Czy Polacy mają predyspozycje do gry w piłkę nożną w określony sposób? (część VIII – podsumowanie)

Nadszedł czas podsumowań. W ósmej części naszego cyklu spróbujemy wyciągnąć wnioski z rozmów, które przeprowadziliśmy w ramach wcześniejszych rozdziałów pracy. Czy Polacy mają predyspozycje do gry w piłkę nożną w określony sposób? Trudno o jednoznaczną ocenę, bo wskaźników mierzalnych do oceny brakuje, ale na bazie cytatów… wyszło chyba dość ciekawie.

Czy Polacy mają predyspozycje do gry w piłkę nożną w określony sposób? (część VIII – podsumowanie)

„Czy Polacy mają predyspozycje do gry w piłkę nożną w określony sposób?” to tytuł mojej pracy dyplomowej w ramach kursu trenerskiego UEFA A w Katowicach, której kolejne rozdziały publikujemy co dwa tygodnie na łamach Weszło Junior. Poniżej część ósma, ostatnia – PODSUMOWANIE.

Jak dowiedzieliśmy się z rozmowy z Dr Wiśniewskim w rozdziale drugim niniejszej pracy, z perspektywy genetyki odpowiedź na pytanie „czy Polacy mają predyspozycje do gry w piłkę nożną w określony sposób?” jest skomplikowana. O ile Wiśniewski twierdzi, że „częstotliwość występowania poszczególnych wariantów genów w populacji to kwestia etniczna”, o tyle daleki jest od tego, żeby powiedzieć, że istnieje jeden gen kluczowy. „Mając świadomość jak złożone są te profile, można powiedzieć, że w ACTN3 jest istotny, ale nie definiuje w żaden sposób piłkarza. Gdyby tak było, jego mutacja całkowicie wykluczałaby zawodnika z piłki nożnej. Jednak ona może być kompensowana, przynajmniej częściowo, przez inne geny. Genetyka odpowiada za fizyczność piłkarza. Czy zawodnik świetny technicznie, który potrafi dobrze piłkę kopnąć, będzie skrzydłowym, jeśli nie będzie szybki? Genetyka przekłada się na stronę fizyczną, a fizyczny aspekt sportu jest kluczowy” – mówi.

I o ile każdy może we własnym zakresie „wycenić” rolę przygotowania fizycznego w futbolu, łatwo nam przywołać z pamięci także tych, którzy gladiatorami nie byli, a jednak na zielonej murawie funkcjonowali fenomenalnie.

Trzeba stwierdzić, że z perspektywy genetyki rozważany temat nie został jeszcze dostatecznie przebadany. Algorytm AthletiSIGN firmy Inagen pokazuje potencjał mocy przerobowych dzisiejszych komputerów oraz zbiorów danych „big data”, które w przyszłości mogą być wykorzystane znacznie szerzej, przy jeszcze większej liczbie zmiennych. O „rozmiarze” problemu wspomina także w rozdziale siódmym Dr Żmijewski: „czynnik ‘wytrzymałość’ definiowany jest przez przynajmniej 100-200 genów. Gdybyśmy mieli więc wybrać w populacji tylko sześć genów, które mają największe znaczenie, a każdy z tych polimorfizmów genów może występować w trzech wariantach, to prawdopodobieństwo znalezienia w populacji jednej osoby z najlepszym możliwym wariantem rzutującym na wydolność, jest szalenie niskie. Okazuje się, że losujemy z próbki 1 do 220 tysięcy”.

Z perspektywy fizjologii, na pewno moglibyśmy pochylić się nad tematem głębiej, ale dochodzimy w ten sposób do istotnego pytania: czy przygotowanie fizyczne jest w futbolu najważniejsze? W jakim procencie wpływa faktycznie na „końcowy efekt” w postaci wytrenowanego, kompletnego zawodnika?

Dla Dr Ochmanna przygotowanie fizyczne jest kluczem, obok determinacji, Żmijewski z kolei definiuje je już jako 30% możliwości piłkarza na boisku: „w sposób umowny i teoretyczny możemy przyjąć, że przygotowanie fizyczne to około 30% boiskowych możliwości zawodnika. Jeśli pogrupujemy i powiemy sobie, że czynniki dzielą się na te związane z techniką, taktyką, przygotowaniem mentalnym, to przygotowanie fizyczne, rozumiane razem, to około 1/3 sukcesu na boisku”. Bill Beswick w książce „One Goal” pisze jeszcze inaczej: „piłka nożna składa się z sześciu elementów (każdy to więc wartość 16,6%): mentalność, emocje, lifestyle, fizyczność, technika, taktyka.

Ochmann podsumowuje jednak: „co ciekawe, im wyższy poziom rozgrywkowy, tym fizjologia zdaje się mieć mniejsze znaczenie. Na poziomie III ligi dobre przygotowanie fizyczne zespołu mocno determinuje wynik i pozycję w tabeli, na poziomie Ekstraklasy nie jest to już takie jednoznaczne”. Złożona i skomplikowana sprawa.

Innym aspektem jest to, na co uwagę zwrócił Wiśniewski: „z punktu widzenia stricte genetycznego, niezależnie od rasy i populacji, którą badamy, byłbym skłonny powiedzieć, że jesteśmy w stanie dopasować zawodnika do pozycji, która charakteryzuje się określonymi wymaganiami fizycznymi”.

Właśnie złożoność piłki nożnej, duża liczebność zespołów (znacznie większa niż np. w koszykówce, hokeju czy siatkówce) i niezliczona liczba rozwiązań boiskowych prowadzących do osiągnięcia celu, którym jest strzelenie gola, powoduje, że trudno o jakieś sztywne ramy. Trudno o definicję, gdy wariantów prowadzących do sukcesu są miliardy. Wzajemnych korelacji jest tyle, że nie sposób ich nawet wszystkich wypunktować.

W tym momencie przypominają mi się warsztaty „Football Conference Taktyka 2018” i słowa Goncalo Feio, obecnie drugiego trenera Rakowa Częstochowa: „w grze 11×11 w jednej drużynie zachodzi 2036 różnych relacji między zawodnikami; w dwóch rywalizujących ze sobą 11-osobowych zespołach tych relacji jest 4 194 281! (Feio relację zdefiniował w taki sposób: dla rodziny trzyosobowej mamy cztery relacje = trzy relacje dwuosobowe oraz jedną relację trzyosobową)”.

Kiedy rozprawiamy o aspektach etnicznych, genetycznych, antropologicznych czy biologicznych, warto zwrócić uwagę na słowa, które były jednym z powodów do tego, że zainteresowałem się zgłębieniem tematu niniejszej pracy. Warto wrócić do cytatu ze wstępu – na temat grup krwi i odżywiania. Mgr Pająk mówi jednak w rozdziale trzecim, że „teoria opierająca się o grupy krwi miała rację bytu, zanim zaczęliśmy migrować i mieszać się na całym globie. Obecnie grupy krwi nie pokrywają się już z typem metabolicznym”.

„Mieszamy się od tak wielu lat, iż nie ma już wystarczającej ilości cech, które mogłyby przypisać nas do danej grupy etnicznej. Często grupa krwi jest zupełnie przeciwna typowi metabolicznemu. Nakłada się na to również genetyka i poprzednie pokolenia. I tak możemy mieć osobę z typem metabolicznym białkowym, która kocha słońce, co charakterystyczne jest zarówno dla typu węglowodanowego, jak i dla osób z grupą krwi A” – dodaje.

Globalizacja w zasadzie wytrąca argumenty wszystkim zwolennikom definiowania futbolowego DNA na bazie dowodów naukowych. Przynajmniej tych „mierzalnych”. Bo zupełnie innym aspektem są kwestie środowiskowe, psychologiczne i społeczne.

Dziś trudno jest mówić o narodach. Piłkarze są naturalizowani, wiele kadr prowadzą selekcjonerzy spoza poszczególnych krajów, a przecież wpływ na inspiracje ludzi – piłkarzy czy trenerów – na całym świecie mają także media. Dziś, dzięki Internetowi, szkoleniowcy uczą się od Jurgena Kloppa czy Pepa Guardioli, czerpią ze źródeł dostępnych na całym świecie i przenoszą te wzorce do swoich lokalnych społeczności. Jeżdżą na staże po całym świecie, wzorują się na klubach z odległych zakątków świata.

W szóstym rozdziale Dr Nosal zwraca uwagę na to, jak obecnie wyglądają największe piłkarskie imprezy: „w socjologii sportu często pojawia się kategoria „zglobalizowanego boiska”. Tak naprawdę dziś, bawiąc się w mistrzostwa świata czy Euro, trochę udajemy. Czym jest np. reprezentacja Szwajcarii, której piłkarze urodzili się w większości poza granicami państwa? To jest pytanie do dyskusji – czym dzisiaj jest naród? Gdybym miał się pokusić o konkluzję odnośnie przewodniego w pracy pytania, to doszukiwałbym się co najwyżej subtelnych uwarunkowań kulturowych”.

„Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, z jakimi innymi populacjami, na przestrzeni setek lat, mieszaliśmy swoje geny” – tłumaczy Nosal. „Kraje Europy Południowej mogą mieć pewne różnice w częstotliwości występowania określonych wariantów genów, w stosunku do Europy Północnej, ze względu na to, że występuje tam więcej osób, których korzenie związane są z Afryką Północną. Czyli mają genetyczną naleciałość pochodzącą z tamtych terenów. Jednocześnie szansa, żeby się to zadziało, jest dużo większa ze względu na niewielkie różnice geograficzne. Nie mówię na przestrzeni ostatnich 30 lat, gdzie podróże są na wyciągnięcie ręki, ale myślę o setkach lat wstecz, gdy podróż np. z Algierii do Szwecji byłaby dość dużym wyzwaniem. Wiele większym niż z Algierii do, choćby, Hiszpanii, czy południowej Francji”.

A wpływ miejsca zamieszkania na grę w piłkę nożną dogłębnie bada James Vaughan, który stwierdził, że „to jak gramy, zależy od tego, kim jesteśmy”. On jednak uznaje za kluczowy – wpływ środowiska. Nie widzi sensu podziału tego na kraje.

Z drugiej strony, co kraj, to obyczaj. Znamy przecież wyświechtane powiedzonko, które ma zdecydowanie jakiś sens. Vaughan pisze o kulturowych uwarunkowaniach, a w sieci na ten temat sprzeczają się blogerzy i autorzy najróżniejszych publikacji. „To, jak bardzo ‚Liverpool’ jest ‚w’ chłopcu, zależy od naszych indywidualnych doświadczeń” – twierdzi Nowozelandczyk.

Tak samo widzi to Markovits , który twierdzi, że jego życiowe doświadczenia jasno pokazały mu, że narodowe cechy, które byłyby długowieczne, nie istnieją. „Chodzi o to, że rzekome cechy narodowe, jeśli faktycznie istnieją, nie mogą służyć jako właściwe wyjaśnienie dla stylu gry danej drużyny” – mówi, zwracając jednocześnie uwagę na inny klucz: „nie chodzi o to, by twierdzić, że nie ma różnic w takich stylach. Na pewno istnieją, ale wynikają one z dostrzegalnych wpływów strukturalnych reprezentowanych przez istniejące instytucje, konkretne filozofie szkoleniowe i faktyczną dostępność do graczy na określonym poziomie, które znacznie się różnią”.

Zdecydowanych i pewnych „osądów” Markovitsa nie akceptuje i nie traktuje poważnie za to Amnon Zohar. „Na pewno nie zamierzam wyjaśniać tego pseudoakademickiego uzasadnienia” – podsumowuje kolegę z Ameryki.

On jednak opisuje to, co na stronie duke.edu jest rozpisane jeszcze szerzej, a co nazywane jest w rozdziale siódmym przez Nosala „stereotypami”, w które nam „wygodnie wierzyć”. Trudno więc samego Zohara traktować jako autorytet, choćby w obliczu „starcia” z polskim socjologiem i jego argumentami. Jest też wiele zespołów, które najlepsze tezy i przykłady szybko obalają, jak choćby historyczne drużyny: Milan Arrigo Sacchiego w opozycji do włoskiego catenaccio, Argentyńczycy z mundialu w 1990 roku, wcale nie tacy „toporni” Niemcy z ostatnich lat czy Anglicy, którzy na mundialu w Rosji w 2018 roku dalecy byli od „kick and rush”.

Markovits w rozmowie z radiem Michigan mówi, że „to nonsens”. Reporterka rozmowę z nim zaczyna przedstawieniem go w taki sposób: „jeśli myślisz, że styl gry twojej ulubionej drużyny piłkarskiej zależy od kultury kraju, który ta reprezentuje, mój gość mówi: POMYŚL PONOWNIE”. I zastanawia się, „dlaczego to wszystko przetrwało tak długo?”. „Bo to jest bardzo proste. To jest przyjemne, łatwe, proste i utrwalone” – twierdzi profesor Kolegium Karla W. Deutscha, co zresztą koresponduje ze słowami Nosala: „bez wątpienia cechy narodowe jako wyjaśnienie nie znikną. Są one zbyt delikatne i wygodne, a jednocześnie przekazują pewną wiedzę”.

„Stereotypy są istotne, wpływają nawet nie tyle na samą grę, ile na sposób w jaki ją postrzegamy. Lubimy stereotypy, bo one ułatwiają nam postrzeganie rzeczywistości wokół nas. Mówi się, że stereotypy to lenistwo umysłowe, że nie chce się nam poznawać czegoś, jakie jest naprawdę, więc przykładamy znany sobie format poznawczy i mówimy: o, faktycznie tak jest” – dorzuca Nosal. „Nam jest wygodnie operować stwierdzeniem, że zawsze gramy z kontry, bo to coś, co jesteśmy sobie w stanie zawsze wytłumaczyć. Zawsze możemy powiedzieć sobie, że Anglicy grają wysokie piłki, a Azjaci są skoczni i od razu wiemy jak wygląda świat. Z tym czujemy się komfortowo” – tłumaczy.

W materiale z dziennika „Soccer & Society” trójka autorów z Manchester Metropolitan University zwraca za to uwagę na rolę prasy w kolportowaniu tych stereotypów. Z raportu UEFA wynika, że „proponuje się trzy teoretyczne stanowiska w sprawie rozwoju człowieka: rozwój uwarunkowany genetycznie – ośrodkowy; rozwój uwarunkowany środowiskowo-ośrodkowy; interakcjonistyczna postawa między nimi. A większość badaczy popiera stanowisko interakcjonistyczne, znajdując się gdzieś pomiędzy pozycjami zorientowanymi głównie na geny a pozycjami zorientowanymi głównie na środowisko”.

Co ciekawe – „praktyki, doświadczenia i opinie grupy ekspertów złożonej z 41 wiodących specjalistów w zakresie rozwoju graczy w Belgii, Anglii, Francji, Niemczech, Włoszech, Holandii i Hiszpanii wspierały ten schemat i zasady. Schemat i zasady zostały zatwierdzone przez ekspertów”.

A „sposób, w jaki zasady były stosowane, wydawał się być bardzo związany z warunkami historycznymi, społecznymi i kulturowymi w kraju i klubie”. W badaniu przeprowadzonym przez North et al (2015), analizie poddano systemy rozwoju zawodników w krajach europejskich i zwrócono w nim uwagę na hiszpańskich trenerów, jako poświęcających najwięcej czasu na planowanie praktyk i zadań specyficznych dla potrzeb edukacyjnych ich zawodników.

A przecież Hiszpanie najlepiej „rozumieją grę” i mówi o tym każdy trener, który analizuje grę zawodników stamtąd. To już na pewno nie jest stereotyp, a faktyczne działanie, które ma miejsce, i które, jak widać, można wytłumaczyć.

UEFA: „jeśli chodzi o styl gry, nie jest przypadkiem, że Hiszpanie przyjęli tiki-takę, a Niemcy szybsze tempo kontratakowania i stylu gry nastawionego na podania wertykalne. Wyniki sugerują, że odzwierciedlają one szersze idee społeczne i kulturowe w tych krajach dotyczące wydajności, techniki i przygotowania fizycznego. W społeczeństwie hiszpańskim mówi się o „jedwabiu i stali” – podejmowaniu zadań ze stylem, z artyzmem, ale także z hartem. Choć oczywiście obawiamy się narodowych stereotypów, niemieccy eksperci mówią również o takich pojęciach jak klarowność, technika, bezpośredniość, odwaga i szybkość. Te społeczne i kulturowe cechy są częścią hiszpańskiego i niemieckiego futbolowego DNA i są bardzo trudne do zmiany”.

I takie wnioski jasno wybrzmiewają z raportu, który bada właśnie te systemy, podkreślając wpływy środowiskowe. Ale czy, patrząc przez pryzmat stereotypów, wokół których się wychowujemy, nie jest nam po prostu odrobinę łatwiej funkcjonować w jakimś schemacie? „Być może w pewnych sytuacjach łatwiej jest trzymać się tego schematu. Tu przykładem mogą być azjatyckie reprezentacje, gdzie nawet gdy pojawia się szkoleniowiec europejski, to raczej mamy do czynienia z zaadaptowaniem się go do miejscowych warunków i zasad, które tam panują. Stereotypowe azjatyckie atrybuty, takie jak zdyscyplinowanie, skoszarowanie i inne tego typu atrybuty, są decydujące. Waleczność, skoczność, wybieganie, agresywność – mają za zadanie przykryć fakt, że nie mamy w ataku dwumetrowych dryblasów, a bramkarz ma metr osiemdziesiąt” – wyjaśnia Nosal.

Z jednej strony, możemy jasno stwierdzić, że przesłanek tego, że ktoś STWORZONY JEST do gry w określony sposób, nikt jeszcze nie udowodnił. Przyjrzałem się temu od strony genetyki, biologii, biochemii i fizjologii, ale nie można pominąć tu również wszystkich materiałów powiązanych ze środowiskiem oraz aspektami społecznymi. Te są nieuniknione i różnią się w zależności od kraju.

Trudno więc zgodzić się wobec tego ze stwierdzeniem, że można nie być od tych czynników zależnym. Z innej perspektywy – globalnie można starać się je zmienić. Oczywiście, trudno zrobić to będzie jednej osobie czy organizacji. Ale już kilku większym – takim jak Polski Związek Piłki Nożnej, Ministerstwo Sportu czy wiodącym akademiom piłkarskim w kraju – jak najbardziej.

Prześmiewców może zdziwić też wniosek cytowanego raportu: „mniej utytułowane kraje powinny unikać bezkrytycznego importowania pomysłów od tych święcących kolejne triumfy, nie myśląc przy tym o tym, jak odnosi się to wszystko do ich własnych tradycji i kontekstu”.

W szóstym odcinku pierwszego sezonu youtube’owego „Learning in Development” Jason deVos z Kanadyjskiego Związku Piłki Nożnej stwierdził nawet, że mógłby odcinać kupony, gdyby dostawał dolara zawsze wtedy, kiedy ludzie mówią mu, że powinni w Kanadzie skopiować to, co zrobili Niemcy, Belgowie, Holendrzy czy Islandczycy: „Myślę, że w tej dyskusji absolutnie kluczowa jest kultura. Musisz głęboko zrozumieć swoją narodową kulturę. Dużym wyzwaniem, przed którym stanęliśmy w Kanadzie, są skala i geografia. Nasz kraj ma wielkość Europy, całego kontynentu. A w Europie mówi się o różnicach kulturowych. Taka Holandia to malutkie państewko, a między nią i Belgią są przecież różnice! (…) Trzeba więc zrozumieć to, zanim spróbuje się wprowadzić jakieś pozytywne zmiany we własnym rozwoju. Jeśli spróbujesz metody kopiuj-wklej, w mojej opinii to nie zadziała” – podsumowuje.

Warto więc zwrócić uwagę na współpracę i synergię, co również podkreślono w raporcie UEFA: „w krajach, które odniosły największe sukcesy, często istnieje długa wspólna historia wzajemnej współpracy przy tworzeniu i ciągłym budowaniu systemu rozwoju zawodników z aktywnym udziałem wszystkich zainteresowanych stron. Na przykład systemy w Hiszpanii i Holandii rozwijały się przez wiele lat wraz z federacjami, klubami, trenerami i innymi zaangażowanymi podmiotami, które aktywnie zastanawiały się nad ich udoskonaleniem”.

Czy jako Polacy jesteśmy w stanie współpracować? Otworzyć się na innych i na inne organizacje? Taka mentalna zmiana może popchnąć naszą piłkę do przodu i zapewnić jej lepszą przyszłość. I właśnie tutaj możemy upatrywać największej bolączki naszego futbolu.

„Mamy przykłady Belgów czy Szwajcarów i u nich możemy obserwować konsekwencje takich decyzji. Postanowiono, że będzie jednolity i spójny system, i owoce tych decyzji są właśnie zbierane” – przypomina Nosal.

A kultowa już w środowisku trenerskim książka Rasmusa Ankersena, dziś dyrektora w angielskim Brentford FC i niepełnoetatowego prezesa duńskiego FC Midtjylland, „Kopalnie Talentów”, wyróżniona w podcaście „Jak Uczyć Futbolu” jako numer jeden w rankingu książek dla trenerów piłki nożnej, udowadnia, że warto próbować, niekoniecznie uzależniając się od rzekomego stylu, do którego ktoś nas stworzył.

W podsumowaniu pierwszego rozdziału „Kopalni Talentów” czytamy, że talent występuje na całym świecie i nie jest powiązany z żadną rasą. „Wszyscy poszukiwacze talentu powinni wiedzieć jedno: geny nie dadzą odpowiedzi na pytanie, kto zostanie medalistą olimpijskim. Mogę one zaledwie powiedzieć, kto nie ma na to najmniejszych szans”. W publikacji wypowiada się też doktor Yannis Pitsiladis z Uniwersytetu w Glasgow: „gdybym tylko mógł, raz na zawsze zakończyłbym dyskusję o naturalnym talencie czarnych lekkoatletów. Nie mówię, że geny są nieistotne, ale nie ma dowodów na to, że określone rasy ludzi mają biologiczną przewagę w danych biegach”.

Tytuły podrozdziałów takie jak „do zwycięstwa wiedzie wiele dróg”, „kopalnię trzeba zbudować, nie znaleźć” czy „talent istnieje wszędzie” mogą wpływać na wyobraźnię, a słowa Piotra Rutkowskiego w przedmowie – „jestem przekonany, że tak naprawdę możemy dokonywać wielkich rzeczy w każdej dyscyplinie sportu. Wszystko zależy od nas, od tego czy rzeczywiście dążymy do sukcesu, cz mamy dobre pomysły i podejmujemy mądre decyzje. Jedno jest pewne: trzeba czytać, szukać, analizować, kwestionować, dyskutować, próbować. Są na świecie miejsca, które produkują zwycięzców na skalę masową. Rasmus Ankersen nazywa je Kopalniami Talentów. Nie zawsze one istniały. Zostały stworzone. (…) Ankersen obala mity, głoszące, że sukces jest zaprogramowany w genach lub wynika wyłącznie z talentu” – motywują, by zakasać rękawy i wziąć się do roboty.

Jeśli są jakieś pobudki do tego, by myśleć, że predyspozycje do gry w piłkę nożną w określony sposób mamy zapisane w naszym DNA, są one na tyle nieistotne, że graniczą wręcz z błędem statystycznym. Przykłady Belgii, Anglii czy Szwajcarii, a wcześniej Holandii, Niemiec, Hiszpanii utwierdzają natomiast w przekonaniu, że systemowa i systematyczna praca, oparta o mądrą, przemyślaną i głęboko przeanalizowaną strategię, musi przynieść swoje szkoleniowe efekty. Bez względu na to, jaki styl miałby dominować w meczach naszych drużyn i która droga doprowadzić miałaby je do celu. Ważne, by we wdrażaniu szerszej filozofii i wizji być cierpliwym i wytrwałym, a do podsumowań i analiz dobrnąć dopiero po latach. Tygodnie czy nawet miesiące – to zdecydowanie za mało.

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

***
Poprzednie odcinki cyklu:

CZĘŚĆ I – WSTĘP >>

CZĘŚĆ II – GENETYKA >>

CZĘŚĆ III – BIOLOGIA I BIOCHEMIA >>

CZĘŚĆ IV – FIZJOLOGIA I BIOCHEMIA >>

CZĘŚĆ V – ŚRODOWISKO >>

CZĘŚĆ VI – SOCJOLOGIA >>

CZĘŚĆ VII – BIOLOGIA, FIZJOLOGIA i PSYCHOLOGIA >>