubin często grali Oliwier Sławiński, Kacper Masiak i Szymon Panasiuk z rocznika 2005. W Śląsku już pierwsze szlify zbierał Karol Borys z rocznika 2006. Myślę, że nie ma, co na siłę trzymać 19-letnich zawodników w CLJ-ce, kiedy mogą grać w trzecioligowych rezerwach, co jest z korzyścią dla ich rozwoju i przyzwyczajenia się do piłki seniorskiej.

Aczkolwiek tracą na tym mniej renomowane akademia jak Gwarek Zabrze, UKS SMS Łódź, Escola, którzy nie mają seniorów na wysokim poziomie, nie wspominając o rezerwach, a zawodników mają skupionych w jednej szkole. Ci chłopcy też mogą, ale nie muszą zostać zawodowymi piłkarzami. CLJ to dobre okno wystawowe. Łatwiej się wybić z tej ligi niż klasy okręgowej. Format CLJ U-18 pomija zawodników tych akademii. Jednakże, ten przepis o czterech zawodnikach z rocznika starszego w zespole jest jakąś alternatywą.

– Należy sobie zdać pytanie, do czego chcemy dążyć? Bo głównym założeniem tej reformy było to, żeby obniżał się wiek wejścia do piłki seniorskiej z juniorskiej. Każda taka zmiana wiążę się z tym, że ma swoje zalety i wady. Uważam, że zalet jest więcej. Mówisz o mniejszych akademiach, najbardziej rokujący zawodnicy z tych klubów mają też spectrum możliwości kontynuowania swojej kariery. Regularnie słyszymy o zawodnikach, którzy pokazują się z dobrej strony w CLJ i zamieniają te akademie na inne, gdzie możliwości rozwoju są większe. Opcji jest wiele. Uważam, że ten przepis o czterech zawodnikach z rocznika starszego w CLJ U-18, jest złotym środkiem na te problemy, o których powiedziałeś. Dobrze się stało, że będzie on również funkcjonować w przyszłym sezonie.

Kogo twoim zdaniem możemy się spodziewać w najbliższym czasie w Ekstraklasie z zawodników, którzy grali ostatnio w CLJ?

– To trudne pytanie, musiałbym usiąść w tym momencie z pełnymi kadrami zespołów, by o nikim nie zapomnieć. Wydaje mi się jednak, że może pojawić się kilka mniej oczywistych postaci – choćby z klubów, które nie mają za sobą udanego sezonu. Choćby Artemijus Tutyskinas z Escoli – nie wiem, jak wygląda teraz jego sytuacja, słyszałem o zainteresowaniu z Włoch. Dobrze też wiemy, że Escola Varsovia dobrze żyje z Wisłą Płock, więc to też mógłby być dla niego interesujący kierunek. Miłosz Strzeboński z Korony Kielce imponował swoją dojrzałością i kto wie, czy zaraz nie będzie grał regularnie w pierwszej lidze. Myślę, że sporo zawodników uda się na wypożyczenie do pierwszej lub drugiej ligi. Wisła Kraków nie ma drużyny rezerw, więc pewnie sporo chłopaków będzie ogrywać się w innych klubach. Myślę, że to odpowiednia pora na to, żeby na seniorskie granie wskoczył Kamil Kort. Gra w środku pola na odpowiedzialnej pozycji. Ma już za sobą dwa dobre sezony w CLJ w barwach Pogoni Szczecin. Czas na wyższy poziom. Po cichu też liczę na Kacpra Łukasiaka, że on też dostanie swoje szanse w Pogoni. Kolejne nazwiska to Oliwier Sławiński (Zagłębie Lubin), Wiktor Kamiński (Legia Warszawa). Oby jak największa grupa tych młodych zawodników stawiała pierwsze kroki w Ekstraklasie już w najbliższym sezonie. Bo przecież o tym, że dystans między CLJ a Ekstraklasą wcale nie jest tak duży – przekonał siebie i nas wszystkich, choćby Piotr Starzyński z Wisły Kraków.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. archiwum prywatne Adama Delimata