Z Podwórka na EURO: Poznaj sylwetki reprezentantów Polski

„Z Podwórka na EURO” – taką drogę w ostatnich latach przeszło kilku reprezentantów Polski. Dzisiaj na stadionie Wembley dojdzie do finałowego starcia Włochów z Anglikami, a więc jest to dobra okazja, żeby przypomnieć sobie poprzednie odcinki naszego cyklu. 

Z Podwórka na EURO: Poznaj sylwetki reprezentantów Polski

Na Mistrzostwa Europy udało się siedmiu zawodników z przeszłością w Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”: Tymoteusz Puchacz, Tomasz Kędziora, Kamil Piątkowski, Jakub Moder, Kacper Kozłowski, Kamil Piątkowski oraz Bartosz Bereszyński. W cyklu “Z Podwórka na EURO” przedstawiliśmy sylwetki każdego z nich.

Od małego zapie*** tak, jak Kante (LINK)

– Rodzina jest jego największym wsparciem. Od małego ciągnęło go do piłki. Tymek był bardzo ambitnym i zawziętym chłopcem. Poza tym, że miał takie cechy przywódcze (był też kapitanem zespołu), to ciągnął grę, mobilizował innych – dla niego porażka była czymś strasznym. Bardzo to przeżywał. Każdą wolną chwilę poświęcał piłce. Cechowały go skromność i pokora, ale od samego początku było widać w nim taki upór i zawziętość. Chciał być piłkarzem, zawsze stawiał sobie cele, że musi zrobić coś więcej, zostać po zajęciach, jeszcze potrenować. Oczywiście, wszystko było też poparte talentem. Wiedział, że ciężką pracą może osiągnąć sukces – uważa Mieczysław Mierzwa, pierwszy szkoleniowiec Puchacza.

Obrońca z Sulechowa, który zapracował na swój sukces (LINK) 

Często zdarza się, że najzdolniejsi chłopcy występują w starszych rocznikach, ponieważ nie ma sensu na siłę trzymać ich w młodszych grupach, bo to hamuje ich piłkarski rozwój. Tomasz Kędziora, gdy tata zaprowadził go na pierwsze zajęcia do UKP Zielona Góra, zaczął trenować z 8-latkami, chociaż… był od nich aż o cztery lata młodszy. Początkowo „Kendi” grał w piłkę z mamą oraz babcią, a to z racji tego, że Mirosław Kędziora był wówczas jeszcze półzawodowym piłkarzem, nie mógł poświęcać synowi tyle uwagi, ile by z pewnością chciał. Po zawieszeniu butów na kołek został wuefistą i trenerem, również Tomka.

Jeden mecz odmienił jego piłkarską karierę (LINK)

Piątkowski początkowo nie był obrońcą, tylko zawodnikiem ofensywnym. Wyróżniał się warunkami fizycznymi, szybkością, potrafił grać obiema nogami – wszystkie te cechy pasowały do profilu napastnika. – To była piłka dziecięca, grali na mniejszych boiskach, więc nie zawsze był stricte obrońcą, chociaż jak zaczęliśmy grać później w lidze podkarpackiej, to ustawiałem go raczej z tyłu. Bardzo spokojny chłopak, zawsze się uśmiechał. Dobrze żyliśmy też z jego rodzicami, bo wiadomo, że w takiej szkółce, jeżeli nie ma się dobrych relacji z rodzicami, to nic z tego nie będzie. Jego tata grał w piłkę, może nie profesjonalnie, ale coś tam trenował. Różne sytuacje losowe wpłynęły na to, że nie poszedł gdzieś dalej. Cała rodzina jest bardzo fajna, jak teraz Kamil przyjeżdża do Jasła, to zawsze zadzwoni, pogada… – wspominał Artur Tomaszewski.

Dla dziewczyny jest Kubą,  dla kolegów – „Modziem” (LINK)

 

Pierwszym “trenerem” Modera był jego brat, Michał. To on zabierał go na miejscowe boisko, gdzie Kuba uczył się podstaw piłki nożnej i rywalizował z jego kolegami. Na pierwsze zajęcia zaprowadził go jednak tata, trafił wtedy pod skrzydła trenera Arkadiusza Adacha. W tej relacji nie tylko podopieczny mógł potem coś zawdzięczać swojemu szkoleniowcowi, ale zadziałało to też w drugą stronę. Dzięki Moderowi trener z Drawska został dostrzeżony oraz dostał angaż w Warcie, natomiast obecnie pracuje jako analityk w Lechu Poznań. – Czy się wyróżniał? Na pewno rzucał się w oczy, ale to nie tak, że był Kuba i później długo, długo nikt. Było kilku chłopców na podobnym poziomie umiejętności, którzy grali lepiej od innych. U Kuby imponowało to, jak szybko podejmował decyzje na boisku. Myślał szybciej, ale i widział więcej – wyjaśnia Adach. 

Najmłodszy zawodnik w historii Mistrzostw Europy (LINK)

W Turnieju startował ze swoją podstawówką, w finałach wojewódzkich przegrali 0:4 z chłopakami ze Szczecina, ale dla Kozłowskiego zawody wtedy jeszcze się nie skończyły, ponieważ szkoleniowiec zwycięskiego zespołu wziął go ze sobą do stolicy. – Znałem Kacpra wcześniej, bo prowadziłem kadrę województwa zachodniopomorskiego w tym roczniku, więc nie był to dla mnie anonimowy zawodnik. Często spotykaliśmy się różnych zawodach. Na Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” również potwierdził swoją wartość i był wyróżniającym się graczem. Takim, którego każdy szkoleniowiec chciałby mieć w swojej drużynie – tłumaczył trener Bielecki, który XV edycję zakończył na piątym miejscu.

Wielki talent z Ząbkowic Śląskich (LINK)

– Nigdy nie spodziewałem się, że uda mu się wejść na taki poziom. Zawsze uważałem go, za przeproszeniem, za gówniarza, ale później ta różnica wieku się zacierała. Zacząłem grać w piłkę, gdy miałem sześć lat, a Piotrek startował jeszcze wcześniej. Rodzice załatwili mu „lewą” legitymację, ponieważ w klubie mogły trenować dopiero dzieci w wieku szkolnym – mówił nam w “Piłkarskim dzieciństwie” Paweł Zieliński. – Tata był tak naprawdę jego jedynym trenerem. Był autorytetem i najsurowszym recenzentem jego gry. Był bardzo wymagający dla wszystkich braci, służył za wzór. Miał umiejętności, które przekazywał swoim dzieciom. Tata prowadził go w wielu grupach wiekowych i uważam, że rozwój Piotrka to wyłącznie jego zasługa – powiedział w rozmowie z Weszło! Tomasz Stelmach, prezes Orła Ząbkowice Śląskie.

Wychowanek kilku poznańskich szkółek, który trafił do… Legii (LINK)

“Bereś” przygodę z piłką rozpoczynał w niewielkim TPS-ie Winogrady. Występował tam do czasu ukończenia szkoły podstawowej, a po przejściu do gimnazjum, został zawodnikiem Poznaniaka Poznań. Nową szkołę wybrał nieprzypadkowo, ponieważ z ówczesnych reprezentantów województwa stworzono klasę sportową. W swoim drugim zespole nie pograł zbyt długo, bo już rok później zaczął bronić barw Warty Poznań. – Od małego byłem traktowany jako wielki talent. Strzelałem dużo goli, wyróżniałem się, ale w pewnym momencie wszystko zahamowało. Spotkałem trenerów, dla których najważniejsze były warunki fizyczne, stawiali na większych chłopaków. Ja byłem niższy, lekceważyli mnie. “Nie grasz, bo jesteś za mały” – tłumaczył Bereszyński w rozmowie z Onetem.

Fot. Newspix